
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o skargach trzebniczan na nie przyzwoite sceny, jakie ponoć można zobaczyć na ul. Grunwaldzkiej na budowie parkingu samochodowego: przechodnie, a także dzieci bawiące się na pobliskim placu zabaw mieliby być narażeni na widok robotników załatwiających - z powodu braku toalety - swoje potrzeby fizjologiczne pod klasztornym murem. Nasz informator zapewniał, że pretensje ma nie tyle do pracowników, którzy "jak ich przypili" nie mają gdzie załatwiać pilnych potrzeb, co do szefów firmy, którzy oszczędzając na ludziach narażają ich na cierpienie i krytykę.
Na miejscu stwierdziliśmy, że rzeczywiście nie ma żadnej toalety, ale kierownik zapewnił nas że sprawa toalet została rozwiązana dzięki współpracy z siostrami boromeuszkami. - Owszem, do tej pory nie zdążyliśmy sprowadzić toalet, ponieważ przeciągnęły się procedury załatwiania. Umówiliśmy się jednak z siostrami, które w zamian za materiały budowlane otworzyły nam bramę i pozwoliły korzystać z toalet u siebie - mówił nam wtedy Aleksander Szajwaj. Był pewien, że nikt z pracowników tych spraw nie załatwiał publicznie, bo... wśród załogi jest kobieta... Jednak nie wykluczył, że ktoś mógł się w tym celu chować w chaszczach pobliskiego skweru... Zapewnił także, że przenośna toaleta jest załatwiana i niedługo pojawi się na budowie.
Rzeczywiście, na trzeci dzień od ukazania się gazety w kioskach, na chodniku przy budowanym parkingu stanął toy toy.
Właściciel firmy Edward Różański zapewnił nas, że tojtojkowy problem został pomyślnie załatwiony. Niezbędny "obiekt" już jest, będzie przez specjalistyczną firmę opróżniany i przewożony na miejsce nowych budów.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie