Reklama

Pieszo w poszukiwaniu ginących zawodów

03/10/2011 18:55
30-osobowa grupa młodzieży z Powiatowego Zespołu Szkół nr 2 w Trzebnicy wyruszyła w piątek na dwudniową wędrówkę, by poznać rzemiosła kiedyś wykonywane powszechnie, a dziś już unikatowe, uprawiane, jeśli nie przez artystów, to przez amatorów-mistrzów.

 W ten sposób rozpoczęła się pierwsza sesja w drugim roku, kontynuowanego przez trzy kolejne weekendy projektu pod nazwą  "Ginące zawody -  Dziedzictwo Kulturowe Krainy Wzgórz Trzebnickich - Edukacja kulturalna dzieci i młodzieży", który jest współfinansowany przez Unię Europejską.

Wędrówka rozpoczęła się w południe pod siedzibą Starostwa Powiatowego, skąd uczniowie przeszli do oddalonego o ok. 5 km Muzeum Ludowego w Marcinowie. Tam odbyły się pierwsze warsztaty: właściciel muzeum Marian Kowalski i jego syn Tomek pokazywali, jak kiedyś pieczono chleb, a także wprowadzili przyszłych techników w podstawy kowalstwa - poprzednika dzisiejszego przemysłu maszynowego.

Po południu, po przemaszerowaniu kolejnych siedmiu kilometrów, uczestnicy projektu doszli do schroniska młodzieżowego w Kuraszkowie, gdzie po krótkim wypoczynku zasiedli przy ognisku, by wspólnie piec kiełbaski.

Kolejne zajęcia rozpoczęły się nazajutrz. Najpierw prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Żmigrodzkiej Bogusław Kowalski, były długoletni nauczyciel i dyrektor szkoły w Korzeńsku opowiedział o ginących zawodach. Następnie młodzież w dziesięcioosobowych grupach brała udział w warsztatach: pod okiem Elżbiety Filipkiewicz lepili z gliny wyroby ceramiczne; kaligrafii, czyli pięknego pisania gęsim piórem - umiejętności kopistów, którzy przed wynalezieniem druku cierpliwie przepisywali księgi - uczyła ich  Marta Mroczek; natomiast Janusz Ćwiertnia z Opola pokazywał jak kiedyś bito monety. Okazuje się, że technika niewiele się zmieniła, tyle, że dziś ludzi z młotkiem zastąpiły nigdy nie męczące się maszyny: Aleksandra Bona-Waniek uczyła ich jak z bibuły wyczarować kwiaty, a Krystyna Marynowska pokazała jak wygląda warsztat artysty witrażysty.

Patrycja Śliz z II klasy technikum ekonomicznego w projekcie bierze udział już po raz drugi: - Byłam w ubiegłym roku i spodobała mi się atmosfera takich lekcji bez szkolnego stresu. Tu można nie tylko dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy od ludzi, którzy wyjaśniali to, czym się sami zajmują. Było bardzo mało teorii i dużo praktyki. Poza tym uczyliśmy się  rzeczy, które może i nie przydadzą się nam w przyszłej pracy zawodowej, ale na pewno w domu. Mnie osobiście przypadły do gustu zajęcia z bibułkarstwa. Myślę, że umiejętność robienia kwiatów z bibuły przyda mi się do ozdabiania świątecznych stołów, czy robienia dekoracji. Fajnie by było, dekorując salę na imprezę, uzupełnić obowiązkowe baloniki i serpentyny takimi kolorowymi cudeńkami. Inną sprawą jest, że to jest też świetna impreza integracyjna. Można się lepiej poznać, jest więcej czasu do pogadania niż na szkolnych przerwach - powiedziała Patrycja i dodała, że w ubiegłym roku takim hitem było wytwarzanie papieru czerpanego.

- Bibułkarstwo to może nie zawód, choć dawało dodatkowy zarobek wielu góralkom. Kiedyś, w 20-leciu międzywojennym było ono bardzo popularne w Beskidach. Kobiety same dekorowały domy na święta  słynnymi pajączkami ozdobionymi bibułkowymi kwiatami i zawieszanymi pod sufitem. Nadwyżki niejedna sprzedawała na targu - powiedziała nam Aleksandra Bona-Waniek. Dziś, pracując zawodowo, nie mają na to czasu. Można także kupić ozdoby plastykowe więc coraz trudniej spotkać kogoś, kto umie je robić z bibułki. Dlatego myślę, że  inicjatywy takich warsztatów są cenne, a najcenniejsze jest, że młodzież chce się uczyć.

Nie mniejszym zainteresowaniem cieszyła się naprędce urządzona pracownia witraży. Krystyna Marynowska uczyła jak w technice Tiffaniego zrobić biżuterię z kolorowych szkiełek: - Do tego nie potrzeba wiele: nóż do cięcia szkła, szlifierka i lutownica. Mając te narzędzia trzeba jeszcze nabyć specjalne szkło witrażowe, taśmę miedzianą i lut. Najważniejsze jest dokładne przycięcie elementów przyszłego szklanego obrazka. Potem każdy element trzeba wzdłuż krawędzi owinąć ściśle taśmą,

 Jak nas poinformowała koordynatorka projektu Dominika Łasica, kolejny marsz szlakiem ginących zawodów odbędzie się w nadchodzący piątek i sobotę, a ostatni - za dwa tygodnie. - Za każdym razem w warsztatach weźmie udział ok. 30 uczniów ze szkół powiatowych oraz po dwóch opiekunów ze szkół i starostwa - powiedziała koordynatorka. - Przedsięwzięcie kosztuje ok. 25 tys. zł, z czego 20 tys. to dofinansowanie z budżetu Unii Europejskiej.

Celem projektu jest przypomnienie i przekazanie kolejnym pokoleniom tradycji związanej z zawodami popularnymi na ziemiach polskich już od średniowiecza, a dziś zapominanymi.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do