8 września minął termin zgłaszania komitetów wyborczych, które wystawią kandydatów na radnych, wójtów i burmistrzów. Z naszego powiatu zostało zgłoszonych czterdzieści jeden komitetów. W większości są to komitety, których zasięgiem działania jest tylko jedna gmina. jednak kilka zarejestrowało się na całe województwo. Będą mogli wystawić także kandydatów w wyborach do rady powiatu i do sejmiku.
Najwięcej komitetów - 12 zgłoszono w gminie Oborniki Śl., 8 - w gminie Żmigród, po 6 - w Prusicach. Najmniej komitetów, bo tylko 4 zgłoszono w gminie Trzebnica. Kandydatów na radnych oraz szefów samorządów w naszym powiecie będą mogły zgłaszać także komitety wyborcze o zasięgu ogólnokrajowym.
Zgodnie z kalendarzem wyborczym, do 7 października komitety wyborcze powinny podać nazwiska wszystkich kandydatów na radnych, zarówno w wyborach do rad gmin, powiatów, jak i sejmików województw. Do 17 października muszą być znane nazwiska wszystkich kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Panie Redaktorze. Przyznać musimy, że ciekawie zapowiada się wymiana poglądów z Panem. Szkoda tylko, że dzieje się to w cieniu głównego nurtu sporu wokół "Pinokia". Przepraszamy, że dopiero teraz reagujemy na Pana wpis. Wybraliśmy się na parę dni, korzystając z uroków słońca w końcu lata. Odpowiadając na Pana pytania co do meritum ulotek - oczywiście zajmiemy stanowisko i w tej sprawie. Ale wcześniej jednak musimy już po raz ostatni wrócić do sprawy Pinokia. Mieszkańcy Gminy Zawonia nie mają zamiaru bronić praw właścicieli wizerunku, czy też tego znaku towarowego. Z całą pewnością oni sami potrafią siebie obronić. Nie nasza sprawa. Podnosimy ją jedynie z racji wyższej - etycznej, zadając pytanie czy nawet najlepsze intencje usprawiedliwiają łamanie prawa? Na ile warte są argumenty kogoś, kto innym zarzuca niewłaściwe zachowanie i działalność niezgodną z prawem - sam postępując w identyczny sposób? Dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane - głosi stare przysłowie. Do tej sprawy wrócimy jeszcze w dalszej części. Jesteśmy grupą przyjaciół, która przed laty także połączyła troska o sprawy gminy Zawonia, co z natury rzeczy spowodowało, że znaleźliśmy się w pewnej opozycji do władz gminy. Kiedy Pani Kowalska i Pan Grucela postanowili uaktywnić się w swojej destrukcyjnej działalności nawet okresowo wspieraliśmy ich działalność wierząc własnie w te dobre intencje. Niektórzy z nas brali nawet udział w spotkaniach i w rozmowach z nimi. Opamiętanie po naszej stronie - na szczęście - przyszło szybko, kiedy okazało się, ze nie o żadne wspólne dobro chodzi a o zwykłą, prozaiczną, nawet chorobliwą chęć niszczenia wszystkich i wszystkiego. Zaczęło się z już ponad trzy lata temu od zniszczenia poprzedniego Wójta Andrzeja Farańca, a teraz i jego następcy, zarzucając mu odpowiedzialność za wszystko, choć ten sprawuje urząd dopiero od kilkunastu miesięcy. Ale nawet i nie o to chodzi. Gmina Zawonia jest zapóźniona i to w stopniu daleko większym niż inne gminy powiatu. Tu do nadrobienia jest sporo. w tym i w tych sprawach, o których pisze się w ulotkach. Obiektywnie nie możemy nie przyznać, że program zainicjowany przez tak bardzo krytykowanego Roberta Borczyka budzi nadzieję. Nawet ślepy zauważy to, choćby obserwując wzmożoną aktywność mieszkańców kilku wsi. Ostatnio dzieje się tu wiele, wiele bardzo dobrego. Gminie potrzebny jest spokój i wspólnotowe działanie bardzo wielu środowisk i to przez długie lata. Tymczasem co się stało. Udało się Pani Kowalskiej i Panu Gruceli zniszczyć spokój w gminie. Ludzie patrzą na siebie wilkiem, nie ufają sobie, opowiadają o drugich słowa, jakie nawet pod budka z piwem rzadko się słyszy, nawet pojawiają się inne ulotki z jeszcze gorszymi oskarżeniami. Czegoś takiego w gminie nigdy nie było. W takich warunkach, żadna, nawet idealna władza niczego nie dokona. Trzeba będzie lat by zakopać te rowy wrogości. Oczywiście poddaliśmy treść wszystkich trzech ulotek drobiazgowej analizie. Jasne - nigdzie, także w Zawoni nie wszystko jest idealne, wiele spraw może być prowadzonych lepiej, jeszcze więcej ostatnio prowadzonych jest bardzo dobrze. Nigdy nie zadowoli się wszystkich - nawet nie ma takiej potrzeby. Jeżeli zarzuty zawarte w ulotkach są najważniejszymi jakie władzom gminy można postawić - to nasza gmina jest szczęśliwą gminą i wzorową - chętnie w dalszej dyskusji z Panem rozminiemy to zagadnienie. Ulotki te przez niewielu brane są na serio. Ludzi boli, że autorzy ulotek mają ich za głupków, starając się im wmówić jakieś półprawdy. Czy my tu żyjemy w jakiejś mafijnej społeczności, w której wszyscy są źli, a tylko Pani Kowalska i Pan Grucela uczciwi. Spośród radnych, tylko radny Grucela jest prawy i czyni dobro, inni natomiast to sami oszuści i nieroby. W ulotkach radny Grucela przedstawiany jest tak, jakby od razy za swoje zasługi miał być żywcem do nieba wzięty. My tu ludzi znamy, znamy też kilku radnych i naprawdę wielu z nich należy się prawdziwy szacunek i takim też są obdarzani. Zresztą zobaczymy, kto ma rację w tej ocenie - bo to okaże się już za dwa miesiące w najbliższych wyborach. To wyborcy ocenią swoich radnych. Dlaczego nie pozwoli się nam byśmy naszą gminę uważali jako swoją baśniową krainę, jako nasze cudowne miejsce, tylko brudnymi buciorami niszczy się wszystko i wszystkich, w tym i nadzieje i marzenia. Absolutnie nie mieliśmy zamiaru zarzucać Panu nieuczciwości i braku obiektywizmu. Nasza wątpliwość i ostrożność wynika z faktu, że nie raz, niektórzy z nas, słyszeli słowa Pan bohaterów, że "jak będzie trzeba, oni napiszą, co chcemy". Potem padały wyjaśnienia kim są Ci oni oraz jak to się owym "onym" dyktuje co ma być wydrukowane, czy też jak to się wysyła sms z instrukcjami do radnego jak ma głosować i co powiedzieć na sesji Rady Gminy. Czy w takich okolicznościach i Pan nie nabrałby zwątpienia? Ciąg dalszy może nastąpi. Obserwator
odpowiedz
Zgłoś wpis
Andrzej Buryło - niezalogowany
2014-09-12 11:00:59
Przede wszystkim dziękuję za przeczytanie mojego wpisu. Całkowicie zgadzam się ze Skrzatetem Grochowiaczkiem, że sprawy „opinii prawnej” nie warto bronić – czego dałem wyraz w tekście „Pinokio w kancelarii prawnej” oraz w poprzednim wpisie. A uważam, że nie ma co łamać kopii dlatego, iż - jak to dowodzą sami autorzy „opinii” – wszelkich praw z powodu ewentualnego naruszenia prawa może dochodzić tylko „podmiot uprawniony”, czyli Disney Enterprises Inc. Z tego też powodu redakcja nie ma po co zamawiać „własnej opinii”. Nie uważam także za potrzebne ustanawianie „męża zaufania”, który miałby potwierdzać oryginalność „opinii”; jej wiarygodność (opinii a nie kancelarii) podważa brak podstawowej informacji, że nie ma ona żadnej wartości dla mieszkańców Zawoni (chyba że wykupią odpowiednią ilość akcji DE). Sugerowanie, że publikowanie na ulotce podobizny Pinokia narusza prawo jest działaniem mocno na wyrost i może zostać potraktowane jako pomówienie. Chętnie jednak poznałbym opinię Skrzata Grochowiaczka – czyli „grupy mieszkańców zachowujących neutralność, a nawet skłaniających się do poglądów przeciwnych do władz gminy” – na temat merytorycznej zawartości ulotek. Istotą sprawy, czyli „skłócenia mieszkańców gminy” nie jest przecież obrazek postaci z bajki (nieważne Disneya czy Collodiego), ani ewentualne „zaatakowanie” za pomocą wizerunku Pinokia „neutralnych” mieszkańców. Natomiast sugerowanie, że jestem, że jestem w tej sprawie stronniczy i wspieram którąkolwiek ze stron, a zwłaszcza „grupę osób, która swoją działalnością w tak wielkim stopniu skłócili mieszkańców gminy” jest pozbawione jakichkolwiek podstaw i również można uznać za pomówienie. O konflikcie między częścią mieszkańców gminy i wójtem Zawoni piszę od lutego br. i zawsze przedstawiam stanowiska osób zaangażowanych, które tylko chcą się wypowiadać. A co do min, to najciekawsze robię podczas golenia się.
Interesująco się czyta Pana próby obrony sprawy, której bronić nie warto. Pragniemy Pana zapewnić, że opinię prawną sporządziła profesjonalna i uznana kancelaria prawna. Opinia jest podpisana i poza przekazaną Redakcji treścią nie zawiera żadnych innych istotnych informacji. Opinia jest sporządzona na papierze firmowym, podpisana i opieczętowana. A na dodatek z pewnością nie była zamawiana, ani przez wójta, ani przez nikogo z władz gminy Zawonia. Przeciwnie, inicjatorami zbadania stanu prawnego ewentualnego naruszania prawa w związku z publikacją ulotek była grupa mieszkańców zachowujących neutralność, a nawet skłaniających się do poglądów przeciwnych do władz gminy. Chyba warto byłoby poznać Pana minę, gdyby zobaczył Pan oryginał opinii, a nawet rachunek za jej sporządzenie. Zdziwiłby się Pan na pewno. Niestety w części uzasadniona obawa co do Pana stronniczości i bezkrytycznego wspierania grupy osób, którzy swoją działalnością w tak wielkim stopniu skłócili mieszkańców gminy, mamy obawy czy taki eksperyment ma sens. Chyba nie chcemy byśmy sami stali się obiektem ataków. Chcemy raczej żyć tu i mieszkać w spokoju. Jednak by nie uznał Pan tego za wymówkę, jeżeli dojdziemy do porozumienia i wspólnie uzgodnimy wybór godnego szacunku męża zaufania, jemu okażemy zarówno oryginał opinii prawnej oraz rachunek za nią. Wtedy dowie się Pan od niego, że nie mamy tu do czynienia z żadnym bezwartościowym anonim, a poważnym dokumentem. Może też Pan lub Pana Redakcja we własnym zakresie zamówić własną opinię w sprawie u prawników specjalizujących się w ochronie własności intelektualnej i w prawie autorskim. Chętnie pomożemy Panu w sporządzeniu listy kancelarii prawnych. Wtedy, w razie różnicy poglądów, niech spierają się prawnicy. Jedynym celem zamówienia opinii nie było zastraszanie nikogo, lecz sprawdzenie istoty sprawy. Nie było też celem odwrócenie uwagi od meritum sprawy, czyli od treści ulotek - jak to twierdzi główna Pana bohaterka. Czy czasem nie rodzi się u Pana wątpliwość natury ogólnej - jak to jest możliwie, że ktoś kto rażąco i wielokrotnie łamie prawo, w tym bez zezwolenia korzysta z cudzej własności, może - oceniać i krytykować innych? Dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane. My - przynajmniej w naszej gminie, chcieliśmy wiedzieć, komu mamy lub możemy wierzyć. Raz jeszcze, wraz z wyrazami serdeczności, zapewniamy Pana, że opinia jest i podpisana i opieczętowana, nie jest zmieniona, ani nie jest przekazana Redakcji wybiórczo. Obserwator
odpowiedz
Zgłoś wpis
Andrzej Buryło - niezalogowany
2014-09-11 12:20:38
Widać że jeszcze wiele muszę nauczyć się w kwestii przeszukiwania internetu. Korzystałem z przeglądarki Urzędu Harmonizacji Rynku Wewnętrznego pod adresem: http://grab.uprp.pl. Wpisanie Mickey Mouse, Donald Duck czy Pluto wyświetla nam informacje o znakach towarowych zastrzeżonych przez Disney Enterprises Inc., a wpisanie Pinokio lub Pinocchio daje zero wyników jeśli chodzi o Disney"a. Widocznie serwery w różnych krajach mają różne bazy.... I tyle na temat rzetelności dziennikarskiej. Natomiast jeśli chodzi o wiarę w opinie prawne, to jestem „głęboko wierzący” pod warunkiem, że autor opinii ma się odwagę pod nią podpisać. Poza tym opinie prawne wykonuje się na zlecenie osób, które mają w tym jakiś interes i z praktyki wiem, że nie ujrzy ona (ta opinia) światła dziennego jeśli będzie nie pomyśli zleceniodawcy. Poczekajmy więc na zdanie właścicieli Disney Enterprises Inc. Na temat opinii prawnych też wystarczy... Jeszcze tylko trzy zdania na temat umieszczenia komentarza Skrzata Grochowiaczka pod tekstem dotyczącym wyborów: Myślę, że autor trafnie je wybrał. Tego typu „opinia prawna” ma być może nastraszyć przeciwników obecnego sposobu sprawowania władzy w gminie i ew. zniechęcić ich potencjalnych wyborców. Ciekawe, co na to wójt Zawoni...
W ostatnim wydaniu Nowej Gazety Trzebnickiej ukazał się artykuł pt. "Pinokio w kancelarii prawnej" , w którym autor artykułu twierdzi, że w Urzędzie Harmonizacji Rynku Wewnętrznego nie można znaleźć informacji o ochronie znaku towarowego wizerunku Pinokia. Postanowiliśmy więc sprawdzić tę informację - czyżby kancelaria prawna w swojej opinii popełniła tak rażący błąd? Poszukiwania zabrały zaledwie 2 minuty czasu i wszystko stało się od razu jasne. Oto link do strony z właściwą informacją: https://oami.europa.eu/eSearch/#basic/1+1+1+1/003332855 i co się okazuje? Graficzny znak towarowy z wizerunkiem Pinokia jest chroniony w całej Unii Europejskiej, w tym i w Polsce i to już od ponad 10 lat - zgłoszenie nastąpiło 3 września 2013 roku a rejestracja 24 listopada 2004 roku. Trochę więcej rzetelności dziennikarskiej Panie Redaktorze "ANB" lub w wiary w opinie prawne. Swoją drogą, czy uważa Pan, by jakakolwiek kancelaria prawna opublikowała opinię bez sprawdzenia wiarygodności danych? Obserwator
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Panie Redaktorze. Przyznać musimy, że ciekawie zapowiada się wymiana poglądów z Panem. Szkoda tylko, że dzieje się to w cieniu głównego nurtu sporu wokół "Pinokia". Przepraszamy, że dopiero teraz reagujemy na Pana wpis. Wybraliśmy się na parę dni, korzystając z uroków słońca w końcu lata. Odpowiadając na Pana pytania co do meritum ulotek - oczywiście zajmiemy stanowisko i w tej sprawie. Ale wcześniej jednak musimy już po raz ostatni wrócić do sprawy Pinokia. Mieszkańcy Gminy Zawonia nie mają zamiaru bronić praw właścicieli wizerunku, czy też tego znaku towarowego. Z całą pewnością oni sami potrafią siebie obronić. Nie nasza sprawa. Podnosimy ją jedynie z racji wyższej - etycznej, zadając pytanie czy nawet najlepsze intencje usprawiedliwiają łamanie prawa? Na ile warte są argumenty kogoś, kto innym zarzuca niewłaściwe zachowanie i działalność niezgodną z prawem - sam postępując w identyczny sposób? Dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane - głosi stare przysłowie. Do tej sprawy wrócimy jeszcze w dalszej części. Jesteśmy grupą przyjaciół, która przed laty także połączyła troska o sprawy gminy Zawonia, co z natury rzeczy spowodowało, że znaleźliśmy się w pewnej opozycji do władz gminy. Kiedy Pani Kowalska i Pan Grucela postanowili uaktywnić się w swojej destrukcyjnej działalności nawet okresowo wspieraliśmy ich działalność wierząc własnie w te dobre intencje. Niektórzy z nas brali nawet udział w spotkaniach i w rozmowach z nimi. Opamiętanie po naszej stronie - na szczęście - przyszło szybko, kiedy okazało się, ze nie o żadne wspólne dobro chodzi a o zwykłą, prozaiczną, nawet chorobliwą chęć niszczenia wszystkich i wszystkiego. Zaczęło się z już ponad trzy lata temu od zniszczenia poprzedniego Wójta Andrzeja Farańca, a teraz i jego następcy, zarzucając mu odpowiedzialność za wszystko, choć ten sprawuje urząd dopiero od kilkunastu miesięcy. Ale nawet i nie o to chodzi. Gmina Zawonia jest zapóźniona i to w stopniu daleko większym niż inne gminy powiatu. Tu do nadrobienia jest sporo. w tym i w tych sprawach, o których pisze się w ulotkach. Obiektywnie nie możemy nie przyznać, że program zainicjowany przez tak bardzo krytykowanego Roberta Borczyka budzi nadzieję. Nawet ślepy zauważy to, choćby obserwując wzmożoną aktywność mieszkańców kilku wsi. Ostatnio dzieje się tu wiele, wiele bardzo dobrego. Gminie potrzebny jest spokój i wspólnotowe działanie bardzo wielu środowisk i to przez długie lata. Tymczasem co się stało. Udało się Pani Kowalskiej i Panu Gruceli zniszczyć spokój w gminie. Ludzie patrzą na siebie wilkiem, nie ufają sobie, opowiadają o drugich słowa, jakie nawet pod budka z piwem rzadko się słyszy, nawet pojawiają się inne ulotki z jeszcze gorszymi oskarżeniami. Czegoś takiego w gminie nigdy nie było. W takich warunkach, żadna, nawet idealna władza niczego nie dokona. Trzeba będzie lat by zakopać te rowy wrogości. Oczywiście poddaliśmy treść wszystkich trzech ulotek drobiazgowej analizie. Jasne - nigdzie, także w Zawoni nie wszystko jest idealne, wiele spraw może być prowadzonych lepiej, jeszcze więcej ostatnio prowadzonych jest bardzo dobrze. Nigdy nie zadowoli się wszystkich - nawet nie ma takiej potrzeby. Jeżeli zarzuty zawarte w ulotkach są najważniejszymi jakie władzom gminy można postawić - to nasza gmina jest szczęśliwą gminą i wzorową - chętnie w dalszej dyskusji z Panem rozminiemy to zagadnienie. Ulotki te przez niewielu brane są na serio. Ludzi boli, że autorzy ulotek mają ich za głupków, starając się im wmówić jakieś półprawdy. Czy my tu żyjemy w jakiejś mafijnej społeczności, w której wszyscy są źli, a tylko Pani Kowalska i Pan Grucela uczciwi. Spośród radnych, tylko radny Grucela jest prawy i czyni dobro, inni natomiast to sami oszuści i nieroby. W ulotkach radny Grucela przedstawiany jest tak, jakby od razy za swoje zasługi miał być żywcem do nieba wzięty. My tu ludzi znamy, znamy też kilku radnych i naprawdę wielu z nich należy się prawdziwy szacunek i takim też są obdarzani. Zresztą zobaczymy, kto ma rację w tej ocenie - bo to okaże się już za dwa miesiące w najbliższych wyborach. To wyborcy ocenią swoich radnych. Dlaczego nie pozwoli się nam byśmy naszą gminę uważali jako swoją baśniową krainę, jako nasze cudowne miejsce, tylko brudnymi buciorami niszczy się wszystko i wszystkich, w tym i nadzieje i marzenia. Absolutnie nie mieliśmy zamiaru zarzucać Panu nieuczciwości i braku obiektywizmu. Nasza wątpliwość i ostrożność wynika z faktu, że nie raz, niektórzy z nas, słyszeli słowa Pan bohaterów, że "jak będzie trzeba, oni napiszą, co chcemy". Potem padały wyjaśnienia kim są Ci oni oraz jak to się owym "onym" dyktuje co ma być wydrukowane, czy też jak to się wysyła sms z instrukcjami do radnego jak ma głosować i co powiedzieć na sesji Rady Gminy. Czy w takich okolicznościach i Pan nie nabrałby zwątpienia? Ciąg dalszy może nastąpi. Obserwator
Przede wszystkim dziękuję za przeczytanie mojego wpisu. Całkowicie zgadzam się ze Skrzatetem Grochowiaczkiem, że sprawy „opinii prawnej” nie warto bronić – czego dałem wyraz w tekście „Pinokio w kancelarii prawnej” oraz w poprzednim wpisie. A uważam, że nie ma co łamać kopii dlatego, iż - jak to dowodzą sami autorzy „opinii” – wszelkich praw z powodu ewentualnego naruszenia prawa może dochodzić tylko „podmiot uprawniony”, czyli Disney Enterprises Inc. Z tego też powodu redakcja nie ma po co zamawiać „własnej opinii”. Nie uważam także za potrzebne ustanawianie „męża zaufania”, który miałby potwierdzać oryginalność „opinii”; jej wiarygodność (opinii a nie kancelarii) podważa brak podstawowej informacji, że nie ma ona żadnej wartości dla mieszkańców Zawoni (chyba że wykupią odpowiednią ilość akcji DE). Sugerowanie, że publikowanie na ulotce podobizny Pinokia narusza prawo jest działaniem mocno na wyrost i może zostać potraktowane jako pomówienie. Chętnie jednak poznałbym opinię Skrzata Grochowiaczka – czyli „grupy mieszkańców zachowujących neutralność, a nawet skłaniających się do poglądów przeciwnych do władz gminy” – na temat merytorycznej zawartości ulotek. Istotą sprawy, czyli „skłócenia mieszkańców gminy” nie jest przecież obrazek postaci z bajki (nieważne Disneya czy Collodiego), ani ewentualne „zaatakowanie” za pomocą wizerunku Pinokia „neutralnych” mieszkańców. Natomiast sugerowanie, że jestem, że jestem w tej sprawie stronniczy i wspieram którąkolwiek ze stron, a zwłaszcza „grupę osób, która swoją działalnością w tak wielkim stopniu skłócili mieszkańców gminy” jest pozbawione jakichkolwiek podstaw i również można uznać za pomówienie. O konflikcie między częścią mieszkańców gminy i wójtem Zawoni piszę od lutego br. i zawsze przedstawiam stanowiska osób zaangażowanych, które tylko chcą się wypowiadać. A co do min, to najciekawsze robię podczas golenia się.
Interesująco się czyta Pana próby obrony sprawy, której bronić nie warto. Pragniemy Pana zapewnić, że opinię prawną sporządziła profesjonalna i uznana kancelaria prawna. Opinia jest podpisana i poza przekazaną Redakcji treścią nie zawiera żadnych innych istotnych informacji. Opinia jest sporządzona na papierze firmowym, podpisana i opieczętowana. A na dodatek z pewnością nie była zamawiana, ani przez wójta, ani przez nikogo z władz gminy Zawonia. Przeciwnie, inicjatorami zbadania stanu prawnego ewentualnego naruszania prawa w związku z publikacją ulotek była grupa mieszkańców zachowujących neutralność, a nawet skłaniających się do poglądów przeciwnych do władz gminy. Chyba warto byłoby poznać Pana minę, gdyby zobaczył Pan oryginał opinii, a nawet rachunek za jej sporządzenie. Zdziwiłby się Pan na pewno. Niestety w części uzasadniona obawa co do Pana stronniczości i bezkrytycznego wspierania grupy osób, którzy swoją działalnością w tak wielkim stopniu skłócili mieszkańców gminy, mamy obawy czy taki eksperyment ma sens. Chyba nie chcemy byśmy sami stali się obiektem ataków. Chcemy raczej żyć tu i mieszkać w spokoju. Jednak by nie uznał Pan tego za wymówkę, jeżeli dojdziemy do porozumienia i wspólnie uzgodnimy wybór godnego szacunku męża zaufania, jemu okażemy zarówno oryginał opinii prawnej oraz rachunek za nią. Wtedy dowie się Pan od niego, że nie mamy tu do czynienia z żadnym bezwartościowym anonim, a poważnym dokumentem. Może też Pan lub Pana Redakcja we własnym zakresie zamówić własną opinię w sprawie u prawników specjalizujących się w ochronie własności intelektualnej i w prawie autorskim. Chętnie pomożemy Panu w sporządzeniu listy kancelarii prawnych. Wtedy, w razie różnicy poglądów, niech spierają się prawnicy. Jedynym celem zamówienia opinii nie było zastraszanie nikogo, lecz sprawdzenie istoty sprawy. Nie było też celem odwrócenie uwagi od meritum sprawy, czyli od treści ulotek - jak to twierdzi główna Pana bohaterka. Czy czasem nie rodzi się u Pana wątpliwość natury ogólnej - jak to jest możliwie, że ktoś kto rażąco i wielokrotnie łamie prawo, w tym bez zezwolenia korzysta z cudzej własności, może - oceniać i krytykować innych? Dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane. My - przynajmniej w naszej gminie, chcieliśmy wiedzieć, komu mamy lub możemy wierzyć. Raz jeszcze, wraz z wyrazami serdeczności, zapewniamy Pana, że opinia jest i podpisana i opieczętowana, nie jest zmieniona, ani nie jest przekazana Redakcji wybiórczo. Obserwator
Widać że jeszcze wiele muszę nauczyć się w kwestii przeszukiwania internetu. Korzystałem z przeglądarki Urzędu Harmonizacji Rynku Wewnętrznego pod adresem: http://grab.uprp.pl. Wpisanie Mickey Mouse, Donald Duck czy Pluto wyświetla nam informacje o znakach towarowych zastrzeżonych przez Disney Enterprises Inc., a wpisanie Pinokio lub Pinocchio daje zero wyników jeśli chodzi o Disney"a. Widocznie serwery w różnych krajach mają różne bazy.... I tyle na temat rzetelności dziennikarskiej. Natomiast jeśli chodzi o wiarę w opinie prawne, to jestem „głęboko wierzący” pod warunkiem, że autor opinii ma się odwagę pod nią podpisać. Poza tym opinie prawne wykonuje się na zlecenie osób, które mają w tym jakiś interes i z praktyki wiem, że nie ujrzy ona (ta opinia) światła dziennego jeśli będzie nie pomyśli zleceniodawcy. Poczekajmy więc na zdanie właścicieli Disney Enterprises Inc. Na temat opinii prawnych też wystarczy... Jeszcze tylko trzy zdania na temat umieszczenia komentarza Skrzata Grochowiaczka pod tekstem dotyczącym wyborów: Myślę, że autor trafnie je wybrał. Tego typu „opinia prawna” ma być może nastraszyć przeciwników obecnego sposobu sprawowania władzy w gminie i ew. zniechęcić ich potencjalnych wyborców. Ciekawe, co na to wójt Zawoni...
W ostatnim wydaniu Nowej Gazety Trzebnickiej ukazał się artykuł pt. "Pinokio w kancelarii prawnej" , w którym autor artykułu twierdzi, że w Urzędzie Harmonizacji Rynku Wewnętrznego nie można znaleźć informacji o ochronie znaku towarowego wizerunku Pinokia. Postanowiliśmy więc sprawdzić tę informację - czyżby kancelaria prawna w swojej opinii popełniła tak rażący błąd? Poszukiwania zabrały zaledwie 2 minuty czasu i wszystko stało się od razu jasne. Oto link do strony z właściwą informacją: https://oami.europa.eu/eSearch/#basic/1+1+1+1/003332855 i co się okazuje? Graficzny znak towarowy z wizerunkiem Pinokia jest chroniony w całej Unii Europejskiej, w tym i w Polsce i to już od ponad 10 lat - zgłoszenie nastąpiło 3 września 2013 roku a rejestracja 24 listopada 2004 roku. Trochę więcej rzetelności dziennikarskiej Panie Redaktorze "ANB" lub w wiary w opinie prawne. Swoją drogą, czy uważa Pan, by jakakolwiek kancelaria prawna opublikowała opinię bez sprawdzenia wiarygodności danych? Obserwator