Reklama

Czas rozpoznawania

23/11/2014 08:04
Na  początku jest pewien urok zatopienia się w tej anonimowości. Idę ulicą, mijam dziesiątki i setki osób, wśród których nie ma żadnej znanej twarzy. Jest zupełnie inaczej niż w małym miasteczku, w którym spędziłem tyle, tyle lat, gdzie na każdym kroku można spotkać mniej lub bardziej znajomą, najczęściej sympatyczną osobę. Ale ta bezimienność spotykanych postaci bardzo szybko staje się zjawiskiem nużącym, a potem wręcz denerwującym.

Podobnie jest z terenami do odkrycia. Można się zachwycać poznawaniem nowych szczegółów: sklepów, przystanków autobusowych, budynków, ale z każdym dniem to powszednieje. Pojawia się bezsilność wobec ogromu tych nowych doznań. Tak jest w rzeczywistości - każde pobliskie osiedle (odległość rzecz tu dość względna) wypełnione jest potężnymi budynkami, choć trzeba przyznać wiele tu między nimi przestrzeni wypełnionych zielenią. Owe budowle raz wznoszą się wysoko w niebo, a innym razem rozciągają się na znaczne odległości. Często załamują się, tworząc dżunglę ścieżek trudnych do przebycia, gdzie łatwo zatracić kierunek wędrówki do określonego celu. A każde z tych osiedli ma liczbę ludności równą, czy nawet większą niż pozostawiona gdzieś daleko Trzebnica.

Ale istnieje szansa, by tę całą mnogość, rozległość, niepoliczalność - stopniowo odkrywać, układać, porządkować, rozpoznawać. Z każdym dniem linie ulic na planie miasta napełniają się coraz bardziej realnymi kształtami. Niektóre z nich prościej zapamiętać, inne trudniej oswoić. Każda zmiana pór dnia i nocy, każde zjawisko atmosferyczne: deszcz czy mgła, komplikują tę sytuację, opóźniają proces rozpoznawania.

Kusi by porównać te pierwsze kroki w nowym mieście z procesem, który przeżywa maleńkie dziecko stopniowo, bardzo mozolnie i powoli odkrywające i rozpoznające świat, w którym przyszło mu żyć. Każdy nowy przedmiot wymaga dokładnego zbadania, szczegółowego rozpoznania. Trzeba go zobaczyć, a czasem usłyszeć, wziąć w rączki, a dobrze jest także dotknąć go języczkiem. Ale jednorazowy ogląd przedmiotu to jeszcze za mało by wyrobić sobie zdanie o jego wartości. Więc trzeba próbować i jeszcze raz próbować (o ile dorośli na to pozwolą). Podobnie jest z samodzielnym przemieszczaniem się w przestrzeni, czy z komunikowaniem się z otoczeniem. Wzruszające są te próby podporządkowania rączek i nóżek woli zmiany miejsca przebywania, przepełznięcia choćby paru metrów, by sięgnąć do upragnionej zabawki. Podobnie wyglądają  pierwsze próby panowania nad dźwiękami, starania by przekazać otoczeniu ważny komunikat o aktualnej potrzebie. Tyle nieudanych prób i tak na co dzień prawie niedostrzegalne postępy, by wreszcie coś osiągnąć. I próby, niezliczone, monotonne, ale nie beznadziejne, bo prowadzące do stopniowego rozpoznawania świata. I radość ogromna gdy rączki odkrywają przyjemność uderzania o siebie, gdy z buzi wydobywają się dźwięki uformowane w pierwsze sylaby, gdy radosne okrzyki oznajmiają zdobywanie kolejnych wtajemniczeń w sekrety wielkiego świata.

Więc to chyba proces naturalny, by nie stać w miejscu, ale codziennie - wytrwale i niezmiennie poznawać, badać, czynić przyjazną tę cząstkę świata, która jest naszym aktualnym miejscem na ziemi. I rodzi się jeszcze pokusa, by na koniec napisać zdanie o możliwości połączenia tych dążeń do odczarowania nowej rzeczywistości. Każdy wspólny spacer, jeśli jeszcze sprzyja aura, bo już wszędzie coraz bardziej listopadowo, to duża, wspólnie wykorzystywana szansa na rozpoznanie tego co się znajduje wokół nas. Więc spacerujemy, spacerujemy, spacerujemy...

 

 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do