Reklama

Mobbing w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej?

07/02/2011 18:55
Przed Sądem Pracy w Trzebnicy rozpoczął się proces z powództwa Katarzyny Łońskiej-Szmigiel, zwolnionej z pracy w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej w Obornikach Śl., która zarzuca stosowanie wobec niej mobbingu . Pozwany dyrektor zakładu Ireneusz Mróz dowodzi, że umowa została rozwiązana z powodu restrukturyzacji zakładu i likwidacji stanowiska.

Zdaniem powódki, rozwiązanie z nią stosunku pracy nastąpiło w odwecie za to, że w maju i wrześniu ub. roku zeznawała na policji przeciwko kierownictwu ZGM, które działało na szkodę zakładu, ale także na samej powódki. Domaga się ona przywrócenia jej na wcześniej zajmowane stanowisko.

Pełnomocnik strony pozwanej na początku procesu przedstawił sądowi uchwałę o likwidacji obornickiego ZGM. Jak jednak stwierdził pełnomocnik powódki, likwidacja zakładu, która się zakończy za kilka miesięcy, nie koliduje z przyjęciem jej do pracy obecnie.

Sprawa swój początek bierze w marcu 2010 r. kiedy to członkowie  komisji rewizyjnej Rady Miejskiej Obornik Śl. przeprowadzili kontrolę w ZGM. W protokole pokontrolnym ujawnili wiele nieprawidłowości występujących w zakładzie. Według komisji mogło dojść do fałszowania dokumentacji, nieuprawnionego faworyzowania jednej z firm kooperującej z zakładem, nieprawidłowości w  wydatkowaniu mienia komunalnego, nepotyzmu, a także nieuprawnionego posługiwania się przez główną księgową podpisami elektronicznymi m. in powódki.

Po ogłoszenie protokołu, ówczesny przewodniczący RM zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia w ZGM przestępstwa.

Zdaniem Łońskiej-Szmigiel, to właśnie jej zeznania, z których część obciążała  główną księgową, ówczesnego dyrektora, a także obecnego (do ubiegłego tygodnia, od środy ZGM w Obornikach Śląskich zarządza likwidator - przyp. A.B.), który wcześniej jako właściciel prywatnej firmy administrował także zasobem komunalnym gminy, doprowadziły do tego, że "nielojalni" pracownicy byli szykanowani i zwalniani z pracy. - Formalnie rozwiązano ze mną umowę z powodu likwidacji stanowiska pracy. W moim odczuciu jest to przyczyna nierzeczywista - stwierdziła powódka. - Po wykryciu przez kontrolę rewizyjną nieprawidłowości  byłam przesłuchiwana przez policję. Zeznałam wówczas to, co widziałam: że w zakładzie dzieje się źle, m.in., że w protokole pokontrolnym przeczytałam, iż główna księgowa posługiwała się dyskietką z moim podpisem elektronicznym, o czym wcześniej nie wiedziałam, i że za jego pomocą bezprawnie przelewa pieniądze z kont wspólnot mieszkaniowych.

Katarzyna Łońska-Szmigiel powiedziała, że proces szykanowania jej był najdotkliwszy po rozwiązaniu umowy z jej współpracownikiem. Wówczas to, choć nie przejęła oficjalnie żadnych obowiązków współpracownika, musiała - w celu zapewnienia ciągłości obsługi lokatorów mieszkań komunalnych - wykonywać część jego pracy. Dyrektor wykorzystał to i do szykanowania jej i np. nie chciał uznać wezwań  firmy-podwykonawcy do usuwania  awarii.

Jako świadek zeznawała Natalia N., księgowa w zakładzie, która także dostała wypowiedzenie umowy o pracę.

Potwierdziła ona, że powódka była szykanowana przez dyrektora.  - Na cotygodniowych odprawach przeważnie krytykował powódkę, używając wobec niej wulgarnych słów oraz zwracał się do niej podniesionym głosem - powiedziała. - Słyszałam też, jak pod adresem powódki powiedział, że jeśli z zakładu jeszcze coś wypłynie, wyrzuci ją z pracy.  Jak wyjaśniła, po zwolnieniu powódki, jej obowiązki rozdzielono między pozostałych pracowników. Odbyło się to również bez żadnych pism i podstaw prawnych. Wszystkie polecenia dyrektor wydawał ustnie.

Świadek stwierdziła także, że brak powódki dezorganizował pracę pozostałym, i że później do zakładu zostały przyjęte dwie nowe osoby.

Ireneusz Mróz, dyrektor zakładu od czerwca 2010 do końca stycznia br. stwierdził, że do ZGM przyszedł, by usprawnić działalność zakładu. Kilka dni po objęciu stanowiska zwolnił z  pracy specjalistę budowlańca, który zajmował się kontrolą stanu technicznego budynku, robił też okresowe przeglądy. - Był najważniejszą osobą w pionie technicznym - stwierdził przed sądem  Mróz. - Bez specjalisty z uprawnieniami budowlanymi ZGM nie może się obejść. Powódka takich uprawnień nie miała.

Dyrektor przyznał jednak, że od zwolnienia specjalisty budowlańca - przez 3 miesiące - powódka pracowała w dziale sama. - W tej chwili jest tam tylko nowy pracownik z uprawnieniami budowlanymi - dodał. - Nie stosowałem wobec powódki żadnych praktyk, które można by nazwać mobbingiem. Jedyną przyczyną jej zwolnienia były sprawy organizacyjne.

Pełnomocnik powódki wniósł o dołączenie jako dowodu protokołu z kontroli komisji rewizyjnej RM w marcu 2010 r. Sąd oddalił ten wniosek. Zgodził się na przesłuchanie kolejnego świadka powódki.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do