Reklama

Afera stawowa. Prokuratura: - Będą konfrontacje...

22/04/2014 19:25
Przypomnijmy. Trzebnickiemu burmistrzowi Markowi Długozimie, (podejrzany zgodził się na upublicznianie danych i wizerunku – przyp. red.) w grudniu ubiegłego roku prokuratura postawiła zarzuty przekroczenia uprawnień i działania na szkodę gminy. Czyn ten jest zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 5-ciu. Dodajmy, że biegli powołani przez prokuraturę uznali, że kosztorys prac został zawyżony o około 900 tys. zł. Na te prace nie ogłoszono też przetargu. Burmistrz nie przyznał się do winy. Tymczasem wojewoda zażądał zwrotu części dotacji (wraz z odsetkami), którą gmina otrzymała na budowę wysypiska śmieci. Może chodzić nawet o około 3,5 miliona złotych. Burmistrz odmówił zwrotu, a sprawa została przekazana do Prokuratorii Generalnej, która w imieniu Skarbu Państwa szykuje teraz pozew przeciwko gminie. O kłopotach finansowych trzebnickiego magistratu reportaż robiła również Telewizja Polska.

W tej chwili, w prokuraturze, dalej trwa postępowanie.

- Obecnie przesłuchujemy jeszcze świadków – mówi nam Iwona Krzyżewska z oleśnickiej prokuratury. Gdy mówimy, że przecież świadkowie byli już przesłuchiwani, prokurator stwierdza, że przesłuchiwane są jeszcze dodatkowe osoby. Jak długo może potrwać postępowanie i jakie czynności będą jeszcze podejmowane?

- To bardzo złożona sprawa. Mamy wiele rozbieżności, dlatego wkrótce będziemy przeprowadzać konfrontacje między biegłymi, którzy badali sprawę, a burmistrzem i pracownikami urzędu – dodaje prokurator Krzyżewska.

Gdy pytamy, kiedy może zakończyć się postępowanie i czy prokuratura postawi akt oskarżenia, prokurator odpowiada: - Na to pytanie nie znam jeszcze odpowiedzi.

Przyznała jednak, że wie już o tym, iż Prokuratoria Generalna szykuje pozew o zwrot pieniędzy. Czy zatem prokuratura będzie czekała do zakończenia sprawy cywilnej, dotyczącej zwrotu pieniędzy?

- W tej chwili nie umiem odpowiedzieć, ale nic nie mogę wykluczyć – odpowiedziała prokurator.

Do naszej redakcji dotarło tymczasem zdjęcie lotnicze stawu, wykonane w 2004 roku. Jak widać na fotografii, na stawie nie ma żadnych drzew. Natomiast w kosztorysie prac, który został zaakceptowany przez pracowników gminy, czytamy, że podczas jego remontu, wycięto 200 drzew o grubości od 10-15 cm za kwotę ponad 340 tys. zł oraz, że wycięto 39 drzew o grubości od 46-55 cm za kwotę około 260 tys. zł. Do tego wykarczowano krzaki za kwotę około 425 tys. złotych. Do tego doliczono ok. 460 tys. zł, za wywiezienie krzaków i gałęzi. A więc, razem, tylko wycinkę drzew i krzaków oraz usunięcie gałęzi i krzewów wyceniono na... prawie 1,5 miliona złotych! Ale skoro na zdjęciu z 2004 roku, widać, że na stawie nie rosną żadne drzewa, a prace wykonywane były 2-3 lata później, to jakie drzewa ujęto w kosztorysie? Ze zdjęć widać, że drzewa rosną wokół stawu, ale i dzisiaj one tam stoją. Kto zatem zatwierdził i sprawdził, ile drzew owa firma wycięła? Gdzie podziało się uzyskane w ten sposób drewno? Czy inwestor lub wykonawca uzyskał z powiatu decyzję o wycince? Pytamy też, czy urzędników, którzy zaakceptowali kosztorys, nie zastanowiły zawrotne kwoty podane w kosztorysie?

Kolejną "ciekawostką", na którą napotykamy w kosztorysie jest rzekome położenie ponad 2,3 km rur drenarskich. Czy to możliwe, żeby na tak małym stawie ułożono tyle kilometrów drenażu? A poza tym, do czego miał służyć ów drenaż, skoro staw miał być uszczelniany. Warto zadać też pytanie: kto z trzebnickich urzędników sprawdził i potwierdził, że faktycznie te kilometry rur zostały ułożone?

Między innymi te kwestie badali biegli powołani przez prokuraturę. Dodajmy jednak, że nie zrobiono żadnej odkrywki, a eksperci opierali się tylko na dokumentacji i porównaniu cen z tamtego okresu.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do