Przypomnijmy, że przed trzebnickim Sądem Rejonowym toczy się postępowanie, w którym Paulina W. jest oskarżona o znęcanie się na psem, którego zaadoptowała. Sprawa stała się głośna, ponieważ dotyczy kobiety, która aktywnie walczyła o prawa zwierząt, sama pracowała w schronisku.
Przypomnijmy także, że Doda, to suczka rasy buldog francuski; jej poprzedni właściciele musieli ją oddać z powodu wyjazdu.
Chęć adopcji psa wyraziła Paulina W. Tłumaczyła, że bardzo lubi zwierzęta, a ta konkretna rasa psa bardzo się jej podoba. Mówiła, że wie jak opiekować się psem, bo zwierzęta ma od dziecka; poza tym w Krakowie, w schronisku pracowała jako wolontariuszka, a do jej obowiązków należało między innymi: karmienie zwierząt, czyszczenie ich boksów, a także zaprowadzanie zwierząt do weterynarza.
Mimo iż kobieta była znana w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu ze swojej działalności, to i tak przed przekazaniem psa przedstawiciele Towarzystwa przyjechali do jej domu w podobornickiej wsi i sprawdzili warunki w jakich miała zamieszkać Doda. Pies został przekazany w czerwcu 2013 roku.
Jak twierdzą przedstawiciele TOZ, początkowo Paulina W. przesyłała zdjęcia psa, jednak po 5 miesiącach zdecydowała się oddać psa. Mówiła, że nie może dać sobie z nim rady, że jest agresywny w stosunku do jej pozostałych zwierząt (miała jeszcze 4-5 psów i kota) w momencie podawania pokarmu, a także że demoluje mieszkanie.
Odbierając psa przedstawiciele TOZ zauważyli, że musiał być on głodzony, ponieważ był wychudzony; sterczały mu żebra i kości miednicy.
Czytaj na kolejnej stronie
[caption id="attachment_68902" align="aligncenter" width="640"] Weterynarz, która badała psa zeznała, że po dwóch tygodniach prawidłowego karmienia przez nowego właściciela pies podwoił swoją wagę.[/caption]
W tej sprawie odbyły się już dwie rozprawy. Na pierwszej zeznawała oskarżona, która zapewniała, że należycie opiekowała się zwierzęciem, że Doda dostawała suchą karmę, gotowane jedzenie z mięsem i miała dostęp do wody. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego pies schudł, a fakt, że zdecydowała się go oddać do TOZ tłumaczyła, faktem, że nie potrafiła sobie poradzić z wychowaniem go.
Podczas ostatniej rozprawy zeznawali między innymi przedstawiciele TOZ. Jedna z inspektorek towarzystwa twierdziła, że pies wrócił w złym stanie, bo był wychudzony, odwodniony, miał łupież, zmiany na skórze, a wyniki badań wskazywały na to, że był głodzony. "Paulina W. powiedziała, że oddaje psa, bo pierdzi, śmierdzi i jest tak łapczywy na jedzenie, że zjadłby nawet mydło" - zeznawała. Twierdziła również, że w ciągu 3 tygodni, dzięki prawidłowemu żywieniu pies nabrał masy z 4,7 kg na 8,3 kg. Inni świadkowie, inspektorzy TOZ również opisywali stan psa, który jesienią został oddany jako "zaniedbany", "brudny", "wychudzony".
Podczas rozprawy przesłuchano również partnera Pauliny W., który zapewniał, że psy miały dobre warunki, że były dobrze karmione, miały dostęp do wody, ale także nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, dlaczego para nie poszła do weterynarza, widząc że pies traci na wadze.
Świadkami w sprawie byli również nowi właściciele Dody, małżeństwo, które wzięło psa do siebie w grudniu 2013 roku. Oboje zeznawali, że buldożka jest spokojna, nie jest agresywna, nie załatwia się w domu. U nich pies osiągnął wagę 11 kg i całkowicie wyzdrowiał.
Obrońca Pauliny W. zawnioskował o powołanie biegłego, który miałby wypowiedzieć się na temat stanu zdrowia psa.
Kolejną rozprawę sąd wyznaczył na 13 lipca.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie