
Jego wadą jest to, że nie ma zalet a zaletą brak wad, jak mówi o sobie i dodaje, że walczy ze swoją apodyktycznością. Dusza humanisty, wykształcenie elektroniczne. Dyrektor dużej firmy, autor książek i artykułów. Jego hobby to fotografia i film amatorski. Chciałby aby pracownicy firmy mówili głośno o niewygodnych sprawach.
Początek 2011 roku był nieudany. Spadła bardzo mocno ilość zamówień - wiązało się to z opóźnieniami po stronie TechniSatu z wdrożeniami nowych produktów. By ratować firmę wdrożono plan restrukturyzacji i oszczędności, którego skutkiem między innymi było zwolnienie grupowe 68 pracowników.....
- Podjęliśmy szereg innych działań mających na celu oszczędzanie, tudzież ekspansywnie w grupie zaczęliśmy szukać nowych odbiorców. Wszyscy pracownicy zwolnieni w ramach zwolnień grupowych dostali zgodne z prawem odprawy i udzielono im pomocy zarówno ze strony zakładu, jak i powiatu. Jednocześnie zostali oni poinformowani o możliwościach podjęcia pracy w ramach miejsc oferowanych przez PUP w Trzebnicy. W chwili obecnej sytuacja znacząco się poprawiła. Spłynęły nowe zamówienia, plan produkcyjny jest wypełniony na najbliższy czas. Nie przewidujemy już żadnych zwolnień, wręcz przeciwnie - trwa rekrutacja nowych pracowników. Oczywiście w pierwszej kolejności rozpatrujemy podania tych, którzy odeszli wiosną - mówi dyrektor Jerzy Radek.
W najbliższej przyszłości plany są obiecujące. Powstaje nowa hala C - a w niej produkcja na najwyższym poziomie dla branży motoryzacyjnej. Już teraz przygotowujemy nowe procedury i wdrażamy je w całym zakładzie. Myślę, że fatalny początek tego roku i bardzo mnie osobiście boląca sytuacja ze zwolnieniami powoli odchodzi w zapomnienie. Nigdy nie myślałem w przeszłości, jak mocno będę przeżywać to zdarzenie. Nie spałem kilka nocy...
Panie dyrektorze porozmawiajmy o firmie "Technisat". Jesteście największym pracodawcą w powiecie...
- W październiku 2005 roku podpisano ze mną kontrakt, a budowę zakładu zacząłem miesiąc później. Natomiast moje wcześniejsze doświadczenia w tej dziedzinie były związane z Azjatami, z Chińczykami i Japończykami. Cokolwiek z nimi zrobić to była droga przez mękę. Współpraca z Niemcami to pozytywna bajka. Zaczynaliśmy od 4 pierwszych zatrudnionych osób. W momencie uruchamiania produkcji było nas 63 osoby. Aktualnie zatrudniamy 560 osób. Na początku mieliśmy dwie linie produkcyjne. Aktualnie mamy 6 linii produkcyjnych i bez problemu możemy wyprodukować 10 tys. jednostek dziennie. To olbrzymi przeskok technologiczny i produkcyjny. W ciągu 5-ciu lat z małej firmy po duży zakład produkcyjny - wylicza Jerzy Radek.
W firmie duży nacisk kładzie się na dobrą komunikację załogi... Początkowo nie było dobrze, ludzie bali się mówić, uważali, że taka rozmowa równa się wyrzuceniu z pracy.
- Dlatego też od ponad roku funkcjonuje program stałych szkoleń kadry zarządzającej począwszy od liderów produkcji a skończywszy na mojej osobie. Szkolenia są prowadzano na miejscu w zakładzie oraz na sesjach wyjazdowych, gdzie specjaliści uczą nas komunikacji poziomej, pionowej, funkcjonowania w zespole pracowniczym. Mamy też stronę internetową gdzie poruszamy nasze bolączki. Nie akceptowałem na przykład zachowania niektórych z liderów czy kierowników zmianowych, którzy wyrośli z osób zatrudnionych w naszej firmie, awansowali pionowo i nie byli przygotowani do kierowania innymi ludźmi. Troszkę uderzyła im woda sodowa do głowy. To zaczęło rodzić konflikty - ale poradziliśmy sobie z tym. Mamy też zwykłe skrzynki na kartki gdzie można napisać to czego nie chcemy mówić głośno. Odpowiedzi udzielam na naszej zakładowej stronie internetowej, tam można się dowiedzieć szczegółów o firmie..
Częścią firmy jest Ośrodek Badawczy, gdzie pracują polscy inżynierowie. Odnoszą sukcesy, sami projektują urządzenia, wprowadzają innowacje.
- Cała grupa techniczna - czyli centrum R&D znajduje się w Dreźnie. Prócz polskiego, największego zakładu są oddziały w Wielkiej Brytanii, Czechach, na Węgrzech, w Luksemburgu - i fabryki w Niemczech. Wracając do R&D - od ponad dwóch lat w naszym zakładzie, poczynając od kilku inżynierów, tworzymy własne centrum badawczo-rozwojowe, aktualnie jest to grupa 24 osób, i chcemy się rozwinąć do nawet 60. Plan mamy taki aby polskie wyroby, produkowane w Polsce, i przeznaczone dla nas a także dla innych krajów były wykonywane i projektowane w naszym kraju. Jak będzie jeszcze nie wiem, ale dotychczasowa praca polskich inżynierów jest oceniana przez niemieckich kolegów bardzo wysoko. Oba centra badawczo - rozwojowe pracują ze sobą online. Jednak Polacy - to moja ocena - są bardziej kreatywni, szybciej podejmują decyzje, nie są zbyt asekuranccy.
Co boli pana jako dyrektora firmy? Czy jest jakiś problem?
- Boli mnie to, że ludzie boją się przychodzić ze swoimi problemami, że ciągle pokutuje wśród pracowników produkcji nieufne podejście do zarządu, uważają, że i tak nic nie wywalczą. Wolą słuchać swoich kolegów i koleżanek, wymyślać plotki, dopisywać swoją historię do tego co dzieje się w firmie, zamiast wyjaśnić bolące tematy. Komunikacja jest już lepsza ale wyszła z mojej inicjatywy. Nie ma takiej inicjatywy w drugą stronę, brak chęci. Nie chcę tworzyć wizji sukcesu pod swoim kierunkiem. Jeszcze nie czas, by odtrąbić sukces. Ale ufam, że ten zespół który pracuje ze mną w TechniSacie - ci wszyscy wspaniali ludzie poradzą sobie z każdą przeciwnością. Tą drogą - jeśli można dziękuję przede wszystkim mojemu zastępcy panu Wojciechowi Adamiakowi, oraz wszystkim innym zarówno z kadry, jak i z załogi produkcyjnej, z utrzymania ruchu, magazynu, lakierni - po prostu wszystkim.
Zamiłowanie do pisania
Już w dzieciństwie tworzył rymowanki, również przez całą szkołę podstawową coś pisał, brał udział w konkursach literackich, wygrywał nagrody. Kiedy się ustabilizował, pisał jako dziennikarz obywatelski do Onetu aż wreszcie postanowił, że zmierzy się z napisaniem książki. Jedna z nich jest zatytułowana "W tym domu straszy". To pokazane w krzywym zwierciadle czasy komunistyczne, autobiografia. - Otoczenie, które znałem, moja pierwsza praca, kiedy starałem się być samodzielny. Rekonstrukcja zdarzeń została wzbogacona improwizowanymi dialogami. Jestem fanem książek Joanny Chmielewskiej i starałem się choć częściowo dorównać jej poczuciem humoru, które też posiadam, co odczuwają boleśnie znajomi. Kiedy odzywam się autoironicznie, widzę zdziwienie w spojrzeniu i konsternację - mówi Jerzy Radek
Druga książka nosi tytuł "Wokół zapory" i jest historią niepełnosprawnego chłopca...
- Tak, to historia chłopca sparaliżowanego od pasa w dół, mieszkającego niedaleko mojej miejscowości. W pewien sposób jest wyizolowany ze społeczeństwa. Zaczyna się wokół niego coś dziać w momencie kiedy okazuje się, że chłopiec ma paranormalne zdolności. Ktoś zauważa, że w kontakcie z nim zaczyna się lepiej czuć, wraca mu zdrowie, a chłopiec zdaje sobie sprawę, że może tym sterować i swoje zdolności zacząć wykorzystywać do pomocy innym. Ponieważ akcja dzieje się na wsi, nagle okazuje się, że jego siła, która do tej pory była akceptowana teraz jest wroga. Historia oparta jest o środowisko establishmentu lokalnego, ma związek z wydarzeniami, które miały miejsce. Również przedstawione osoby nie są fikcyjne. Ta książka jest rodzajem walki z nietolerancją w naszym społeczeństwie.
Środowisko osób niepełnosprawnych jest panu bliskie... Jak można zmienić podejście otoczenia do ich inności ? Jak zmienić myślenie ludzi ?
- Owszem, całe dorosłe życie począwszy od 1995 roku pracowałem z takimi osobami. Jest to w pewnym stopniu odpór w odbieraniu przez nas, pełnosprawnych, tych osób tak jak odbierane być powinny. Czyli po prostu normalnie. Myślę, że zbyt krótko jesteśmy narodem, który dopiero zaczyna drogę ku samodzielnej kreacji, ku dojrzałości. Do roku 1980 byliśmy sterowani i nie było takich możliwości jak dziś. Problemy tej grupy osób były praktycznie niewidzialne, niezauważane a przynajmniej nie mówiono o tym głośno. To środowisko było izolowane, wyalienowane w domach, nie mogliśmy się z nimi spotkać. Dalej zresztą widzę jak matka idąca po parku z dzieckiem niepełnosprawnym na wózku, wywołuje automatyczne okręcanie się głów ludzi, którzy przechodzą i śledzą jej ruchy, przyglądają się w fatalny sposób. Minie jeszcze sporo czasu zanim dorównamy do standardów innych krajów.
Elektronik czy humanista?
Przez całe dorosłe życie towarzyszyła mu elektronika choć jednocześnie jest humanistą. Mówiąc lepiej późno niż wcale skończył też drugą specjalizację. Dziennikarstwo, media cyfrowe i komunikacja elektroniczna. Współpracował z mediami elektronicznymi w zakresie pisania artykułów o sprzęcie elektronicznym. Łączy przyjemne z pożytecznym.
- Jednak dzisiejsza elektronika a ta z lat 80 tych to jest przepaść. Wtedy wchodziły dopiero na rynek tranzystory. Przyznam, że nie radzę sobie z tą przepaścią w postępie technologii i cyfryzacji. Moja praca wymaga podstawowej wiedzy z tego zakresu. Nie jestem konstruktorem czy specjalistą a menadżerem, prowadzę dużą firmę i na szczęście detale współczesnej elektroniki nie muszą być mi znane. Wystarczy wiedza ogólna - mówi Jerzy Radek
Był w pana w życiu wątek japońsko - chiński, kiedy był pan tam na szkoleniach. Jak wspomina pan pobyt w tak innej od naszej kulturze?
- Co do Azjatów - to temat rzeka, i raczej nie przekłada się na naszą rzeczywistość. Chiny są przecudne - zwłaszcza jedzenie, natomiast traktowanie pracownika (360 dni pracy w roku po 12 godzin dziennie) i środowiska naturalnego (nie widziałem słońca na niebie - tylko miejsce, z którego lał się większy żar niż z pozostałych) jest katastrofalne. Widziałem na taśmach produkcyjnych ludzi, którzy gdy brzmiał dzwonek na przerwę zamiast na nią iść, zasypiali kładąc głowę na nieruchomiejącej taśmie. O klimatyzacji, oknach na hali można zapomnieć. Rzeka ludzi na ulicach, szczęśliwych ludzi. Autostrada, jakiej nie widziałem nigdzie indziej - czteropasmówka - bez żadnych nierówności, po której lewym (najszybszym) pasem jeździły sześćdziesiątką załadowane do bólu po radzieckie Ził-y, a prawym przemykały dwusetką najbardziej luksusowe samochody. Obok rozkwieconych głównych ulic kilkanaście metrów od nich slumsy jak ze snu o pakistańskiej nędzy.
Japonia? Shinkansen, bezszelestnie mknący 250 km/h, piękne drogi, nowoczesne samochody jadące sznurkiem autostradą 100 km/h - bo tylko tyle wolno tam jeździć. I w mniejszych miastach miniaturowe domki kryte blachą falistą, nierzadko pordzewiałą. Wzdłuż ulic miliony słupów podtrzymujących druty i transformatory do zasilania prądem. Organizacja perfekcyjna do granic absurdu, a jednocześnie bezpieczeństwo.
Oprócz pisania ma jeszcze inne hobby. To fotografia i film amatorski. Jest też społecznikiem i dlatego w Obornikach opiekował się jedną ze szkół, pomagał też trochę drugiej. - W szczecińskim 8 gimnazjum nakręciliśmy w sumie trzy filmy z czego jeden był prezentowany w TVP w dwójce. Film opowiadał o młodej narkomance, która niewinnie zaczynając doprowadza się do śmieci. Wtedy podjąłem decyzję, że następny film będzie o niepełnosprawnej dziewczynce. Niestety zawirowania życiowe uniemożliwiły mi realizację tego. Udało się jednak w 2009 roku już w Obornikach Śl. W szkole podstawowej nr 3, we współpracy z uczniami i nauczycielami. Wydaliśmy też film na DVD . To była świetna przygoda, praca z młodzieżą na planie pozwoliła mi na chwilę zapomnieć o czasie, o problemach i codzienności - opowiada Jerzy Radek
Mówiąc o marzeniach twierdzi, że byłby przeszczęśliwy gdyby kadry zarządzające czy gminą, czy w ogóle po prostu zarządzające można było zacząć szkolić do nowoczesnej gospodarki, gospodarowania zasobami ludzkimi czy materiałowymi. - Niestety sporo osób zatrudnionych w instytucjach państwowych czy to samorządowych czy oświatowych, chodzi do pracy, a nie pracuje. Kwestia nie w tym, że nie chcą pracować ale nie mają nowoczesnego przygotowania, a czasami wręcz nawet pojęcia jak efektywnie to robić, nikt im nie daje możliwości szkolenia się. Nawet jeśli możliwości się pojawiają, nikt nie potrafi ich zmotywować aby w dobry sposób z tego skorzystać - zauważa.
Słabości....
- Nie mogę sobie odmówić kilku piw w sobotę. Lubię siąść poczytać artykuły właśnie przy piwach, pobuszować w Internecie, coś napisać. Stres odreagowuję kiedy idę z psem na spacer, wzdłuż opisywanej w mojej książce linii kolejowej Wrocław - Poznań. Gdy przejeżdża pociąg, wtedy głośno jak mogę krzyczę. A pies patrzy na mnie nierozumiejącymi oczami.
Technisat powstał w Niemczech w 1987 roku. Kilka lat później postanowiono rozpocząć własne badania naukowe i produkcję w Niemczech. W krótkim czasie firma stała się liderem na rynku producentów cyfrowych anten satelitarnych, cyfrowej telewizji kablowej. Poza tym firma dostarcza na rynek europejski radia i systemy nawigacji satelitarnej dla branży motoryzacyjnej, także komponenty PC do odbioru cyfrowych programów telewizyjnych na komputerze, produkty multimedialne i internetowe odbiorniki radiowe. Grupa Technisat zatrudnia w całej europie ok. 2 tys, osób. W Polsce powstają produkty przeznaczone na rynki Portugalii, Czech, Słowacji, Polski, Węgier. W Niemczech jest 7 oddziałów firmy oraz po jednym w Szwecji, Danii, Luksemburgu, Norwegii i na Węgrzech. Zakład w Siemianicach koło Obornik Śląskich, jest obecnie jednym z największych i najnowocześniejszych tego typu zakładów w Polsce.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie