W poprzednim tygodniu otrzymaliśmy taki oto list od naszego Czytelnika: "Piszę do państwa po kolejnej nieprzespanej nocy. Około godz. trzeciej nad ranem po raz kolejny obudziło mnie wycie bezdomnego psa. Po kilku minutach przyszła do mnie jedenastoletnia córka z błaganiem, bym coś zrobił w tej sprawie, bo po raz kolejny kundel zrobił nam pobudkę. Po bezskutecznym mailowaniu z komendantem trzebnickiej straży miejskiej, tematem postanowiłem zainteresować szeregowych pracowników tegoż urzędu. Zadzwoniłem więc na tel. straży, a tam okazuje się, że jest tylko nocny dyżur przy monitoringu i obsługująca go pani poprosiła, bym zadzwonił na numer 112 i zgłosił na policji zakłócanie ciszy nocnej. Tak też zrobiłem, lecz na komendzie od oburzonego dyżurnego usłyszałem, że to nie jest ich sprawa i temat ten należy zgłosić do straży, czyli "od Annasza do Kajfasza. Nie przekonały go argumenty, że wątek ten doskonale znany jest trzebnickim strażnikom i pomocy nie uzyskałem, bo pies do samego rana - z małymi przerwami na oddech - wył jak najęty. Biedne, schorowane zwierzę od dłuższego czasu snuje się w okolicach Parku Solidarności i obszczekuje przechodzących ludzi, szukając pomocy. Pomocy szukają też mieszkańcy okolicznych budynków, którzy co noc wysłuchują ujadania zabłąkanego zwierzaka. Dzisiaj córka zapytała, czy straż miejska pomaga ludziom..., piszę wiec do szerszego grona i mam nadzieję, że ktoś podsunie mi pomysł, co odpowiedzieć.Winą za całe to zdarzenie moje dzieci obarczają rodziców, którzy nic nie mogą zdziałać w tej sprawie. Mówią, że można wziąć kija i przegonić wyjącego psa, ale wtedy, jak znam życie w jego obronie zjawiłoby się wielu mundurowych i na poczekaniu znalazłyby się paragrafy, by poprawić statystyki w łapaniu wandali. Serdecznie pozdrawiam, mieszkaniec ulicy ks. Bochenka z Rodziną".
Straż Miejska sprawę zna
Więcej przeczytasz po zalogowaniu się lub w wydaniu papierowym.
[hidepost=0]Nasz Czytelnik dołączył do listów również korespondencję, jaką prowadził z komendantem Straży Miejskiej Krzysztofem Zasiecznym. Z maili wynika, że sygnały o uciążliwym zwierzęciu pojawiały się już pod koniec lutego. Również inni mieszkańcy dzwonili i prosili o zajęcie się sprawą. Krzysztof Zasieczny w odpowiedzi na kolejny mail od mieszkańca ul. ks. Bochenka (skierował go również do naszej redakcji) odpowiada, że funkcjonariusze SM przy pomocy pracowników wydziału ochrony środowiska i rolnictwa ustalili miejsce zamieszkania właściciela psa, a następnie przeprowadzili z nim rozmowę pouczając go o obowiązkach ciążących na właścicielach zwierząt. "Ponieważ zwierzę posiada właściciela, brak jest podstaw do umieszczania psa w schronisku dla zwierząt. Pomimo pouczenia skarżący nie udzielił informacji co do swoich danych, w związku z czym sprawie nie nadano biegu w trybie KPA. Jeżeli utrzymywanie psa jest uciążliwe dla skarżącego, ma on możliwość zgłoszenia tego faktu w trybie przepisów kodeksu wykroczeń w tutejszej jednostce Straży Miejskiej lub policji. Niezbędne jest w tym przypadku osobiste stawienie się oskarżonego celem złożenia zeznań do protokołu" - napisał Czytelnikowi komendant Straży Miejskiej. Policja o sprawie słyszała Iwona Mazur, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Trzebnicy przyznaje, że jednostka otrzymała zgłoszenie drogą mailową od mieszkańców. - Otrzymaliśmy maila od mieszkańca, w którym opisał sytuację i przesłał historię korespondencji ze strażą miejską. Wynika z niej, że Straż Miejska ustaliła dane personalne i adres właściciela zwierzęcia. W takiej sytuacji może nałożyć na niego mandat karny. Policja też oczywiście ma takie uprawnienia, ale do nas dane właściciela nie dotarły - wyjaśnia policjantka. Artur Pamuła, powiatowy lekarz weterynarii mówi, że w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z wałęsającymi się psami, obowiązek wyłapania ich i znalezienie miejsca, w którym będą później przebywać należy do gminy, w której zwierzę się znajduje. - Powiatowy lekarz weterynarii interweniowałby w sytuacji, kiedy na przykład bezdomne zwierzę, pogryzłoby kogoś. Kiedy nie byłoby właściciela, który mógłby okazać zaświadczenie o szczepieniu psa na wściekliznę, zwierzę trafiłoby na 14 lub 21-dniową obserwację, aby wykluczyć, że jest chore - wyjaśnia Artur Pamuła. A ludzie nadal słyszą psa Mieszkańcom ul. ks. Bochenka nadal spać nie daje uciążliwe szczekanie, które doprowadza ich do rozpaczy. Przez tak długi okres czas nikomu nie udało się załatwić sprawy. Na "chłopski rozum" - skoro pies ujada, być może warto byłoby dowiedzieć się dlaczego. Jest chory, głodny, bity, a może po prostu ma taki temperament. Jak tu nie dziwić się ludziom, którzy chronicznie chodzą niewyspani, a muszą przecież cały dzień pracować, uczyć się, normalnie funkcjonować? Miejmy nadzieję, że znajdzie się sposób na psa i jego właściciela, a trzebniczanie wreszcie spokojnie i w ciszy wyśpią się we własnych mieszkaniach.[/hidepost]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
pies psa nie przegoni...