
Tak się szczęśliwie stało, że "dom na wzgórzu" przetrwał nienaruszony zawieruchę okołowojennych zniszczeń miasta; nosi dziś nr 2. W 1945 roku umieszczono w nim bardzo ważną wtedy organizację - Polski Czerwony Krzyż i stąd zapewne bezimienną dotąd ulicę nazwano Samarytańską.
Ten dom na górce, prawda, że dziś trochę zniszczony, nadal przyciąga swą piękną oryginalnością (przy okazji tego felietonu pierwszy raz widziałem go z bliska). Równie tajemnicza jest druga strona ulicy (lewa, idąc od Oleśnickiej). Za płotem mamy tam sporą górkę, trochę zieloną, trochę zaoraną. Ta cześć Trzebnicy należy do klasztoru sióstr boromeuszek, a główne wejście jest od ulicy Grunwaldzkiej. Tam jeszcze nie byłem, ale sprawdziłem, że krzyż i kaplica na szczycie wzgórza mają już ponad 110 lat.
Ulica Samarytańska składa się z trzech wyraźnie różniących się części, wznoszących się coraz wyżej. Pierwsza, najstarsza wspina się do ulicy Stanisława Moniuszki. Nawierzchnia tu taka sobie, nieco dziurawa. Po dojściu do ulicy wielkiego kompozytora wydaje się, że to już koniec Samarytańskiej, tymczasem ona przecina główną drogę i przekształca się w wąską ścieżkę, dostępną jedynie dla pieszych i rowerzystów (jeśli jest sucho). Uwagę przyciąga tu piękna, szczególnie wiosenną porą, szata roślinna. Po lewej (nieparzystej stronie) zakwitła niedawno piękna różowa magnolia, bo wszak nastała pora kwitnienia tych pięknych drzewek (nawiasem mówiąc pierwsza, którą w tym roku znalazłem obsypaną kwieciem, była wspaniała magnolia na ul. Marii Konopnickiej).
A kiedy już wdrapiemy się ścieżką samarytańską do ulicy Fryderyka Chopina, znów czeka nas zaskoczenie, bo ulica, która wydaje się być zakończoną, nagle odnajduje się po drugiej stronie (właściwie jest nieco przesunięta w lewo) i ...jeszcze trochę wspina się w górę (chyba na 200 metrów nad poziom morza), by po parudziesięciu metrach dobrej, asfaltowej nawierzchni nieoczekiwanie i definitywnie się zakończyć. Dalsza droga zagrodzona jest wybudowanym prostopadle do niej domkiem. Nie da się niestety dojść do pobliskiej ulicy Grunwaldzkiej. Ostatnia część ulicy Samarytańskiej ma już regularną zabudowę ładnych i kolorowych domów.
Opisywana dziś uliczka (bo jest ulicą niewielką) zatacza więc piękny łuk; początkowo ma kierunek północno - wschodni, a na końcu północno - zachodni. Jej niewątpliwym walorem są piękne widoki, szczególnie na klasztor i bazylikę, początkowo bliskie, a na końcu wędrówki znajdujące się głęboko w dole. Warto więc poznać ulicę Samarytańską, bardzo spokojną i nieskażoną odgłosami cywilizacji. Gdybym był poetą, potrafiłbym z pewnością za pomocą rymów rytmicznych oddać jeszcze więcej uroków i powabów tej drogi, zwłaszcza w porze, gdy wkrótce "wiosna buchnie majem".
A ponieważ piszę tylko prozą, to wrócę jeszcze do nazwy ulicy. Kojarzy się ona z całą pewnością z fragmentami Ewangelii. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie opowiada o przedstawicielu tego narodu, który, w przeciwieństwie do kapłana i lewity, zaopiekował się człowiekiem ograbionym i pobitym przez zbójców. Opatrzył jego rany, umieścił w gospodzie, a odchodząc dał gospodarzowi dwa denary, wypowiadając znamienne słowa: "Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał". Inny piękny fragment ewangelicznej opowieści mówi o spotkaniu Jezusa z kobietą przy studni. Ona była właśnie Samarytanką, przedstawicielką obcego narodu (Samarytanie uznawali ze Starego Testamentu jedynie Pięcioksiąg, którego wskazania przestrzegali nadzwyczaj skrupulatnie). Ale po kilku zdaniach rozmowy poprosiła Go: "Panie, daj mi takiej wody, abym już więcej nie odczuwała pragnienia i nie musiała przychodzić tutaj i czerpać."
Samarytanie to dziś niewielka semicka grupa etniczno - religijna, licząca niewiele ponad 700 osób. Ich święta góra to Garizim, wznoszący się na wysokość 881 m n.p.m. na południe od miasta Nablus. Obok niej znajduje się bliźniacza góra Ebal, która jest przeklęta przez Boga.
Dziś przyjęło się określać samarytaninem człowieka miłosiernego, współczującego, uczynnego, pielęgnującego chorych. Na zakończenie warto jeszcze dodać, że jeden z najcenniejszych, znajdujących się w Polsce obrazów to namalowane w 1638 r. płótno wielkiego Rembrandta. "Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem", które znajduje się w Muzeum Czartoryskich w Krakowie.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie