
Wydział trzebnickiego sądu pracy utworzono w 2005 r., ponieważ ilość zgłaszanych spraw z powiatów trzebnickiego i milickiego była bardzo duża, a pracodawcy często tłumaczyli, że nie stać ich na kupno biletu, by dojechać na sprawę we Wrocławia.
Decyzją Ministerstwa Sprawiedliwości przeprowadzono kontrole w całej Polsce, których wyniki zdecydowały o likwidacji blisko 130 mniejszych wydziałów pracy, w tym także trzebnickiego. Aby dany wydział mógł dalej funkcjonować musiał spełniać postawione kryteria: pod uwagę brano ilość spraw prowadzonych w 2009 r. - zdecydowano wówczas, że nie może być ich mniej niż 120, ponadto obsada sędziowska nie mogła być niższa niż pół etatu, a z tym niestety było trudno: - Zawsze pracował sędzia na 1 lub 1,5 etatu. Akurat w 2009 r. było kilka zmian kadrowych, co spowodowało, że to był ubogi rok jeśli chodzi o kadry sędziów, bowiem okazało się, że zatrudnionych sędziów jest mniej niż pół etatu. Wizytator z Sądu Okręgowego, który przeprowadzał u nas kontrolę zalecił, żeby obsadę zwiększyć. Tak też się stało. W 2010 r. obsada sędziowska wzrosła do 2/3, spraw było relatywnie dużo, bo ok 140 rocznie, jednak decyzja zapadła - mówi przewodniczący sądu pracy Sławomir Różycki.
Postanowiono jednak zrobić wszystko, by minister cofnął wydaną decyzję. Apel, który wystosowano, podpisali starostowie powiatu trzebnickiego i milickiego, a po terenie Trzebnicy krążyła petycja dotycząca anulowania wydanej decyzji: - Nie wiem kto był jej inicjatorem. Na pewno udział w jej stworzeniu mieli adwokaci, a zarazem radni miejscy. Dla nich likwidacja trzebnickiego sądu też będzie utrudnieniem, ponieważ żeby przejrzeć akta sprawy będą musieli jeździć do Wrocławia. Ponadto tutaj mają swoich wyborców i startując do rady w pewien sposób zobowiązali się do tego, by reprezentować na miejscu ich interesy - dodaje sędzia.
Sławomir Różycki zauważa, że celem ministra miały być oszczędności: likwidacja małych wydziałów na rzecz centralizacji, jednak to się mija z celem, ponieważ we Wrocławiu zostanie utworzony dodatkowy, drugi wydział pracy. - Wracamy do sytuacji sprzed 5 lat, a trzebnicki wydział nawet nie zdążył się sprawdzić. Ludzie, którzy zostali zwolnieni dyscyplinarnie, którym pracodawca nie wypłacał po 2-3 miesiące pensji przychodzą do nas jak po ostatnią deskę ratunku. Często wyznaczaliśmy szybsze terminy rozpraw, bo ci ludzie nie mieli nawet 6-7 zł na bilet. A co mają powiedzieć teraz, kiedy za podróż w jedną stronę będą musieli zapłacić nawet 56 kilkadziesiąt złotych. Z najbardziej oddalonych miejscowości w powiecie milickim odległość do Wrocławia wynosi 70 km i czasem nie ma nawet połączenia autobusowego? Uważam, że część osób zrezygnuje i nie będzie zgłaszała spraw do sądu, przez co pracodawca będzie mógł sobie na więcej pozwolić - zauważa Sławomir Różycki.
Oczywiście sprawy prowadzone przez wrocławski Sąd Pracy będą trwały dłużej, niż miało to miejsce w trzebnickim wydziale, ponadto we Wrocławiu będzie pracowało kilkunastu sędziów - każdy z nich będzie miał swoją linię orzeczniczą, co może doprowadzić, zdaniem sędziego Różyckiego do częstszego (i bardziej bezkarnego) łamania praw pracowniczych przez pracodawców: - Nie będzie jednej linii orzeczniczej, jak to miało miejsce w Trzebnicy, którą każdy pracodawca znał i w obrębie której się poruszał. Teraz jego sprawa zależeć będzie od sędziego na jakiego trafi - dodaje.
Rozporządzenie ministra w sprawie likwidacji sądu zostało opublikowane 18 marca i wchodzi w życie 1 kwietnia. Wszelkie sprawy z maja i kwietnia już zostały przekazane do wrocławskiego sądu. W niedługim czasie trafią tam akta i repertoria.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie