
Agata Lorenz ma 25 lat i od dziewięciu choruje na nadciśnienie tętnicze, jak sama mówi leczyła się w wielu szpitalach, przeszła wszelkie możliwe badania. Skoki ciśnienia zdarzają się mniej więcej raz w miesiącu i wahają się w granicach 200/120, 190/120: - Mieszkam sama z 7 - letnią córką i po prostu się boję. Boję się, że któregoś dnia mnie zabraknie, chociaż wydaje się, że 25-letni człowiek ma przed sobą całe życie - zaczyna opisywać swoją historię.
Do zdarzenia doszło późnym wieczorem 30 maja, kiedy pani Agata poczuła się źle. Pomimo przyjęcia lekarstw ciśnienie nadal miała wysokie (190/100): - Potem poleciała mi krew z nosa. Odczekałam tyle czasu, ile powinnam odczekać na spadek ciśnienia, lecz nie było żadnej poprawy. Postanowiłam więc zadzwonić na pogotowie. Po drugiej stronie odezwała się pani z pogotowia ratunkowego Milicz-Trzebnica, którą, po opowiedzeniu sytuacji, poprosiłam o przysłanie do mnie karetki, w celu pomocy zbicia ciśnienia. Usłyszałam, że mam się uspokoić. Z tym, że ja wcale nie byłam zdenerwowana. Potrzebowałam tylko pomocy. Pani dyspozytorka poprosiła bym poczekała i poprosiła do telefonu lekarza. W słuchawce usłyszałam: "Lekarz dyżurny - słucham". Po raz drugi już opowiedziałam całą sytuację, jakie przyjmuję leki stale i jakie zażyłam tym razem. Ponownie, tym razem od lekarza usłyszałam, że mam się wyciszyć i wziąć coś na uspokojenie! Nie przekonywały go moje wyjaśnienia, że się niczym nie denerwowałam. Powiedziałam, że mieszkam sama z dzieckiem i nie mam możliwości bywyjść z domu o godzinie 23 i iść na pogotowie, z lecącą z nosa krwią i bolącą do granic wytrzymałości głową. W odpowiedzi usłyszałam: "To sąsiadka nie może zostać z dzieckiem? Proszę wziąć na uspokojenie i za 15 minut zadzwonić". Czy to są jakieś kpiny? Być może gdyby to były godziny popołudniowe, mimo bolącej głową i w przy takim ciśnieniu dałabym radę iść, to poszłabym, ale nie o godzinie 23! Czy pan doktor G. i pani dyspozytor zdają sobie sprawę z tego, że zaniedbali w ten sposób swoje obowiązki? Oczywiście pogotowie nie zostało wysłane. Pewnie już o tym dawno nie pamiętają, bo przecież po co!? Czy ktokolwiek wtedy pomyślał o tym, że ja takiego skoku ciśnienia po prostu mogę nie wytrzymać? To 15 minut było na co? Na to żeby wzrosło mi jeszcze bardziej? Czy może na to, żebym w końcu dostała jakiegoś wylewu? - dodała nasza rozmówczyni.
- Jako mieszkanka Żmigrodu wiem, że ratownicy z naszej podstacji są otwarci na wszelką pomoc, gdy tylko komuś potrzeba jej udzielić. Ale chyba nie można tego powiedzieć o osobach odpowiedzialnych za to, by pogotowie wysłać do potrzebującego. Czy ja jestem gorsza niż pijaczek leżący pod sklepem, do którego karetka przyjeżdża? Nie jestem ani histerykiem, ani hipochondrykiem, mam prawo otrzymać pomoc, o którą proszę! Kto ponosiłby odpowiedzialność za to, gdybym straciła przytomność, a moja córka znalazłaby mnie w pokoju? Kto ponosiłby odpowiedzialność za to, gdyby stało się najgorsze? Te pytania pozostaną zapewne na długo w mojej głowie. Dobrze byłoby, gdyby zadały sobie je jeszcze dwie osoby - zastanawia się p. Agata.
Zadzwoniliśmy na pogotowie. Dyspozytorka powiedziała jednak, że w zeszycie nie odnotowano takiego zgłoszenia, a wpisywane są wszystkie (zarówno przyjęte, jak i odwoływane): - Nie sądzę, żeby którakolwiek z koleżanek ośmieliłaby się powiedzieć coś takiego - usłyszeliśmy w odpowiedzi.
Pani Agata jednak podtrzymuje swoją wersję wydarzeń: - Nie mam nic do ukrycia. Tej nocy zadzwoniłam po mamę, która zaopiekowała się moim dzieckiem, a sama z bolącą głową i krwawieniem z nosa udałam się na żmigrodzkie pogotowie, gdzie lekarze udzielili mi pomocy - dodaje kobieta.
Ponieważ wszystkie rozmowy prowadzone przez telefon alarmowy powinny być nagrywane, spróbowaliśmy sprawdzić we wrocławskiej centrali Pogotowia Ratunkowego, kto i jakiej pomocy wzywał 30 maja. Niestety, jak nas poinformowano w piątek, nie było osoby kompetentnej do rozmowy z prasą, bo kierownictwo przebywało na wyjeździe ratowników medycznych w Świdnicy.
Do sprawy wrócimy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie