
O sprawie pisaliśmy już w sierpniu, gdy w biuletynie Urzędu Miejskiego został opublikowany anonimowy tekst "Finanse gminne - warto wiedzieć", w którym oskarżono zastępcę burmistrza w poprzedniej kadencji Macieja Borowskiego o niezgodne z prawem wydanie blisko milionowej sumy.
Wg autorów publikacji były wiceburmistrz "rzekomo ustnie" zlecił wykonanie różnych prac - głównie w ostatnim roku kadencji - niezgodnie z ustawą o finansach publicznych. Na ich pokrycie nie było zarezerwowanych środków w budżecie. Roboty miały zostać wykonane i odebrane, ale nie zapłacone. Już po uchwaleniu tegorocznego budżetu "do burmistrza przyszli wierzyciele, którzy domagają się - i słusznie - zapłaty". Obecny burmistrz powiadomił o tym rzecznika dyscypliny finansów publicznych.
Sprawą zajęła się także komisja rewizyjna Rady Miejskiej, która to potwierdziła. "Poza planem finansowym wykonano prace wartości ponad 860 tys. zł, z czego dotychczas zostało zapłaconych niewiele ponad 354, 5 tys. zł, do rozliczenia zostało więc ponad 505 tys. złotych" czytamy w protokole pokontrolnym. Jak ustaliła komisja, wystawiono 19 zleceń dla czterech firm. Opiewały one na kwoty od 4 tys. 220 zł do 53 tys. 700 zł, nie przekraczały więc kwoty 14 tys. euro, powyżej której w myśl Ustawy prawo zamówień publicznych samorząd, miałby obowiązek wyłonić zleceniobiorcę w wyniku przetargu. Jednak komisja miała wątpliwości, czy niektóre roboty nie zostały rozbite na mniejsze kwoty, aby ominąć przepisy o zamówieniach publicznych. Wg zleceń termin wykonania robót upłynął 30 listopada ub.r., a rozliczenie finansowe miało nastąpić w roku bieżącym. Zlecenia zostały podpisane przez poprzedniego zastępcę burmistrza Macieja Borowskiego, ale brak na nich dat wystawienia oraz numerów.
- To były pilne zlecenia, które miały być pokryte ze środków na bieżące utrzymanie dróg. W budżecie przeznaczona jest pewna kwota na ten cel, gdy zakres prac się zwiększa, zmiany w budżecie głosuje się także po wykonaniu pracy. To jest normalna procedura - powiedział nam wtedy Maciej Borowski. - Gdybyśmy tych robót nie zrobili wcześniej, nowy burmistrz musiałby je zlecać na początku kadencji, w grudniu. Przetargi były zbędne, bo cena żadnego zlecenia nie przekroczyła 14 tys. euro - dodał były wiceburmistrz.
- Doniesienie burmistrza zbadaliśmy i rzeczywiście zachodzi podejrzenie o złamaniu zapisów ustawy o finansach publicznych i ustawy o samorządzie gminny. Zostało wszczęte postępowanie wyjaśniające w tej sprawie - powiedziała nam rzeczniczka dyscypliny finansów publicznych Anna Jabłońska, dodając, że wyniki postępowania będą znane najwcześniej za miesiąc.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie