
Szef obornickiej orkiestry Dawid Michałkiewicz, informując 21 stycznia naszą dziennikarkę o wydatkach na finał dołączył takie oświadczenie: "Pragnę także zdementować fałszywą informację jaka ukazała się na temat burmistrza Obornik Śląskich pana Sławomira Błażewskiego i jego braku zainteresowania licytacją w Obornickim Ośrodku Kultury. Pan burmistrz brał udział w naszej licytacji, za bardzo przyzwoitą cenę kupił on pióro, którym została podpisana umowa partnerska między Obornikami Śl. a Obornikami Wielkopolskimi. Następnie przeznaczył pióro na rzecz aukcji która odbędzie się za rok."
Zdziwiło mnie to bardzo, bo obserwowałem całą licytację i widziałem, że burmistrz przyszedł pod sam jej koniec i był tam do czasu gdy uczestnicy wyszli przed budynek OOK, by oglądać pokaz "światełka do nieba", który - zgodnie z programem - odbył się po licytacji. W dodatku, mimo że od imprezy minęło wtedy już prawie dwa tygodnie, jej szef nie wezwał do sprostowania ani mnie jako autora, ani redakcji.
Spytałem więc burmistrza Sławomira Błażewskiego, czy brał udział w orkiestrowej licytacji i w jakich okolicznościach. Szef samorządu swoim zwyczajem unikał rozmowy. Powiedział tylko, że wziął udział w licytacji po... "światełku do nieba", że cenę wywoławczą 300 zł na wystawione pióro podbił do 310 zł i wygrał. Gdy zapytałem, jak doszło do tej licytacji, odesłał mnie do organizatorów.
Prowadzący aukcję orkiestrowych gadżetów Bogdan Sapkowski wyjaśnił, że decyzja o zorganizowaniu drugiej części licytacji zapadła pod koniec pierwszej. - Wszystko działo się spontanicznie, więc nie pamiętam szczegółów. Prawdopodobnie kiedy zakończyła się licytacja tortu podszedłem do burmistrza, żeby przeprosić za uwagi, jakimi go przywitałem. On z kolei usprawiedliwił swoje spóźnienie. Wtedy zapytałem też oficjeli, czy chcą brać udział w aukcji, i czy może być licytowane pióro, które już było kupowane przez władze Obornik Śl. i przekazywane z powrotem dla orkiestry. Ustaliliśmy też wtedy cenę wywoławczą.
Sapkowski wyjaśnił, że pióro przechowywane jest w ośrodku kultury i przez całą aukcję znajdowało się wśród innych gadżetów. Zapytany, dlaczego nie zostało zlicytowane wcześniej, podczas "pierwszej części aukcji", odpowiedział, że jest to przedmiot, który ma wartość symboliczną i mógłby nie uzyskać odpowiedniej ceny.
- Wydaje mi się, że zaprosiłem publiczność na drugą część aukcji, jednak nie umiem powiedzieć, czy ludzie już wychodzili przed ośrodek i ile osób zostało w sali. Nie pamiętam też, czy później oprócz burmistrza ktoś jeszcze licytował i ile razy on podbijał cenę, ale po sprzedaniu pióra nie wystawialiśmy już nic, bo nie było odpowiednich warunków: licytację zagłuszał przygotowujący się do występu zespół. Pióro burmistrz od razu przekazał orkiestrze - stwierdził Sapkowski, dodając, że gdyby burmistrz nie przyszedł, w ogóle nie byłoby licytowane.
Sapkowski przyznał też, że rozmawiał z Michałkiewiczem na temat informacji w NOWej gazecie. Ustalili, że trzeba to jakoś sprostować i wyjaśnić. Jednak o formie i treści przesłanego "sprostowania" nie wiedział. - To jest wynik jego młodego wieku, niedawno skończył dziewiętnaście lat oraz emocjonalnego zaangażowania w akcję - powiedział Bogdan Sapkowski.
Być może rzeczywiście panowie, którzy umawiali się na "drugą część licytacji" nie mieli złych zamiarów. Że chodziło tylko o umożliwienie burmistrzowi, który spóźnił się na finał, udziału w tym charytatywnym przedsięwzięciu i wpłacenie jakiejś sumy. Być może w ten niedzielny wieczór nikt nie zamierzał robić promocji szefowi samorządu. Faktem jest jednak, że podczas aukcji złamano zasady fair-play. Po pierwsze, skoro pióro było wystawiane już wcześniej, znana była jego cena i taką można było ustalić na wywołanie. Na początku aukcji ludzie mieli jeszcze pieniądze i mogli ją podbić. Po drugie - aukcja to forma sprzedaży jawnej i ustalenie jej między sprzedawcą, a potencjalnym nabywcą jest zwyczajnym oszustwem. Wreszcie po trzecie - po pięknej walce, a właściwie współpracy, o orkiestrowy tort, należało definitywnie zakończyć aukcję, a burmistrz mógł swój udział zaakcentować, wrzucając po prostu pieniądze do puszki bez walki o fanty.
Czy więc Dawid Michałkiewicz teraz pragnie dementować, czy raczej maskować mistyfikację urządzoną podczas finału WOŚP w Obornikach Śląskich?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie