Reklama

19-latek wyszedł z Riviery i zaginął

11/01/2015 11:00
Już w sobotę rano, 27 grudnia do naszej redakcji zadzwonili bliscy rodziny i poprosili, byśmy komunikat podali w gazecie i na naszym portalu www.nowagazeta.pl. Informację i zdjęcie natychmiast zamieściliśmy zarówno na portalu jak i na profilu gazety na Facebooku. Do dzisiaj post trafił do 108 tysięcy użytkowników. Internauci dokonali też ponad tysiąc udostępnień, dlatego informacja błyskawicznie rozniosła się w sieci.



 

Rodzina nie wierzy, że Mateusz sam chciał zniknąć i dlatego nie daje znaku życia: – Rzadko wychodził z kolegami na imprezy. Jeszcze rzadziej był w Rivierze. Wtedy poszedł. W pewnym momencie miał wyjść, a koledzy zostać. Ale nic nie mogę się dowiedzieć, czy coś tam zaszło. Stworzyła się jakaś zmowa milczenia – powiedziała nam jego matka Agnieszka Leszczyńska.

Gdy rodzice dowiedzieli się o zniknięciu syna natychmiast zawiadomili policję do pomocy ściągnęli też krewnych i znajomych z różnych rejonów Polski.

Mateusz miał się odłączyć od kolegów po wpół do pierwszej. O godz. 0.47 monitoring zamontowany przed restauracją zarejestrował młodego Leszczyńskiego, jak wychodzi z sali dyskoteki ubrany w cienki sweter. Wchodząc do lokalu miał ciepłą kurtkę, którą zostawił w szatni. Mężczyzna wyszedł na plac przed klubem, gdzie było około 30 osób. Jednak nie zwracał na nikogo uwagi i udał się samotnie chodnikiem w stronę pól lub parkingu. Oba miejsca znajdowały się poza zasięgiem kamer. Szedł pewnym krokiem tak, jak gdyby był tam z kimś umówiony.

Po 7 minutach pojawił się z powrotem na chodniku. Znowu był "widziany" przez kamery. W pewnym momencie zawrócił i znowu skierował się w stronę pół i parkingu. To są ostatnie zarejestrowane obrazy z jego udziałem. Do dyskoteki już nie wrócił.

Matka nie wierzy, że Mateusz wyjechał z własnej woli: – On był zawsze z nami w kontakcie. Koledzy się śmiali, że bez nas się nigdzie nie ruszał. On wie, że ja chorowałam, i ja bym nie przeżyła bez znaku życia z jego strony. Uważam, że ktoś mu coś zrobił, albo gdzieś go więzi.

Z drugiej strony p. Leszczyńska twierdzi, że Mateusz nie ma żadnych wrogów: – On jest otwarty wobec ludzi, co mu raczej przysparza przyjaciół. Poza tym miał u nas wszystko, samochód, pieniądze na wszystkie zachcianki. Na pewno nie chciałby radzić sobie sam, bez rodziny. Poza tym był wysportowany, sprawny i nie dałby się pobić jednemu osiłkowi. Chyba że było ich ze trzech – mówi matka. Jest przekonana, że Mateusz podpadł komuś z tamtejszego półświatka: – To dlatego panuje taka zmowa milczenia. Wszyscy się boją mówić – stwierdziła.

Rodzice do pomocy w znalezieniu syna zatrudnili agencję detektywistyczną Krzysztofa Rutkowskiego. Detektyw prowadzący akcję poszukiwawczą nie wyklucza, że w grę mogły wchodzić jakieś interesy: – Być może z kimś umówił się tej nocy na spotkanie w celach biznesowych. Być może miało dojść do jakichś rozliczeń finansowych. Być może pod pozorem rozliczeń ktoś wywołał go z klubu – spekuluje Rutkowski.

Znalazł się nawet świadek, który widział wytatuowanego mężczyznę, który miał ok. 1.20 rozmawiać z Mateuszem. Mężczyzna z tatuażem potwierdził – w rozmowie telefonicznej z agentem Rutkowskiego – że rozmawiał z kimś, kto był ubrany podobnie jak Mateusz. Jednak był to ktoś zupełnie inny. Ponieważ świadek tej rozmowy był pewny, że widział Mateusza i wytatuowanego mężczyznę Policja doprowadziła do konfrontacji. Po okazaniu świadek nie jest już pewny, kogo widział i twierdzi, że to nie był okazany mu w tym samym pomieszczeniu na komisariacie mężczyzna.

Pracownicy detektywa nie wykluczają, że w zniknięciu Mateusza udział mieli kibice, którzy tę noc spędzali w prusickim klubie, a także mężczyzna pobity przez inną grupę młodych ludzi. – Analizujemy również inne przypadki awantur i bójek w tym czasie – dodał Rutkowski.

Jednak w tym czasie przed Rivierą mogła być duża grupa ludzi, potencjalnych świadków. – Przecież wiadomo, jak jest pod dyskoteką na parkingu. W samochodach siedzą ludzie; czy to pary, czy robią jakieś interesy. A tu się okazuje że nikt nic nie widział, albo nie chciał widzieć. Czy ludzie mają serca z kamienia? To się w głowie nie mieści, że można być tak nieczułym na krzywdę innego człowieka – mówi zrozpaczona matka..

Ja bym chciała, żeby to jak najbardziej nagłośnić, żeby w telewizji pokazywali jego zdjęcia. Może wtedy ktoś coś powie, coś się komuś przypomni... Dostajemy pełno anonimów: szukajcie tu, widziano go tam. Wszystkie po kolei sprawdzamy. Bez wyników – mówi Agnieszka Leszczyńska.

Sprawdzamy każdy taki sygnał – powiedziała nam Iwona Mazur, oficer prasowy trzebnickiej policji, ale nie chciała powiedzieć, czy którykolwiek z sygnałów popchnął śledztwo dalej.

Zdaniem detektywa Rutkowskiego, jest świadek, który widział, że osobę podobną do Mateusza ktoś wiózł w bagażniku opla astry koloru zieleni butelkowej. Samochód był na poznańskich numerach rejestracyjnych i widziany był na stacji benzynowej w Żmigrodzie. Detektyw podkreśla też, że nie wiadomo, czy 19-letni Mateusz jeszcze żyje. – Rodzice są na to przygotowani, choć cały czas szukamy żywego chłopaka i chcemy ustalić jego miejsce pobytu – stwierdził.

Modlę się, żeby się okazało, że został uderzony lub uderzył się w głowę i stracił pamięć. Bo tylko w ten sposób można wyjaśnić, że jeśli żyje, nie skontaktował się z nami – powiedziała matka dziewiętnastolatka.

Iwona Mazur z trzebnickiej policji potwierdziła, że do akcji poszukiwawczej sprowadzono specjalnie szkolone psy z Niemiec. Złapały one trop i poprowadziły do znajdującego się kilka kilometrów od restauracji zagajnika. Tu ślad się urwał. Przez dwa dni 31 grudnia i 2 stycznia kilkudziesięciu policjantów, strażaków i ochotników przeszukiwało teren. Szukano w okolicznych rowach, lasach i sadzawkach. Bezskutecznie.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że psy straciły trop na drodze w pobliżu jednej z okolicznych firm. Nie wyklucza się, że w tym miejscu Mateusz mógł wsiąść lub być siłą wepchnięty do samochodu, który miałby odjechać w nieznanym kierunku.

Policja prosi wszystkie osoby, które mogą pomóc w ustaleniu miejsca pobytu zaginionego mężczyzny, bądź mają jakiekolwiek informacje dotyczące jego zaginięcia o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Trzebnicy tel. 71 388 82 00 lub z najbliższą jednostką policji pod numerem 997 lub 112.

Także detektyw Rutkowski podał numer alarmowy, pod którym można przekazać informacje dotyczące zniknięcia Mateusza Leszczyńskiego: 600 007 007.

Prosimy o wszelkie informacje mogące pomóc w ustaleniu tych faktów. Na osobę która wskaże miejsce pobytu Mateusza czeka nagroda w wysokości 20 tysięcy złotych– mówi Krzysztof Rutkowski.

Policja podała rysopis zaginionego: wiek 19 lat, wzrost około 180 cm, średniej budowy ciała, oczy piwne, włosy krótkie czarne cięte na jeżyka, twarz okrągła. Ubrany w sweter koloru szarego, spodnie jeansowe koloru jasnoniebieskiego, buty sportowe adidas koloru czarnego z trzema białymi paskami.

Jeśli ktoś chciałby przekazać informacje bezpośrednio rodzinie może zadzwonić na numery: 725-468-155 lub 571-35-35-92 lub 504-607-856 lub 504-237-425.

Bliscy Mateuszapodkreślają, że można dzwonić o każdej porze dnia i nocy.

 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do