
Tadeusz Fąfara od 20 lat żyje w nieformalnym związku. Niestety, kobieta z którą mieszka nie stroni od alkoholu. Częste kłótnie, awantury, to norma: - To się nie zaczęło od wczoraj, tylko ciągnie się przez lata . Mieszkam tutaj już 5 lat i od tego czasu problem się pojawia - zaczyna opowiadać Tadeusz Szopiński, - Ale tak naprawdę to od 2 lat nie możemy sobie z nią poradzić - wtrąca Małgorzata Kostecka, która mieszka naprzeciwko pana Fąfary.
Sąsiedzi twierdzą, że jakiekolwiek rozmowy z sąsiadami nie dają żadnego rezultatu. Pan Tadeusz, sprawny, chociaż już ponad 90-letni mężczyzna, najpierw zarzeka się, że porozmawia i skieruje panią Mariolę na leczenie, potem niczego nie pamięta. - Nieraz Mariola stoi w nocy na klatce schodowej i krzyczy "Tadeo, I love you", potem wyzywa całą jego rodzinę, twierdząc, że wszyscy chcą go okraść. Wyzywa mnie i koleżankę Gosię, kiedy tylko spotka nas na ulicy - dodaje Anna Majchrzak, także mieszkanka tego bloku.
Największym problemem mieszkańców jest to, że konkubina jednego z lokatorów tygodniami pomieszkuje w piwnicach, które potem strasznie śmierdzą: potem, tanim winem, papierosami. Kiedy zeszłam do piwnicy odór był nie do wytrzymania:- Mieszkam nad ich piwnicą, więc ten cały smród przechodzi do mnie, do kuchni i łazienki. W nocy Mariola wali w rury i krzyczy, czy ją słychać - opowiada Małgorzata Kostecka. - Potrafi spać na wycieraczkach w piwnicy, które niejednokrotnie wybrudziła, już nie powiem pani czym - dodaje.
Pani Kostecka chciałaby wiedzieć, czy istnieje możliwość pozbawienia pana Fąfary prawa do użytkowania piwnicy? - Nie ma takiej możliwości, każdy z lokatorów ma możliwość użytkowania piwnicy - mówi prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Marian Błaś.
Jedna z sąsiadek opowiada, że nie mogła wejść do piwnicy, ponieważ od wewnątrz tkwił ułamany zamek: - Panowie z administracji wiertarką rozwiercali zamek, już drugi raz powtarza się sytuacja, gdy wymieniany jest z naszego funduszu remontowego. A przecież za te pieniądze można naprawić domofon, który psuje się co miesiąc, albo nawet ocieplić ścianę budynków. A tak będziemy płacić za wymianę okien i zamków. Kiedy weszliśmy do środka w środku leżały jej ubrania, szczoteczka do zębów, 6 paczek zapałek i kartony, na których spała. Kiedy z administracji rozwiercali nam zamek chciałam wejść i ją wyprowadzić, ale "skubana" uciekła oknem - mówi pani Anna Majchrzak.
Sąsiedzi dodają, że pani Mariola bardzo często śpi na klatce schodowej, na półpiętrze. Teraz kiedy wchodzą na klatkę schodową nie reagują już na leżącą kobietę, tylko omijają ją. Próbowałam także porozmawiać z panią Mariolą, kobieta pomimo wczesnych godzin przedpołudniowych już była pod wpływem alkoholu: - Śpię w piwnicach kiedy Tadziu nie chce mnie wpuścić, albo kiedy zapomni wyjąć z zamka klucz. Nadal będę to robić - powiedziała. Pan Tadeusz dodał, że chciałby wysłać kobietę na odwyk, ale "nie ma z kim rozmawiać".
Zdesperowani sąsiedzi na początku marca wysłali skargę do spółdzielni na uciążliwą sąsiadkę. Wytknęli jej wulgarne zachowanie, bójki na klatce schodowej między konkubentami, pomieszkiwania w piwnicach. W przesłanej odpowiedzi prezes powołał się na regulamin porządkowy, który stanowi: "Warunkiem zgodnego współżycia mieszkańców osiedla (domu) jest wzajemna pomoc i poszanowanie ciszy i spokoju, a w godz. od 22 do 6 obowiązuje cisza nocna" - Niech nie traktują nas jak dzieci, wiemy, że obowiązuje cisza nocna - odpowiadają lokatorzy. Prezes spółdzielni nie chce komentować zaistniałej sytuacji: - O sprawie dowiedziałem się od niedawna, odpowiedzi udzieliłem mieszkańcom na piśmie - dodaje.
Zadzwoniliśmy na policję, chcieliśmy zapytać co w sprawie notorycznego zakłócania ciszy nocnej i spokoju mieszkańców mogą zrobić wezwani funkcjonariusze: - Jeśli znajdą się osoby, które napiszą odpowiedni wniosek, opisując trudną sytuację np. gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie zagrożenia czyjegoś życia, wtedy interweniujemy na dwa sposoby: wypisujemy mandat, a jeśli wezwania bardzo często się powtarzają, możemy wysłać taką osobę nawet na przymusowy odwyk. Powiadamiamy odpowiednie instytucje: prokuraturę, a w szczególnych przypadkach pełnomocnika ds. rozwiązywania problemów alkoholowych i gops. Potem wszczynamy postępowania (sprawdzamy ilość zgłoszeń, badamy sprawę). Najpierw daną osobę, która boryka się z problemem alkoholowym bada lekarz, potem sprawa trafia do sądu. Przymusowe leczenie trwa od 1 do 6 miesięcy. Każdy może taki wniosek napisać: najbliższa rodzina albo sąsiedzi - wyjaśnia Paweł Doleżał, kierownik rewiru dzielnicowych.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie