
Po ukazaniu się w ubiegłym numerze artykułu "Paraliż na dworcu", do naszej redakcji zadzwoniła zdenerwowana czytelniczka krzycząc wręcz do słuchawki:
- Rozebrali przystanek i teraz nie ma już nawet gdzie usiąść, jak ktoś czeka na autobus. W ostatnim czasie praktycznie codziennie pada deszcz, a ludzie czekając na autobus nie mają gdzie się schować, tak samo nie ma gdzie ukryć się przed słońcem, gdy świeci, nie wspomnę już o toalecie. Przecież my płacimy podatki, więc powinniśmy takie rzeczy mieć zapewnione - powiedziała kobieta.
I rzeczywiście do tej pory na dworcu panował pewien bałagan, o którym pisaliśmy w poprzednim artykule. W większości przypadków zdezorientowani pasażerowie czekali, nie wiedząc nawet dokładnie w którym miejscu zatrzyma się autobus. Młodzi ludzie najczęściej chowali się przed słońcem, siadając na trawie za budką informacyjną. Dorośli już raczej tego nie praktykowali. Przed deszczem rzeczywiście jedyny ratunek jest w parasolkach.
Na szczęście kilka dni temu uruchomione zostały zatoczki autobusowe na ul. ks. dziekana Bochenka, ale i one rozwiązują problem tylko częściowo. Przede wszystkim dzięki nim panuje dużo większy porządek, mieszkańcy wiedzą, gdzie mają stać i gdzie podjedzie autobus. Niestety nadal pozostaje problem związany z brakiem wiat, które chroniłyby oczekujących pasażerów przed deszczem, wiatrem czy nawet słońcem. Tym bardziej, że nie wiadomo, kiedy ostatecznie powstanie dworzec PKS przy stacji kolejowej.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie