Reklama

Ten dąb to moje utrapienie

20/03/2015 11:03
Pani Kazimiera Białowąs zamieszkała w gminie Prusice w 1947 roku, kiedy była młodą dziewczyną, a drzewo rosnące za płotem było małe. Niemal całe życie mieszkała w Goli, bo przejęła gospodarkę po rodzicach.

- Przez lata, kiedy tylko mieliśmy siłę sprzątaliśmy z mężem liście i żołędzie. Ten dąb towarzyszył nam od zawsze. Kiedyś posadzono go dla młodej Niemki. Moim zdaniem może mieć ze 120 lat. W latach 80. ta Niemka, która kiedyś tu mieszkała przyjechała nas odwiedzić i powiedziała, że jak była mała to posadziła to drzewo - mówi kobieta. - Jak w 2009 roku zmarł mój mąż sytuacja stała się bardzo ciężka. Napisałam do gminy, żeby obcięli gałęzie, bo były tak wielkie, że leżały na dachu, a oni przyjechali z gminy i powiedzieli, że obetną, ale wezmą sobie gałęzie. Tak mnie to zdenerwowało. W końcu mój siostrzeniec obciął gałęzie. Nieraz nie miałam butów, ale zawsze płaciłam podatki, a na starość nie mogę liczyć na żadną pomoc gminy - mówi Kazimiera Białowąs i dodaje, że prosiła burmistrza, aby jej pomógł.

Więcej po zalogowaniu się

[hidepost=0]

- Burmistrz odpowiedział mi, że jeśli przepisałam dom i działkę na siostrzeńca, to on powinien przyjeżdżać i grabić liście i żołędzie - mówi pani Kazimiera, pokazując akt notarialny, w którym podarowała nieruchomość siostrzeńcowi. - On zawsze mi pomagał, na każde wakacje do mnie przyjeżdżał, dlatego mu podarowałam ten dom. Nie ma w akcie zapisu, że daruję mu dom za opiekę. Nie mam dzieci, a dla gminy nie chciałam tego oddać. Mój siostrzeniec - Marek mieszka daleko stąd i nie może cały czas przyjeżdżać, żeby mi liście grabić, bo też ma pracę i swoje życie. Poza tym z Markiem tak się porozumiałam, że ja będę płacić rachunki, podatki i ubezpieczenie za dom dopóki żyję - mówi pani Kazimiera, która pokazuje swoje zaświadczenia od lekarzy. - Mam cukrzycę, nie widzę już nic na oczy, jestem głucha, mam aparat słuchowy, nie mogę chodzić. A tu liście i żołędzie trzeba grabić nawet do końca grudnia, a ja nie mogę nawet wyjść na podwórko, bo potykam się o liście i żołędzie. A gmina raz mi pograbiła i na tym koniec - mówi rozżalona kobieta i pokazuje kolejne dokumenty.

Sprawa wycięcia dębu była już w starostwie, trafiła również do sądu administracyjnego, ale nie zakończyła się korzystnie dla pani Kazimiery. - Wszystko mam udokumentowane, mam zdjęcia jak to drzewo wygląda. Najpierw rosło przy rowie, a że ma wodę, to urosło wielkie i teraz wrasta w płot. Uważam, że jeśli drzewo jest państwowe, gminne, to gmina powinna po nim sprzątać - mówi ze łzami w oczach kobieta.

Jak się okazało, Kazimiera Rusin, wiceburmistrz Prusic doskonale zna sprawę. Uważa, że na tyle ile samorząd mógł - pomógł mieszkance Goli.

- Gmina Prusice w grudniu 2012 r. przeprowadziła pielęgnację drzewa gatunku dąb rosnącego w pasie drogowym przy posesji nr 13 w Goli. Pielęgnacja polegała na usunięciu posuszu w koronie i na redukcji całej korony. Redukcji dokonała specjalistyczna firma - mówi Kazimiera Rusin i dodaje, że gmina Prusice w drodze jednorazowego wyjątku pomogła Pani Kazimierze Białowąs - Ze względu na jej trudną sytuację zdrowotną pomogliśmy uprzątnąć liście i żołędzie na jej posesji. Prace porządkowe wykonali pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Prusicach. Uprzątnięte liście i żołędzie zostały odebrane i przekazane na składowisko odpadów. Jednocześnie poinformowano panią Kazimierę Białowąs, że zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, to właściciel nieruchomości zapewnia utrzymanie porządku na posesji, jak również na chodniku wzdłuż posesji.

[/hidepost]





[hidepost=0]

Wiceburmistrz dodaje, że idąc za prośbą mieszkanki, gmina Prusice zwróciła się do starosty trzebnickiego z wnioskiem w sprawie wydania pozwolenia na wycięcie kłopotliwego drzewa.

- Starosta decyzją z dnia 21czerwca 2013 roku odmówił wydania zezwolenia na usunięcie drzewa gatunku dąb szypułkowy, którego obwód pnia to 384 cm.Jako przyczynę odmowy starosta podał brak widocznych ubytków zewnętrznych, uszkodzeń, rozkładu drewna i owocników grzybów. Korona drzewa jest prawidłowo wykształcona i częściowo zredukowana w wyniku przeprowadzonych w przeszłości zabiegów konserwatorskich. Dlatego opisany stan drzewa nie daje podstaw do wydania pozwolenia na wycięcie przedmiotowego drzewa - wyjaśnia wiceburmistrz i dodaje, że gmina Prusice w ramach projektu "Drogi do natury" zleciła wykonanie ekspertyzy dendrologicznej dębu. Ekspertyza wykazała, że drzewo jest zdrowe i nie ma jakichkolwiek wskazań do wycięcia.

Pani Kazimiera Białowąs, mimo że jest bardzo przygnębiona całą sytuacją, deklaruje, że się nie podda. - Bardzo pomagają mi moi sąsiedzi: Andrzej i Sebastian Brzozowscy, Monika Kmiecik, Gienia Rudnicka, Barbara i Gienia Oczeretko, którym bardzo chciałabym podziękować. Zrobili dla mnie bardzo dużo, zawsze mogę na nich liczyć. Bez nich i bez rodziny już by mnie nie było.

- Będę wspierać ciocię i o sprawie zawiadomimy wszystkie media - potwierdziła spokrewniona z kobietą oborniczanka. [/hidepost]

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do