Pogoda nie zniechęciła mieszkańców wsi do wzięcia udziału w spotkaniu - pomimo ulewnego deszczu, ludzie w podgrupkach zdecydowanym krokiem zmierzali w stronę świetlicy wiejskiej. Tuż po godzinie 17 sala była już wypełniona ludźmi, pełnymi obaw oraz jak się okazało pytań o przyszłość swojej miejscowości. A wszystko za przyczyną planów budowy biogazowni, która ma być postawiona przez prywatnego przedsiębiorcę. Biogazownie to instalacje, które dzięki wykorzystaniu biomasy pochodzenia rolniczego, wytwarzają energię cieplną oraz elektryczną. W Polsce są rzadko spotykanym zjawiskiem, ale na zachodzie jest to dość często wykorzystywana forma do pozyskiwania energii z (jakby tego nie oceniać) tego najbardziej naturalnego surowca. Na spotkaniu, oprócz pobudzonych do dyskusji mieszkańców, obecni byli: burmistrz gminy Robert Lewandowski z pracownikami urzędu, inwestor Antoni Pieprzyk oraz radna gminy Patrycja Augustyniak - Seredyńska. Na początku burmistrz razem z kierownikiem referatu architektury żmigrodzkiego urzędu, Arturem Knappikiem wyjaśnili, na czym polega proces przyjmowania planów zagospodarowania przestrzennego oraz procedury zmian, które są na nie nanoszone. Później głos zabrał już sam inwestor, który jest znaną osobą w okolicy (posiada w Łapczycach duże gospodarstwo rolne). Miał za zadanie wyjaśnić mieszkańcom, jakie plany ma jego firma co do budowy biogazowni. - Jesteśmy na waszym terenie już długo. Zrobiliśmy prezent waszemu burmistrzowi, bo zapłaciliśmy gminie 2,5 mln zł za dwie działki. Powstaną na nich obiekty, w które musimy włożyć około 20 mln zł. Dodatkowo chcemy wybudować biogazownię, ale żeby to zrobić, musimy zainwestować około 30 mln zł. Żadna firma nie ma pieniędzy na to, żeby robić inwestycję tam, gdzie mieszkańcy lub władze tego nie chcą. Jeżeli ktoś w Łapczycach nie chce tej fabryki, to nic tutaj nie powstanie. Budujemy teraz w Górze taką biogazownię, 500 metrów od osiedla, i żadnych protestów tam nie było. To, co chcemy zbudować, może stać się rzeczywistością za pięć lat, nie wcześniej. To będzie biogazownia razem z gorzelnią, żeby jakoś zużytkować to ciepło, więc można się cieszyć, bo będziecie mieli z tego wódkę i piwo. Nie ma dzisiaj takiej możliwości, żeby budować coś, co może zostać oprotestowane. Czekam na informację od burmistrza, że mieszkańcy chcą taką inwestycję. W tej ojczyźnie jest jeszcze dużo miejsc na wydawanie pieniędzy. Mogę jeszcze dodać, że inwestycja jest nieszkodliwa dla środowiska, nic nie śmierdzi, z biogazowni nie dochodzą żadne zapachy. Oglądałem te inwestycje na zachodzie, to nie śmierdzi. Możecie mi zadawać pytania, postaram się odpowiedzieć - podsumował Antoni Pieprzyk.
40 ton tam i z powrotem
Robert Lewandowski powiedział otwarcie, że jest jak najbardziej za budową biogazowni w Łapczycach. Dla gminy, oprócz rozwoju regionu poprzez tak nowoczesny nabytek technologiczny, jest to także dochód z podatków oraz miejsca pracy dla mieszkańców wsi. Jeśli instalacja powstanie, do obsadzenia będzie 50 wakatów. - Wiecie Państwo dobrze, że jest problem z pracą i każdy włodarz zabiega o to, żeby było jak najwięcej inwestycji w mieście, które będą generowały miejsca pracy. Postęp w różnych dziedzinach jest ogromny, ale najważniejsze, żeby poznać to, co nowe i dopiero potem podejmować decyzje - uzasadniał Lewandowski. Skoro inwestycja biogazowni to same korzyści, trzeba sobie zadać pytanie, czego boją się mieszkańcy Łapczyc? Okazuje się, że problemem nie jest tutaj sama budowa i późniejsze funkcjonowanie biogazowni. - Ładnie pan o tym wszystkim opowiada, ale cały czas są protesty o te jazdy ciągnikami. Most przez który jeżdżą, ledwo stoi, błoto jest nawożone na drogę, a nam mury się w domach trzęsą, stropy pękają. To są stare poniemieckie domy, które tego nie wytrzymują - powiedział jeden z zebranych mieszkańców, któremu zawtórowała duża część sali. Zdanie to odnosiło się do ciągników firmy Pieprzyka, które jeżdżą po wsi, ku niezadowoleniu mieszkańców. Ten zaś zapewnił, że sytuacja niedługo ulegnie zmianie i wioska w ciągu najbliższych dwóch miesięcy zostanie odciążona z ruchu ciągników. To był jednak dopiero początek dyskusji. - Nam nie chodzi o samą biogazownię, tylko o to, że przez wieś będą jeździły maszyny, które całkiem rozjadą nam drogę! Poza tym my też chcemy mieć tutaj spokój i ciszę, nie chcemy się bać, że nasze dzieci coś rozjedzie - tłumaczyli mieszkańcy. - Ja tą drogą jeździł nie będę. Może raz na dwa tygodnie pojedzie cysterna po spirytus. My się liczyliśmy, że będą kłopoty z tą drogą. Ale jest też dojazd z drugiej strony i to tam będziemy jeździć - tłumaczył Antoni Pieprzyk. Zgromadzeni dowiedzieli się więc, że dojazd do instalacji jest planowany z drugiej strony wsi i tym samym inwestor nie będzie swoimi pojazdami ingerował w życie mieszkańców. Jak stwierdził, droga która nie idzie przez Łapczyce, jest dla niego dużo wygodniejsza. Na sali byli także inni zwolennicy budowy fabryki.- Ja czegoś nie rozumiem. Dlaczego wy nie chcecie tej biogazowni? Będzie praca, teraz w Łapczycach nie ma nic. Ktoś zawsze będzie jeździł po drodze. Chyba, że chcecie żyć w takim społeczeństwie, które zakaże wszystkim wjazdu i wyjazdu - powiedział jeden z mężczyzn obecnych na sali.
Niektórzy mieszkańcy jednak wciąż pozostawali sceptyczni i głośno wyrażali żal o "latające 40 ton tam i z powrotem", mając na myśli ciągniki jeżdżące po wsi.
Biogazownia jest wynalazkiem, który wraz ze wzrostem świadomości przedsiębiorców będzie w Polsce coraz bardziej powszechny. Jak każda instalacja wytwarzająca alternatywne źródło energii jest dobrem, z którego warto korzystać. Trzeba także okazać zrozumienie mieszkańcom Łapczyc, którzy obawiają się tej nowości u siebie. Na koniec głos ponownie zabrał Artur Knappik. - Chciałbym państwu tylko coś opowiedzieć. 150 lat temu miejscowość Bardeheide (miasto partnerskie Żmigrodu w Niemczech, przyp. red) była wsią. Obok była jeszcze jedna miejscowość, nadrzędna nad tą pierwszą. Kiedy powstał pomysł budowy kolei, w tej ważniejszej miejscowości nikt tej kolei nie chciał, więc poprowadzono ją przez mniejsze Bardeheide. Dzisiaj jest to miasto bardzo rozwijające się, a o tamtym drugim już nikt nie pamięta. Nie przegapcie więc swojej szansy na rozwój - podsumował Knappik.
Czy Łapczyce dadzą zielone światło na budowę biogazowni u siebie? Jeśli tak, to czy inwestor wywiąże się z danych obietnic? Pozostaje powtórzyć za wychodzącymi z zebrania uczestnikami - "pożyjemy, zobaczymy".
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie