Reklama

Żyjemy dla innych

28/03/2015 16:44
NOWa: Ostatnio dużo się mówi o konieczności dobrych relacji lekarz – pacjent. Podstawą jest wzajemne zaufanie obu stron. Nie zawsze jednak tak jest. W czasie przeznaczonym dla jednego pacjenta jaki ma lekarz trudno o nawiązanie swobodnej rozmowy...

Sylwia Trzaska: Jestem przekonana, że dobrze sobie radzę w relacjach z pacjentami, umiem nawiązać kontakt z drugą osobą. Myślę też, że moi podopieczni darzą mnie zaufaniem. Może się zdarzyć, że przyjdzie pacjent roszczeniowy, mający na myśli świadczenie wykraczające poza koszyk usług. Czasem pacjenci proszą o skierowania czy badania, które nie leżą w gestii lekarza rodzinnego. Wtedy naszym zadaniem jest rzeczowo i spokojnie wytłumaczyć, że po dane skierowanie muszą iść do innego specjalisty. Jedni są spokojni, inni zdenerwowani. Rozumiem ich, bo są to osoby chore,  które już dużo w życiu doświadczyły, a czeka je teraz dodatkowa wizyta u lekarza specjalisty, kolejne badania oraz długa droga leczenia. To wszystko rodzi poczucie zagubienia i może prowadzić do frustracji.

NOWa: Niestety obecnie lekarz rodzinny otwierając swoją praktykę ma prawo zatrudniać innych lekarzy tej specjalności. W efekcie pacjenci trafiają często do innego lekarza, co w tym przypadku jest zaprzeczeniem idei lekarza rodzinnego.

ST: Według mnie pojedynczy lekarz rodzinny powinien obejmować opieką określoną pulę pacjentów. Aktualnie jest zbyt mało lekarzy wybierających tę specjalizację. Idealnie byłoby, aby pacjent odwiedzał lekarza, który doskonale go zna, wie z jakimi problemami zdrowotnymi przychodzi. U podstaw skutecznego leczenia leży zaufanie pacjenta względem swojego lekarza rodzinnego. Rozmowa z pacjentem buduje niezbędną w procesie terapeutycznym więź lekarz-pacjent, pomaga zbudować zaufanie, dzięki któremu pacjent chętniej poddaje się zaleceniom lekarskim, terapii.



[caption id="attachment_68915" align="aligncenter" width="600"] Jestem przekonana, że dobrze sobie radzę w relacjach z pacjentami, umiem nawiązać kontakt z drugą osobą.[/caption]

NOWa: Coraz częściej zdarza się, że my pacjenci przychodzimy aby nas pocieszyć, porozmawiać a dolegliwość jest raczej chorobą duszy, nie ciała. Ciepłe słowo może być lepsze od lekarstwa . Nie wszyscy lekarze to rozumieją. 

ST: Faktycznie pewna grupa pacjentów przychodzi tak naprawdę tylko na rozmowę, wiedząc, że są już zdiagnozowani. Szukają pewnego rodzaju otuchy u swojego lekarza, przychodzą po dobre słowo. Podczas wizyty dobrze jest znaleźć trzy minuty, aby spojrzeć pacjentowi spokojnie w oczy, żeby się do niego uśmiechnąć, pocieszyć. To często wystarcza. Nie wymaga to wiele czasu.

NOWa: Z jakimi schorzeniami przychodzą najczęściej mieszkańcy Trzebnicy?

ST: Obecnie najwięcej jest infekcji grypowych, przeziębień oraz powikłań takich jak zapalenia uszu czy zapalenia płuc. U dzieci częsta jest również szkarlatyna, ospa wietrzna. Poza tym mamy dużo pacjentów ze schorzeniami kardiologicznymi, z chorobą niedokrwienną serca, nadciśnieniem tętniczym, nierzadko u młodych osób. Zmorą jest wciąż nadwaga i otyłość. Dotyczy ona ponad połowy dorosłych Polaków, mimo iż widzimy, że zmienia się nasze życie, widzimy ludzi na spacerach, z kijkami, na rowerach, biegających, pływających, to mimo wszystko ciągle musimy walczyć z otyłością i jej skutkami, czyli wieloma schorzeniami. Rozmawiam na co dzień z pacjentami o diecie, przekazuję im informacje, że warto walczyć z nadwagą, bo to zmniejsza ryzyko chorób cywilizacyjnych, zmniejsza obciążenie kręgosłupa i stawów. Warto też zrezygnować z palenia tytoniu i jeśli sięgamy po alkohol, to już lepiej ten niskoprocentowy.

Mówiąc o profilaktyce wiadomo, że panie bardziej dbają o badania profilaktyczne, o zdrowie niż panowie. Dobrze, że coraz więcej osób ma świadomość badań profilaktycznych. Kobiety same pytają mnie o badania, a panów trzeba namawiać.

NOWa: Uczestniczyła Pani w programie prozdrowotnym dla seniorów, prowadząc wykłady. To cenna inicjatywa. Czy to było działanie jednorazowe?

ST: Prowadziłam wykłady w Trzebnicy w ramach projektu Aktywny Senior. Osoby zgłaszające się w ramach tej akcji mogły uczestniczyć w wykładach prowadzonych przeze mnie, przez rehabilitantki, dietetyczkę i psychologa. To były dwie jednodniowe prelekcje. Po części teoretycznej pacjenci przystępowali do wielotygodniowych zajęć ruchowych.



[caption id="attachment_68914" align="aligncenter" width="800"] Sukcesem są moje dzieciaki, rodzina.[/caption]

NOWa: Dlaczego wybrała Pani medycynę rodzinną?

ST:Zawsze chciałam otaczać opieką zarówno pacjenta dorosłego jak i dziecko, stąd mój wybór. Poza tym jeśli model medycyny rodzinnej zostaje zachowany, widzimy wówczas pacjenta na tle jego rodziny i społeczności, w której żyje, a to jest istotne. Udaje mi się to zapamiętać i kojarzyć. Lekarz rodzinny powinien być lekarzem osobistym, który dba o profilaktykę i promocję zdrowia.

NOWa: Co zajmuje Panią poza pracą? Jaki ma Pani sposób na relaks?

ST: Wolny czas staramy się spędzać aktywnie, podobnie jak i wakacje. Kiedy jest ciepło, całą rodziną jeździmy na rowerach. W letnie weekendy potrafimy wsiąść o 6 rano na rowery i przejechać 50 kilometrów. Zainteresowanie rowerami wzięło się stąd, że mąż wcześniej trenował kolarstwo i taką pasję zaszczepił w rodzinie. Nasz syn mając 6 lat w weekend przejechał z nami na rowerze 40 kilometrów. Dużo też spacerujemy. Ukończyłam kurs instruktora Nordic Walking, chodzimy z kijkami. W ubiegłym roku brałam udział w Pucharze Polski Nordic Walking w Trzebnicy. Zimą wychodzimy z mężem na długie marszobiegi.

Poza tym bardzo lubię czytać książki. Na wakacje zawsze zabieram lekturę. Na co dzień, kiedy rodzina już jest w łóżkach, też czytam, przeważnie polskich autorów. Wypoczywam przy tym psychicznie, odreagowuję stres.

NOWa: Co robi Pani  dla zdrowia?

ST: Aktywnie spędzam czas wolny. Staram się być przykładem dla pacjentów, którzy mogą mnie zobaczyć z kijkami, na rowerze czy na spacerze. Pamiętam o badaniach profilaktycznych i okresowych. Staramy się dobrze odżywiać, choć nie sposób czasem uniknąć czegoś mniej zdrowego. Niedługo będę wysiewać warzywa w ogródku, a posiłki jemy w domu. Od czasu podróży do Włoch polubiliśmy kuchnię toskańską, z makaronami na czele.

NOWa: Porozmawiajmy o rodzinie ...

ST: Mam córkę, która ma 14 lat i ośmioletniego syna. Córka jest już bardziej samodzielna, a synowi, który rozpoczął edukację w szkole, poświęcamy więcej czasu przy nauce. Mieszkamy na wsi pod Trzebnicą, niedaleko lasu, gdzie możemy cieszyć się świeżym powietrzem i gdzie sarny "zaglądają" nam do okien.

NOWa: Co jest dla Pani sukcesem życiowym , co sprawia przyjemność?

ST: Sukcesem są moje dzieciaki, rodzina. Przyjemność? Z pewnością kiedy jestem na rowerze i mogę poczuć wiatr we włosach, nacieszyć się naturą. To ważne, aby mieć kogoś w życiu, o kogo można się troszczyć. Uważam że, żyjemy dla innych ludzi.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do