
NOWa gazeta trzebnicka: - Konkurs na szefa trzebnickiego aquaparku wygrał nietrzebniczanin. Czy zgłaszając swoją ofertę, wiedział Pan, co to za miasto?
Krzysztof Kiniorski: - Z Trzebnicą łączy mnie szczery i bardzo ciepły sentyment od 1981 roku. Wspominam to miasto jako miejsce jednych z najbardziej udanych wakacji: a był to turnus w sanatorium w ramach leczenia skoliozy. Koniec tego turnusu wprawdzie wypadł w okresie ogłoszenia stanu wojennego, ale wcześniej mieliśmy wiele okazji do zwiedzania i poznania miasta i okolic. Był to pierwszy zapamiętany samodzielny wyjazd z domu na tak długo. Odebrałem więc tutaj też pewnego rodzaju szkołę samodzielności.
- Teraz przyjechał Pan jako specjalista od aquaparków, który doświadczenie zdobył zarządzając obiektem we Wrocławiu. Czym różnią się te baseny?
- Tych dwóch kompleksów nie da się porównać. Chciałbym, żebyśmy od razu odrzucili wszelkie sugestie dotyczące ich konkurencyjności. To są baseny o zupełnie innych przeznaczeniach. Wrocławski był budowany jako obiekt wielkopowierzchniowy dla tysięcy ludzi; może tam jednocześnie przebywać nawet 3,5 tys. osób. Trzebnicki został zaprojektowany jako kameralny aquapark na miarę gminy i okolic. Jest to uzasadnione ekonomicznie, bo basen trzeba nie tylko wybudować, ale także liczyć się z kosztami jego utrzymania. W budowie i eksploatacji aquaparku we Wrocławiu uczestniczyłem od początku, od pierwszego wbicia łopaty. Tamta inwestycja od początku borykała się z trudnościami, których nie dało się przewidzieć. Nie sprawdził się partner z Niemiec, który zaprojektował obiekt i miał nim zarządzać. Nie poradził sobie z tym i cały ciężar związany z zarządzaniem spadł na 6-osobową spółkę, która w myśl założeń miała tylko nadzorować działalność aquaparku. Uczyliśmy się od podstaw. Podglądać sąsiadów też za bardzo nie mogliśmy, bo okazało się, że w Polsce są zupełnie inne uwarunkowania. Na przykład w Niemczech właściciele takich obiektów zacierają ręce w okresie jesienno-zimowym, gdy pustoszeją naturalne plaże, u nas największa frekwencja przypadała w miesiącach letnich, wakacyjnych. Teraz jestem bogatszy o te doświadczenia i wykorzystam to w Trzebnicy, choć będę musiał brać także różnicę skal.
- Czy i jakie atrakcje oprócz wody zaproponuje klientom park wodny?
- Część z tych rzeczy pozostanie niespodzianką do czasu otwarcia. Dziś mogę powiedzieć, że oferta będzie składała się z dwóch zasadniczych elementów. Pierwsza część będzie związana stricte z profilem działalności, dla jakiej park został wybudowany: rekreacja i sporty wodne oraz sauna. Jeśli chodzi o rekreację i sporty, to po pierwsze mamy zjeżdżalnie, miejsca do pływania rekreacyjnego i wyczynowego, będziemy w nich prowadzili naukę pływania i zajęcia związane z ruchem w wodzie. Myślę, że nasza oferta przypadnie do gustu mieszkańcom w każdym wieku, z każdym portfelem. Podstawowym założeniem funkcjonowania parku jest to, że nie może to być obiekt dla elit; ani finansowej, ani pod względem sprawności fizycznej. Chcemy, żeby przychodzili tu ludzie, którzy dopiero chcą się nauczyć pływać, ale się wstydzą oraz ci, którym się wydaje, że na przyjście tu ich nie stać. Trzeba dodać, że są tu baseny zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Oprócz możliwości popływania będzie można zażyć odnowy biologicznej: czy to w klimacie skandynawskim, czy tureckim, bo są tu też łaźnie parowe. Będzie też oferta gastronomiczna. Marzy mi się w dalszej perspektywie, żebyśmy się stali także ośrodkiem centrotwórczym, gdzie będzie się odbywało aktywne życie Trzebnicy.
- Rozpoczęła się rekrutacja kadry. Kto może liczyć na zatrudnienie?
- Nie chcę robić desantu z innych aquaparków, chcę dać pracę młodym, często bezrobotnym trzebniczanom. Ze wstępnych rozmów wynika, że ludzie ci garną się do pracy w tym obiekcie, ale najpierw trzeba ich przeszkolić. Chciałbym, żeby kadrę na basenie tworzyli młodzi ludzie, ze sportowym zapałem, którym to, że będą instruktorami i ratownikami nie będzie wystarczało, że będą chcieli zaktywizować naszych klientów.
- Spytam, jeszcze o to, co jest teraz najważniejsze: termin otwarcia basenu. Mieszkańcy są już mocno zniecierpliwieni, bo już kilka dat nie zostało dotrzymanych. Ostatnio mówiło się o prezencie na Dzień Dziecka....
- Pracujemy nad tym, żeby obiekt oddać użytkownikom najszybciej jak to będzie możliwe. Z różnych powodów okołobudowlanych nie udało się to do tej pory. Ja mogę zadeklarować jedną rzecz: w momencie, gdy oficjalnie z moich ust padnie jakiś termin, to zostanie on dotrzymany. Jest to termin, o którym wcześniej mówił burmistrz Trzebnicy: aquapark chcielibyśmy oddać na wakacje. W tej chwili podanie dokładnej daty jest niemożliwe chociażby z tego powodu, że trwają procedury odbiorowe, zaczęła się rekrutacja, po niej będą się odbywały szkolenia pracowników....
- Ale te procedury są takie same dla wszystkich tego typu obiektów i czas ich trwania można z dużą precyzją określić...
- Basen to jest budowla bardzo skomplikowana. Zainstalowano tu wiele urządzeń, zamontowano wiele różnego rodzaju materiałów, od bezawaryjności których będzie zależało zdrowie, a nawet życie setek ludzi. Bezpieczeństwo zależy nie tylko od urządzeń. Również od poziomu wyszkolenia ludzi, którzy będą w "Zdroju" pracować. Tych ludzi trzeba nie tylko zatrudnić, ale też przygotować do pracy i wszystkich sytuacji, jakie mogą ich w niej spotkać Nie zdecyduję się na otwarcie, jeżeli nie będę w stu procentach przekonany, że cały obiekt jest bezpieczny.
- Dziękuję za rozmowę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie