
Za kilka dni będziemy świętować Wielkanoc. "Chrystus zmartwychwstał!" - to radosne wezwanie jak komenda wojskowa będzie rozbrzmiewać na świecie w różnych językach i na różne sposoby. Już na początku wigilii paschalnej w Wielką Sobotę w śpiewie "Exultet" usłyszymy zaproszenie do radości:
"Weselcie się już, zastępy Aniołów w niebie!
Weselcie się, słudzy Boży.
Na zwycięstwo tak wielkiego Króla.
Niech zabrzmią dzwony głoszące zbawienie!
Raduj się, ziemio, (...)
Raduj się, Kościele święty, Matko nasza!".
Wielkanoc zaprasza nas, aby nie tylko słuchać Jezusa, lecz także słuchając Go, uczyć się patrzeć z nadzieją. Wielkanoc dodaje nam odwagi, abyśmy - patrząc na Pana Jezusa, zabitego i zmartwychwstałego, odkrywali otwartą szczelinę w niebie, przez którą w nasze życie przebije się coś ze światła Bożego. Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa daje nam moc do przeżywania w pełni tego, co przynosi nam życie: praca, modlitwa, troski, choroba, konflikty, samotność, starość - we wszystkim tym, przez życie, które Chrystus dla nas wygrał, możemy być zwycięzcami. Gdy śpiewamy "Chrystus zmartwychwstał", wierzymy, że teraz Chrystus może dla nas wszystko uczynić. Ale ta wielkanocna radość pokryje się rdzą, jeśli nie poddamy jej doświadczeniu Wielkanocy, doświadczeniu nowego życia.
Kościoły wschodnie nawet w okresach największych prześladowań zachowały tzw. risus paschalis - "śmiech wielkanocny". Kiedy w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego diakon odczytał z Ewangelii relację pierwszych świadków o zmartwychwstaniu, wszyscy obecni w świątyni wybuchali gromkim śmiechem. To była ich odpowiedź na usłyszaną Dobrą Nowinę, chociaż w tym czasie ich współwyznawcy byli prześladowani za wiarę. "Śmiech wielkanocny" jest więc nierozerwalnie związany z wiarą chrześcijańską i winien znajdować odzwierciedlenie w życiu codziennym. Także liturgia barokowa zawierała kiedyś "risus paschalis", "śmiech wielkanocny". Jak pisze kardynał Józef Ratzinger w jednym ze swoich artykułów, kazanie wielkanocne musiało być ozdobione pewną historyjką pobudzającą do śmiechu, tak że wierni w kościele reagowali radosnym wybuchem śmiechu. Owszem, ta forma chrześcijańskiej radości mogła być trochę powierzchowna i płytka, ale czyż nie jest jednak czymś bardzo pięknym i stosownym, że uśmiech stał się symbolem liturgicznym?
Wielkość i charyzmat Jana Pawła II przejawiają się nie tylko w jego oficjalnych wystąpieniach, ale także w poczuciu humoru, którym okraszane były nawet najbardziej poważne jego przemówienia i spotkania. Znany był ze swojego poczucia humoru, którego nie stracił po zostaniu biskupem, nominacji kardynalskiej, a także po wyborze na Stolicę Piotrową. Niezwykłe pod tym względem były spotkania Jana Pawła II z tłumami wiernych podczas jego pielgrzymek do Ojczyzny.
W ramach Wielkiego Jubileuszu 2000 r. Jan Paweł II w spotkaniu z przedstawicielami świata teatru, kina, telewizji i muzyki (17 XII 2000) apelował, aby nieśli oni światu Chrystusowy pokój i radość. Powiedział wówczas Ojciec św. m.in.: "Radość płynąca z łaski Bożej nie jest jednak powierzchowną i chwilową wesołością. Jest radością głęboką, zakorzenioną w sercu i zdolną przeniknąć całe życie wierzącego. Radością, która może współistnieć z trudnościami, z bolesnymi doświadczeniami, a nawet - jakkolwiek może się to wydawać paradoksem - z cierpieniem i śmiercią. Jest to radość Bożego Narodzenia i Wielkanocy, dar Wcielonego Syna Bożego, który umarł i zmartwychwstał; radość, której nikt nie może odebrać tym, co są zjednoczeni z Nim w wierze i w działaniu (por. J 16,22-23)".
Święty Paweł w swoim liście do Filipian zachęca do radości: "Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!" (Flp 4,4), jednocześnie podaje jednak warunki możliwości takiej radości: "Pokój Boży (...) będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie" (Flp 4,7).
Prawdziwej radości nie da się wywołać w sposób sztuczny. Jest ona nierozerwalnie związana z pokojem, który rodzi się w ludzkim sercu pod wpływem doświadczenia Boga. Chrześcijanin powinien być zatem człowiekiem radości, przynajmniej tak to wygląda w teorii. A jak jest w rzeczywistości? Codzienność pokazuje bardzo często chrześcijaństwo miałkie i bezbarwne, dalekie od ideału, do którego nawoływał św. Paweł. Dzieje się tak, ponieważ nasze ludzkie serce ciągle pozostaje uwikłane w wiele bolesnych doświadczeń, lęków i zranień, które zagłuszają w nas owo fundamentalne doświadczenie Bożej Obecności - źródło prawdziwej radości. Nie będzie w naszym życiu prawdziwej radości w Duchu Świętym, jeżeli najpierw nie obudzimy naszego serca. Aby żyć pełnią życia - w radości i mocy Ducha Świętego, trzeba najpierw poddać Jego działaniu te wszystkie miejsca w nas, od których chcielibyśmy uciec. Trzeba nam zatem, wzorem uczniów idących do Emaus, powrócić do naszej Jerozolimy, powrócić tam razem ze Zmartwychwstałym Jezusem, który daje się człowiekowi rozpoznać na drogach modlitwy. I właśnie to doświadczenie uzdrawiającej obecności Boga stanie się w nas podstawą autentycznej chrześcijańskiej radości.
Św. Urszula Ledóchowska w jednym z listów do swoich współsióstr pisała: "Podaję wam tu rodzaj apostolstwa, które nie domaga się od was ciężkiej pracy, wielkich umartwień i trudów, ale które szczególnie dziś, w naszych czasach, bardzo jest pożądane, potrzebne i skuteczne, mianowicie apostolstwo uśmiechu".
Coraz bardziej nabieram przekonania, że chrześcijańska radość musi toczyć bezpardonową walkę z lękiem i smutkiem. Lęk w naszym życiu będzie obecny zawsze, aż do końca. Ale radość paschalna jest pewnością, że możemy pokonać każdy lęk. Problemem jest nasze przywiązanie do smutków. Łatwiej jest ponarzekać, zwalić winę na przebyte choroby, na złe czasy, w których przyszło nam żyć i pracować, niż zmobilizować się. Bycie radosnym na co dzień wymaga wysiłku i zobowiązuje. Człowiek radosny jest zarazem gotowy do działania, można powiedzieć: chce mu się żyć. Łatwiej jest usprawiedliwić swoje lenistwo, zgorzknienie, bierność i ponuractwo, niż pokonać je.
Świętując Wielkanoc, życzmy sobie wzajemnie radości i pokoju, byśmy nie emanowali smutkiem i zgorzknieniem.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie