Reklama

Dokąd zmierza ulica króla Kazimierza?

27/06/2011 18:55
Jubileuszowy, bo już pięćdziesiąty tekst o trzebnickich ulicach (a czasem placach) dotyczyć będzie traktu ze wszech miar ciekawego, wokół którego można snuć wiele refleksji znacznie przekraczających wymiary tekstu, jaki pomieścić się może w gazetowym okienku.

Trzeba stwierdzić od razu, bo potem może nie starczyć miejsca, że ulica, której patronuje król Kazimierz Wielki odznacza się urodą niezwykłą. Zaczyna się na wzgórzu, które chętnie nazwałbym Grunwaldzkim (od dzielnicy Grunwald) i prowadzi zdecydowanie w dół. Samochodem można tam dojechać tylko z jednej strony, od ul. Władysława Jagiełły, ale właściwie nie ma ona ani początku, ani końca. Od góry zamykają ją dwa domki, z których pierwszy powstał już prawie 30 lat temu, tzn. wtedy, gdy nic jeszcze w tym miejscu nie było, naturalnie poza Rotundą Pięciu Stołów. Potem dopiero powstały następne domy i ulice: Czereśniowa, Piastowska, Władysława Jagiełły.

Ulica prowadzi więc w dół, wzdłuż ładnych kolorowych domków, pojedynczych albo bliźniaczo połączonych. Widać, że mieszkańcy dbają o swoje otoczenie, jest wiele zieleni i kwiatowych ogródków. Szczególnie pięknie ulica "kazimierzowa" wygląda w okresie świąt  Bożego Narodzenia - takiego nagromadzenia kolorowych światełek, nie ma nigdzie w Trzebnicy. Tak bajecznie kolorowo i nastrojowo, zwłaszcza gdy spadnie śnieg, jest podobno w Las Vegas, a kiedyś było (sam to widziałem) w pobliskiej, ale już wielkopolskiej Słupi Kapitulnej.

Idąc w dół ulicą Kazimierza Wielkiego można także podziwiać piękne panoramy: po stronie prawej Kociej Góry, a na wprost - północnej części Trzebnicy. Ulica jest równa, pokryta asfaltem, chociaż zdarza się znaleźć tu wystającą ponad miarę pokrywę kanalizacyjną. Zwiedzanie tego uroczego zakątka miasta utrudnia nieco obecność swobodnie biegających (nie wiedzieć dlaczego) piesków, którym zdarza się obszczekiwać przechodniów, a to do przyjemnych rzeczy nie należy. Ulica nie jest krótka, a kończy się dość nagle na wysokiej skarpie. Na szczęście staraniem mieszkańców zbudowano porządne schodki (w zimie zawsze są odśnieżane!), którymi, stromo w dół, dojść można do ulicy księcia Henryka Brodatego vis a vis Kociej Góry.

Po opisaniu uroków tej drogi warto chyba przejść do jej nazwy. Sprawę można byłoby postawić tak: czy król Kazimierz, mimo, że uhonorowano go przydomkiem Wielki (jedyny przypadek w dziejach Polski), zasługuje na to być mieć ulicę w polskiej Trzebnicy. Zarzuca mu się bowiem, że zbyt pochopnie zrezygnował z włączenia do swego państwa śląskiej dzielnicy.

Na tron wstąpił w 1333 roku (a więc 100 lat po Henryku Brodatym), by kontynuować jednoczenie polskich ziem, które zapoczątkował jego ojciec Władysław Łokietek. Niestety Śląsk nie znalazł się wtedy w nowych granicach Polski. Główny tego powód to postępująca zależność śląskich książąt od władców Czech, którymi rządziła wtedy niemiecka dynastia Luksemburgów (po wymarciu czeskich Przemyślidów w 1306 r.). Stosunkowo szybko nastąpiło zhołdowanie większości władców Śląska, którzy w konsekwencji weszli w orbitę polityki zachodnioeuropejskiej i przestali interesować się losami tworzącego się na nowo państwa polskiego.

Kazimierz Wielki zasłynął jako dobry gospodarz, twórca nowych miast i fortyfikacji, kodyfikator praw, organizator Akademii Krakowskiej. Miał jako król wiele problemów, szczególnie z wzrastającym w potęgę Zakonem Krzyżackim. A ponieważ był natury pokojowej - wierzył w siłę dyplomacji - zawarł pokój z Krzyżakami (Kalisz -1343 r.), trudny, bo pozostawiający Pomorze poza granicami Polski (wróciło dopiero ponad 100 lat później).

Mówi się często, że Kazimierz przesunął terytorium Polski z zachodu na wschód: utracił  Śląsk z Wrocławiem, a zdobył na sześć wieków Ruś Halicką ze Lwowem. Jednak spotykane często stwierdzenie, mówiące że Kazimierz sprzedał Śląsk za cenę swej władzy królewskiej jest dość sporym uproszczeniem. W rzeczywistości, mimo niesprzyjających okoliczności Kazimierz czynił starania o odzyskanie także Śląska, popierał zbuntowanego przeciw Luksemburgom księcia świdnickiego Bolka, a nawet w 1345 r. rozpoczął wojnę o Śląsk z Czechami. Chociaż nie zmieniła ona biegu zdarzeń, to udało się chociaż utrzymać przynależność Wrocławia do archidiecezji gnieźnieńskiej.

Kazimierz zmarł w roku 1370. Chociaż nie udało mu się zrealizować wszystkich postawionych sobie celów, to zdołał doprowadzić do tego, że przez kilka następnych wieków stanowiła Polska istotny czynnik polityki europejskiej. Zasłynął najbardziej jako budowniczy. Współczesny mu kronikarz Janko z Czarnkowa tak o nim napisał: "Za panowania tego króla powstało w lasach, gajach i na koczowiskach prawie drugie tyle miast i wsi, ile ich przedtem było w Królestwie Polskim".

Ale Śląsk, a więc także Trzebnica poszedł już inną droga historycznego rozwoju. I tak trwało przez kolejnych sześć wieków... A lat temu prawie trzydzieści uznano, że w polskiej Trzebnicy należy uhonorować nową, piękną ulicą tego co "zostawił Polskę murowaną".

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do