
Autor podpisujący się Info UM informuje, że były wiceburmistrz "rzekomo ustnie" zlecił wykonanie różnych prac - głównie w ostatnim roku kadencji - niezgodnie z ustawą o finansach publicznych. W sumie wartość zleceń miała wynieść 848 323,51 zł, na ich pokrycie nie było zarezerwowanych środków, ani w budżecie ubiegłorocznym, ani w projekcie prowadzenia gminnych finansów w roku bieżącym. Zdaniem autora tekstu w biuletynie, "roboty zostały zlecone niezgodnie z ustawą o finansach publicznych". Jak wyjaśnia Info UM, roboty zostały wykonane i odebrane. Już po uchwaleniu tegorocznego budżetu "do burmistrza przyszli wierzyciele, którzy domagają się - i słusznie - zapłaty". I dalej zapewnia, że "oczywiście zobowiązanie te będą stopniowo regulowane". W dodatku obecny burmistrz powiadomił o tym rzecznika dyscypliny finansów publicznych.
Sprawa jest o tyle poważna, co niejasna. Z tekstu w biuletynie wynika, że do burmistrza przyszli faceci z żądaniem bez mała miliona złotych. Info UM twierdzi, że nie mają umów, tylko "rzekomo ustne zlecenia", ale jednocześnie przyznaje, iż roboty zostały nie tylko wykonane, ale i odebrane. Tylko na jakiej podstawie i kto przeprowadził odbiór skoro nie ma pisemnych zleceń, więc nie wiadomo co było do zrobienia. Chyba że to były wiceburmistrz roboty zlecił, odebrał i obiecał, że zapłaci następca. Dlaczego więc burmistrz nie wysyła wierzycieli do poprzedniego wice?
Z takim pytaniem chcieliśmy się zwrócić do obecnego szefa samorządu gminnego. Niestety, w sekretariacie poinformowano nas, że burmistrz nie chce z nami na ten temat rozmawiać, odsyłając nas do uchwał i sprawozdania z majowej sesji, kiedy ta sprawa była omawiana.
Jednak. mimo że sesja była długa i omawiano wiele spraw - a może właśnie dla tego - aferze ze zleceniami mówiono niewiele. Przegłosowano zmiany w budżecie zwiększają wydatki m.in. o kwotę 500 tys. zł. Przed głosowaniem dyskusji na ten temat nie było. Dopiero od koniec sesji, gdy z pytaniami do samorządowców zwracali się mieszkańcy, burmistrz zganił radnych, że pytali o te pół miliona to jest zapłata za zlecenia, które zostały wykonane w roku 2010, a dopiero teraz wprowadzone do budżetu. - Są to zlecenia, które poszły poza budżetem i nie mają pokrycia - stwierdził Błażewski. - Przyszli wierzyciele, którzy wykonali pracę, a ja nie miałem podstawy, żeby te pieniądze wypłacić.
Szef samorządu poinformował zaległości są większe - sięgają prawie 850 tys. zł. Wyjaśnił, że pół miliona, które zostało wpisane do budżetu na spłatę wierzycieli, to kwota wolnych środków z rezerwy burmistrza, a pozostałe środki zamierza znaleźć w wydatkach bieżących.
Nie do końca prawdziwe jest jednak twierdzenie burmistrza, że radnych nie interesowały te pieniądze. Już na początku sesji Łukasz Budas zaproponował rozszerzenie porządek obrad o zmianę planu pracy komisji rewizyjne. Przyjęto ten wniosek i komisja rewizyjna została dodatkowo zobowiązana do przeprowadzenia w II kwartale br. "kontroli dokumentów finansowych dotyczących realizacji zadania - drogi publiczne gminne".
Spytaliśmy Macieja Borowskiego, jak można wydać gminne 850 tys. zł bez przetargu i bez żadnych dokumentów: - To wszystko były prac drogowe, nie pamiętam ile, ale w gminie jest wykaz, go dostali radni. Na te prace zlecenia zostały wydane na piśmie. To były pilne zlecenia, które miały być pokryte ze środków na bieżące utrzymanie dróg. W budżecie przeznaczona jest pewna kwota na ten cel, gdy zakres prac się zwiększa, zmiany w budżecie głosuje się także po wykonaniu pracy. To jest normalna procedura. - stwierdził b. wiceburmistrz. - Gdybyśmy tych robót nie zrobili wcześniej nowy burmistrz musiałby je zlecać na początku kadencji, w grudniu. Przetargi były zbędne, bo cena żadnego zlecenia nie przekroczyła 14 tys. euro - dodał b. wiceburmistrz.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie