Pani Kazimiera Białowąs zamieszkała w gminie Prusice w 1947 roku, kiedy była młodą dziewczyną, a drzewo rosnące za płotem było małe. Niemal całe życie mieszkała w Goli, bo przejęła gospodarkę po rodzicach.
- Przez lata, kiedy tylko mieliśmy siłę sprzątaliśmy z mężem liście i żołędzie. Ten dąb towarzyszył nam od zawsze. Kiedyś posadzono go dla młodej Niemki. Moim zdaniem może mieć ze 120 lat. W latach 80. ta Niemka, która kiedyś tu mieszkała przyjechała nas odwiedzić i powiedziała, że jak była mała to posadziła to drzewo - mówi kobieta. - Jak w 2009 roku zmarł mój mąż sytuacja stała się bardzo ciężka. Napisałam do gminy, żeby obcięli gałęzie, bo były tak wielkie, że leżały na dachu, a oni przyjechali z gminy i powiedzieli, że obetną, ale wezmą sobie gałęzie. Tak mnie to zdenerwowało. W końcu mój siostrzeniec obciął gałęzie. Nieraz nie miałam butów, ale zawsze płaciłam podatki, a na starość nie mogę liczyć na żadną pomoc gminy - mówi Kazimiera Białowąs i dodaje, że prosiła burmistrza, aby jej pomógł.
Więcej po zalogowaniu się
[hidepost=0]
- Burmistrz odpowiedział mi, że jeśli przepisałam dom i działkę na siostrzeńca, to on powinien przyjeżdżać i grabić liście i żołędzie - mówi pani Kazimiera, pokazując akt notarialny, w którym podarowała nieruchomość siostrzeńcowi. - On zawsze mi pomagał, na każde wakacje do mnie przyjeżdżał, dlatego mu podarowałam ten dom. Nie ma w akcie zapisu, że daruję mu dom za opiekę. Nie mam dzieci, a dla gminy nie chciałam tego oddać. Mój siostrzeniec - Marek mieszka daleko stąd i nie może cały czas przyjeżdżać, żeby mi liście grabić, bo też ma pracę i swoje życie. Poza tym z Markiem tak się porozumiałam, że ja będę płacić rachunki, podatki i ubezpieczenie za dom dopóki żyję - mówi pani Kazimiera, która pokazuje swoje zaświadczenia od lekarzy. - Mam cukrzycę, nie widzę już nic na oczy, jestem głucha, mam aparat słuchowy, nie mogę chodzić. A tu liście i żołędzie trzeba grabić nawet do końca grudnia, a ja nie mogę nawet wyjść na podwórko, bo potykam się o liście i żołędzie. A gmina raz mi pograbiła i na tym koniec - mówi rozżalona kobieta i pokazuje kolejne dokumenty.
Sprawa wycięcia dębu była już w starostwie, trafiła również do sądu administracyjnego, ale nie zakończyła się korzystnie dla pani Kazimiery. - Wszystko mam udokumentowane, mam zdjęcia jak to drzewo wygląda. Najpierw rosło przy rowie, a że ma wodę, to urosło wielkie i teraz wrasta w płot. Uważam, że jeśli drzewo jest państwowe, gminne, to gmina powinna po nim sprzątać - mówi ze łzami w oczach kobieta.
Jak się okazało, Kazimiera Rusin, wiceburmistrz Prusic doskonale zna sprawę. Uważa, że na tyle ile samorząd mógł - pomógł mieszkance Goli.
- Gmina Prusice w grudniu 2012 r. przeprowadziła pielęgnację drzewa gatunku dąb rosnącego w pasie drogowym przy posesji nr 13 w Goli. Pielęgnacja polegała na usunięciu posuszu w koronie i na redukcji całej korony. Redukcji dokonała specjalistyczna firma - mówi Kazimiera Rusin i dodaje, że gmina Prusice w drodze jednorazowego wyjątku pomogła Pani Kazimierze Białowąs - Ze względu na jej trudną sytuację zdrowotną pomogliśmy uprzątnąć liście i żołędzie na jej posesji. Prace porządkowe wykonali pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Prusicach. Uprzątnięte liście i żołędzie zostały odebrane i przekazane na składowisko odpadów. Jednocześnie poinformowano panią Kazimierę Białowąs, że zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, to właściciel nieruchomości zapewnia utrzymanie porządku na posesji, jak również na chodniku wzdłuż posesji.
[/hidepost]
[hidepost=0]
Wiceburmistrz dodaje, że idąc za prośbą mieszkanki, gmina Prusice zwróciła się do starosty trzebnickiego z wnioskiem w sprawie wydania pozwolenia na wycięcie kłopotliwego drzewa.
- Starosta decyzją z dnia 21czerwca 2013 roku odmówił wydania zezwolenia na usunięcie drzewa gatunku dąb szypułkowy, którego obwód pnia to 384 cm.Jako przyczynę odmowy starosta podał brak widocznych ubytków zewnętrznych, uszkodzeń, rozkładu drewna i owocników grzybów. Korona drzewa jest prawidłowo wykształcona i częściowo zredukowana w wyniku przeprowadzonych w przeszłości zabiegów konserwatorskich. Dlatego opisany stan drzewa nie daje podstaw do wydania pozwolenia na wycięcie przedmiotowego drzewa - wyjaśnia wiceburmistrz i dodaje, że gmina Prusice w ramach projektu "Drogi do natury" zleciła wykonanie ekspertyzy dendrologicznej dębu. Ekspertyza wykazała, że drzewo jest zdrowe i nie ma jakichkolwiek wskazań do wycięcia.
Pani Kazimiera Białowąs, mimo że jest bardzo przygnębiona całą sytuacją, deklaruje, że się nie podda. - Bardzo pomagają mi moi sąsiedzi: Andrzej i Sebastian Brzozowscy, Monika Kmiecik, Gienia Rudnicka, Barbara i Gienia Oczeretko, którym bardzo chciałabym podziękować. Zrobili dla mnie bardzo dużo, zawsze mogę na nich liczyć. Bez nich i bez rodziny już by mnie nie było.
- Będę wspierać ciocię i o sprawie zawiadomimy wszystkie media - potwierdziła spokrewniona z kobietą oborniczanka. [/hidepost]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie