Krzysztof Zasieczny podkreśla, że orzeczenie Sądu Najwyższego niewiele zmieniło jeśli chodzi o postępowanie w sytuacji, gdy zdjęcie wykonane przez fotorejestrator nie daje jednoznacznej odpowiedzi, kto kierował samochodem w chwili, kiedy urządzenie zrobiło zdjęcie: - Na całym Dolnym Śląsku już od dawna kierujemy się zasadą, że w sytuacji, kiedy nie jest jednoznaczne, kto kierował samochodem, to kierujemy sprawę do sądu. Wiadomo, że jeżeli tylko jest jakaś szansa na to, żeby nie zostać ukaranym, to kierowcy chętnie z niej korzystają. Dzieje się tak zwłaszcza w przypadku osób, których praca związana jest z przemieszczaniem się samochodami, jak kierowcy zawodowi. Zwłaszcza oni, jeśli tylko mieli do tej pory taką możliwość - a wszystko zależało od tego, w jakiej części kraju zrobiono zdjęcie - woleli zapłacić wyższy mandat, a uniknąć punktów karnych. W sytuacji przekroczenia dopuszczalnej ilości punktów karnych osoby te nie mogą pracować i odcięte są od źródła dochodu. Dlatego też bardzo często w sytuacji, kiedy przychodził mandat, twierdzili, że to nie oni prowadzili samochód. Ustawodawca nie określił dokładnie jak ma wyglądać informacja przesłana do właściciela samochodu, a określił jedynie jakie ma zawierać informacje - mówi Krzysztof Zasieczny.
Komendant podkreśla, że teraz za nieudzielenie informacji, kto prowadził samochód w chwili zrobienia zdjęcia, w sytuacji, kiedy na zdjęciu będzie można rozpoznać kierowcę, właściciel samochodu będzie mógł zostać ukarany.
- Jakość zdjęć zależy od kilku czynników, między innymi od oświetlenia, warunków atmosferycznych i od jakości samego fotoradaru. Muszę powiedzieć, że trzebnicka Straż Miejska dysponuje sprzętem bardzo wysokiej jakości i zdjęcia zrobione przez nasze urządzenia są czytelne. Aby unikać problemów i płacenia mandatów, warto jeździć zgodnie z przepisami - radzi komendant.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie