Reklama

Felery cztery - ul. Kolejowa

17/10/2011 18:55
Ta uliczka nie miała swej przedwojennej nazwy. Na wykazie ulic przemianowanych przez polskie władze w 1945 r. napisano, że znajdowała się między ulicą Stalina a dworcem kolejowym. Żeby nie było nieporozumień warto dodać, że imieniem przywódcy ZSRR "ochrzczono" poniemiecką ulicę Banhofstrasse (teraz Obrońców Pokoju).

Ulica Kolejowa nie jest zbyt długa i składa się wyraźnie z trzech części. Pierwsza prowadzi pod górkę i jest pokryta jedynymi już w mieście " kocimi łbami". Przy okazji nie mogę powstrzymać się od dygresji (w formie sugestii), by tę drogę w tym właśnie kształcie zachować przed zakusami modernizacji. Nie udało się uratować niepowtarzalnej konstrukcji starej trzebnickiej rzeźni, ale bruk pamiętający zapewne pierwsze lata trzebnickiej kolei trzeba bezwzględnie utrzymać.

Na górce ulica Kolejowa skręca o 90 stopni i tu zaczyna się jej drugi odcinek, który zmierza  prosto do ulicy Wrocławskiej, dochodząc do niej przed wiaduktem kolejowym.

Trzecią częścią Kolejowej jest budynek stacyjny, ładnie położony, z przyległym niewielkim terenem parkowym, na którym (na skarpie) rosną potężne i piękne drzewa. Sam dworzec powstał ok. 1886 r., gdy otwarto pierwszą linię kolejową z Wrocławia do Trzebnicy (1 grudnia minie dokładnie 125 lat !) - jest więc ewidentnym zabytkiem. Został zbudowany bardzo porządnie i należy do najbardziej reprezentacyjnych budynków Trzebnicy. Sporą jego część zajmuje trzebnicki "Medyk".

Chociaż od dwóch lat nastąpił renesans trzebnickiej kolei, a właściwie szynobusowa rewolucja komunikacyjna, ulica Kolejowa nie nadąża za tymi zmianami i należy niestety do najbardziej zaniedbanych i zapomnianych fragmentów miasta. W dodatku doszło tu do rozwiązań mówiąc oględnie "nieszczególnie dopracowanych".

Można wyróżnić cztery istotne  felery utrudniające korzystanie z ulicy Kolejowej. Pierwszy występuje już na początkowym odcinku drogi, tym od ulicy Obrońców Pokoju. Pisałem już wyżej, że jego nawierzchnia to zabytkowy bruk i to nie dziwi. Natomiast fatalnie wygląda droga oferowana pieszym. Starsi mieszkańcy miasta pamiętają, że był tam zawsze piękny, dwuścieżkowy deptak, wiodący uroczą alejką wśród drzew. Niestety, gdy komunikację kolejową zawieszono, miejsce to zostało zaniedbane i dziś dla setek podróżnych przebycie tego odcinka, pełnego nierówności i sterczących kamieni, stanowi bardzo wątpliwą przyjemność. Wielka szkoda, że gdy niedawno modernizowano chodnik na Obrońców Pokoju nie pociągnięto go kilkadziesiąt metrów dalej, tworząc w ten sposób wygodne dojście do stacji.

Niedogodność numer dwa, ma charakter podobny. Chodzi o fatalny stan chodnika na drugim odcinku Kolejowej, tym od strony ulicy Wrocławskiej. Tam chodnik był, ale został w ciągu ostatnich kilku lat bezmyślnie zniszczony kołami stojących tam ciężkich pojazdów. Dziś wygląda koszmarnie.

Felery nr 3 i 4 mieszczą się w kategoriach absurdu, chociaż mają znaczenie kapitalne, a nawet strategiczne, bo ich nierozwiązanie może w znacznym stopniu ograniczyć zainteresowanie trzebnickiego społeczeństwa komunikacją szynobusową. Chodzi tu najpierw o pięknie wyremontowany, a teraz na cztery spusty zamknięty budynek poczekalni kolejowej. Nie potrafię zrozumieć logiki takich działań. Popularne porzekadło mówi, że "jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi na pewno o kasę". W tym przypadku ta maksyma wykazuje się niezwykle celną. Bowiem gdy zapadła decyzja o remoncie dworca, zaplanowano, że będzie tam, obok poczekalni i toalet, pomieszczenie na kasę biletową. W ten sposób osoba sprzedająca bilety zaopiekuje się również pozostałymi pomieszczeniami. Było to ładnie pomyślane, nie sprawdzono tylko jednej ważnej rzeczy: czy kasa będzie rzeczywiście potrzebna. Gdy 20 września 2009 r. uroczyście (jak 125 lat temu) uruchomiono linię, okazało się nagle, że bilety sprzedawane są przez obsługę szynobusów w trakcie jazdy i żadna kasa na dworcu nie jest potrzebna. I tu nastąpił "poważny" problem, bo okazało się, że nie przewidziano innego rozwiązania. Poczekalnia po interwencjach podróżnych i prasy lokalnej była jeszcze przez jakiś czas otwarta, a teraz przestała funkcjonować. Najbardziej irytujące jest to, że obie władze: miejska i kolejowa obwiniają się wzajemnie za ten stan rzeczy. Nie wiem czy toczą się jakieś rozmowy w tej sprawie, czy będzie jakiś "międzynarodowy arbitraż", ale twierdzę, że Trzebnica, do której dzięki kolejowemu połączeniu przybywają także turyści z innych miast bardzo traci na takim stanie rzeczy. Propagowanie oczekiwania podróżnych w obskurnej poautobusowej wiacie i "siusiania po krzaczkach" budzi moje wielkie zdziwienie.

Ostatni z defektów ulicy Kolejowej jest już absurdem doskonałym. Otóż uruchamiając ważną i potrzebą w mieście komunikację trzebusikową zadbano naturalnie o to, by jeden z przystanków znalazł się przy dworcu kolejowym. W ten sposób ułatwiono mieszkańcom odległych części Trzebnicy i osobom korzystającym ze szpitala dostęp do szynobusów. Niestety tworząc nowy rozkład jazdy (od 1 X br.) nie wzięto pod uwagę prostej zasady, że bus powinien docierać na dworzec przed wyruszeniem pociągu, a nie po jego odjeździe, bo inaczej taki przystanek zupełnie traci swój sens. To chyba jest oczywiste, więc wyjaśnienie pracownika Urzędu Miejskiego, że ta sytuacje zostanie skorygowana przy najbliższej ... zmianie rozkładu jazdy jest po prostu niepoważne.

Wygląda więc, że ulica Kolejowa stała się centrum trzebnickich problemów. Mamy tu m. in. kasę biletową, w której nie sprzedano żadnego biletu, ciepłą poczekalnię, którą oglądać można jedynie przez szybkę i busowy przystanek - widmo. Gdyby jednak policzyć jak niewiele środków wymagałoby pozytywne rozwiązanie tych ewidentnych felerów, można by postawić tezę, że jest to całkiem realne. Wierzę głęboko, że tak się niebawem stanie!

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do