Reklama

Byłem w Smoleńsku

14/02/2011 18:55
W czwartkowy wieczór członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Trzebnickiej gościli trzebniczanina Pawła Konczewskiego, Jest on archeologiem, który na łamach "Śląskich sprawozdań archeologicznych", pisał m.in. o znaleziskach w Trzebnicy. W ostatnich tygodniach był członkiem ekipy archeologów badających miejsce katastrofy smoleńskiej.

Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania rozmawialiśmy o atmosferze w jaka panowała  podczas prac wykopaliskowych i o warunkach zamieszkania. - Warunki pracy i pobytu mieliśmy dobre. Mieszkaliśmy w pobliskim hotelu, nieopodal miejsca badań - powiedział Paweł. - Nasze ekipa  składała się z 12 archeologów i dwóch geodetów. Towarzyszyły nam inne osoby, także prokurator. Wśród archeologów były osoby z dużym doświadczeniem i młodzi, w moim wieku. Pracowaliśmy tam dwa tygodnie, bo takie były ustalenia z władzami Rosji.

Po tej wstępnej informacji zebrani wysłuchali małego wykładu historycznego na temat Smoleńska. Usłyszeliśmy o tym, jak w 1410 roku rycerze smoleńskiej chorągwi wspomagali Władysława Jagiełłę w bitwie grunwaldzkiej i o tym, że Smoleńsk był miejscem zaciętych walki z Niemcami w 1941 roku i w dwa lata potem w zwycięskim pochodzie Armii Czerwonej na zachód. Następnie rozpoczęła się prezentacja zdjęć terenu katastrofy z 10 kwietnia i miejsc badań archeologicznych:

- Ta ścięta brzoza jest pierwszym drzewem, o jakie zahaczył skrzydłem samolot. A drugie zdjęcie satelitarne pokazuje leżące obok drzewa skrzydło oderwane z samolotu. Dalej widzimy jak samolot kosił kolejne drzewa i jedno z nich zostało ścięte w połowie, - objaśniał archeolog.

- Teren, jaki objęliśmy badania wynosił około 150 metrów długości i około 80 m szerokości. Szczątki samolotu znajdowaliśmy w różnych miejscach, a wykrywacz metali odnajdował nawet nity kadłuba. Było to badanie powierzchniowe, wejścia głębsze mieliśmy tylko w przypadku wykrycia przez przyrządy zagłębionych części metalowych. Odnajdowaliśmy części samolotu odzieży, ciał. Nasze znaleziska w 90 % dotyczyły katastrofy, a w 10% innych przedmiotów, między innymi pozostałości wojennych walk.... - tłumaczył Paweł Konczewski. -  Jak powiedziałem prowadziliśmy badania powierzchniowe, przy użyciu wykrywacza metali i odwierty dla poznania struktury gruntu, Najwięcej czasu i pracy pochłonęły nam prace końcowe: analizy znalezisk, ich oznakowanie opisywanie, dokumentowanie. Wszystkie znaleziska przekazaliśmy prokuratorom rosyjskim...

Słuchacze zadawali pytania, które dotyczyły wielu spraw. Pytano m.in. czy na badaczy były wywierane  jakieś naciski. Paweł odpowiedział wprost:- Wykonywaliśmy powinności archeologa. Nikt nie zaglądał nam pod łopatę. Gdy zachodziła potrzeba wzywaliśmy przedstawiciela władz rosyjskich. W badaniach nie mieliśmy żadnych przeszkód, natomiast w opisie niektórych znalezisk pomagali nam specjaliści rosyjscy.

Po wystąpieniu Pawła Konczewskiego trwała jeszcze dyskusja na temat "sprawy smoleńskiej". Nie wdając się w szczegóły została ona zakończona stwierdzeniem, że najbardziej słusznym jest stanowisko o bardzo ostrożnym formułowaniu opinii na temat tej tragedii.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do