Reklama

Puste słowo "wychowanie"

19/09/2011 18:55
W ubiegłą niedzielę usłyszałem z kościelnej ambony informację o tym, że polscy biskupi, zatroskani negatywnymi zjawiskami, którym coraz bardziej ulega młode pokolenie mieszkańców naszego kraju, wystąpili z inicjatywą "obchodów" Tygodnia Wychowania. Miał on miejsce od 12 do 18 września, a jego hasło przewodnie brzmiało "Wszyscy zacznijmy wychowywać".

Cóż inicjatywa na pewno cenna i w naszej gołym okiem dostrzeganej codzienności niesłychanie potrzebna. Gdy jednak w niedzielę kończącą ów tydzień próbowałem odnaleźć w internecie informacje o konkretnych formach działań wychowawczych tygodnia spotkał mnie srogi zawód. Odnotowano jedynie list biskupów, przeznaczony do odczytanie we wszystkich kościołach, Oświadczenie Rady Społecznej przy Biskupie Płockim w sprawie roli wychowawczej środków społecznego przekazu, materiały przekazane katechetom do przeprowadzenia lekcji religii na temat Tygodnia oraz informację o bezalkoholowej dyskotece w Łodzi, organizowanej pod kierunkiem księdza przez młodzież oazową.

Nie chciałbym oceniać skali podjętych działań, ale w pełni zgadzam się ze zdaniem, które z tej okazji wyszło spod pióra Małgorzaty Bochenek: "Słowo "wychowanie", chociaż zapisane w ustawie o systemie oświaty i w podstawie programowej, dziś wydaje się puste, niezagospodarowane."

Kiedy na fali przemian ustrojowych przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych z nazw kuratoriów zniknął człon "wychowanie", a pozostała jedynie "oświata", wielu ludzi pracujących wtedy w szkolnictwie (a byłem jednym z nich) wyrażało swe obawy i zastrzeżenia. Tłumaczono wtedy, że to zmiana nieistotna, związana z "odreagowaniem" dominującego wcześniej "wychowania socjalistycznego".

Potem okazało się, że szkoły poszły jednak w kierunku przygotowywania uczniów do zdawania testów, a rodzice też coraz mniej mają czasu na wychowanie, bo muszą troszczyć się głównie o zdobywanie dóbr materialnych. W dodatku w dobie "eksplozji wolności`, zacierania granic między narodami i cywilizacjami oraz olbrzymiego skoku technologicznego, pojawił się potężny i niestety groźny partner, często całkowicie zawłaszczający osobowościami młodych ludzi. Mam tu na myśli środki masowego przekazu, od tradycyjnej już telewizji, poprzez kasety wideo, internet do coraz doskonalszych telefonów komórkowych. Te ostatnie przestały służyć wyłącznie do porozumiewania się, a jak coraz częściej możemy się przekonać, stały się groźną bronią, pozwalającą utrwalić każdą sytuację i przekazać ją do wiadomości ogółu (filmy umieszczane w internecie).

Przemianom uległ także sposób przekazywania informacji i kształtowania opinii. Nawet tradycyjne informatory, jak prasa i telewizja stały się z jednej strony płaskie i prymitywne (choć barwne), a z drugiej krzykliwe, agresywne i zaborcze. Na naszych oczach rozrosły się imperia reklamowe, które zagarniają coraz większe przestrzenie, pozwalając nam jedynie w przerwach między reklamami obejrzeć inne treści. Nikt nie myśli, nie zdaje sobie sprawy, że reklamami można zniszczyć każdy, nawet najbardziej wartościowy film. Te "strzępki" prawdziwej kultury, przemycane w cieniu komercjalnych potrzeb telewizyjnych imperiów sprawiają, że nie ma najmniejszych szans na kształtowanie jednej z najważniejszych cech ludzkiej osobowości -  wrażliwości na dobro, piękno, prawdę.  

Przestają istnieć autorytety i wzorce osobowe. Granica dzieląca przyzwoitość od wulgarności, dobry smak od chamstwa, czy prawdę od fałszu, jest nader często przekraczana. Dziś każdego, kto próbuje mówić rozsądnie można opluć, każdą świętą księgę można podrzeć, każdą piękną ideę można ośmieszyć. W środkach masowego przekazu jest duże zapotrzebowanie na tych, którzy prowokują i jątrzą, brak miejsca na refleksję i argumenty. Zdecydowana większość filmów prezentowanych w telewizji to obrazy sensacyjne, kryminalne i horrory. Filmy obyczajowe i psychologiczne wygnano na margines nocnych emisji. Internet, który jawił się jako wspaniałe narzędzie kontaktów międzyludzkich, też coraz bardziej staje się śmietnikiem. Sensacja, zbrodnia., przemoc, seks oto czym przyciąga, szczególnie młodych ludzi, otwartych na nowości i poszukujących przygody.

Zdewaluował się nawet sport, bo młodzież wychowuje się w duchu nienawiści do przeciwnika i poszukiwania każdej, niekoniecznie fair, metody, by za wszelką cenę zwyciężyć, a rywala "upokorzyć, pogrążyć ośmieszyć czy zdemolować".

Wśród doniesień, jakie napłynęły w Tygodniu Wychowania było i takie, które informowało o ujęciu szajki młodocianych (10 - 12 letnich) bandytów, którzy w biały dzień dokonywali z premedytacją  napadów na starsze osoby. To bardzo wyraźny dowód na dramatyczny spadek szacunku dla ludzi, którzy z racji swego wieku zawsze cieszyli się szacunkiem, i którym reguły dobrego wychowania nakazywały pomoc i opiekę.

Dlatego żal mi naprawdę tych młodych ludzi, którym wydaje się, że mają już wszystko, wiedzą już tyle co trzeba, a cały ten świat, cierpliwie wznoszony na kolejnych szczeblach ludzkiej cywilizacji, nie interesuje ich zupełnie. Kilka dni temu jeden z nich, siedzący wraz z grupą rówieśników na ławeczce w centrum miasta, zagadnął mnie pytaniem: - Czy przypadkiem nie ma pan papierosa?. Ot "postęp", pomyślałem. Kiedyś, gdy uczniowie chcieli "zakurzyć", robili to w skrytości, by nikt z dorosłych tego nie widział. Dziś czasem zupełnie małe dzieci palą otwarcie na oczach wszystkich, pewni, że nikt nie odważy się im zwrócić uwagi. A potem raz do roku przejdą w pochodzie przez miasto, by publicznie odciąć się od "wstrętnych nałogów" i w ten sposób "zaliczyć" kolejny Dzień Walki z Nikotyną. 

 

 

    

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do