
Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania rozmawialiśmy o atmosferze w jaka panowała podczas prac wykopaliskowych i o warunkach zamieszkania. - Warunki pracy i pobytu mieliśmy dobre. Mieszkaliśmy w pobliskim hotelu, nieopodal miejsca badań - powiedział Paweł. - Nasze ekipa składała się z 12 archeologów i dwóch geodetów. Towarzyszyły nam inne osoby, także prokurator. Wśród archeologów były osoby z dużym doświadczeniem i młodzi, w moim wieku. Pracowaliśmy tam dwa tygodnie, bo takie były ustalenia z władzami Rosji.
Po tej wstępnej informacji zebrani wysłuchali małego wykładu historycznego na temat Smoleńska. Usłyszeliśmy o tym, jak w 1410 roku rycerze smoleńskiej chorągwi wspomagali Władysława Jagiełłę w bitwie grunwaldzkiej i o tym, że Smoleńsk był miejscem zaciętych walki z Niemcami w 1941 roku i w dwa lata potem w zwycięskim pochodzie Armii Czerwonej na zachód. Następnie rozpoczęła się prezentacja zdjęć terenu katastrofy z 10 kwietnia i miejsc badań archeologicznych:
- Ta ścięta brzoza jest pierwszym drzewem, o jakie zahaczył skrzydłem samolot. A drugie zdjęcie satelitarne pokazuje leżące obok drzewa skrzydło oderwane z samolotu. Dalej widzimy jak samolot kosił kolejne drzewa i jedno z nich zostało ścięte w połowie, - objaśniał archeolog.
- Teren, jaki objęliśmy badania wynosił około 150 metrów długości i około 80 m szerokości. Szczątki samolotu znajdowaliśmy w różnych miejscach, a wykrywacz metali odnajdował nawet nity kadłuba. Było to badanie powierzchniowe, wejścia głębsze mieliśmy tylko w przypadku wykrycia przez przyrządy zagłębionych części metalowych. Odnajdowaliśmy części samolotu odzieży, ciał. Nasze znaleziska w 90 % dotyczyły katastrofy, a w 10% innych przedmiotów, między innymi pozostałości wojennych walk.... - tłumaczył Paweł Konczewski. - Jak powiedziałem prowadziliśmy badania powierzchniowe, przy użyciu wykrywacza metali i odwierty dla poznania struktury gruntu, Najwięcej czasu i pracy pochłonęły nam prace końcowe: analizy znalezisk, ich oznakowanie opisywanie, dokumentowanie. Wszystkie znaleziska przekazaliśmy prokuratorom rosyjskim...
Słuchacze zadawali pytania, które dotyczyły wielu spraw. Pytano m.in. czy na badaczy były wywierane jakieś naciski. Paweł odpowiedział wprost:- Wykonywaliśmy powinności archeologa. Nikt nie zaglądał nam pod łopatę. Gdy zachodziła potrzeba wzywaliśmy przedstawiciela władz rosyjskich. W badaniach nie mieliśmy żadnych przeszkód, natomiast w opisie niektórych znalezisk pomagali nam specjaliści rosyjscy.
Po wystąpieniu Pawła Konczewskiego trwała jeszcze dyskusja na temat "sprawy smoleńskiej". Nie wdając się w szczegóły została ona zakończona stwierdzeniem, że najbardziej słusznym jest stanowisko o bardzo ostrożnym formułowaniu opinii na temat tej tragedii.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie