Właścicielem domu jednorodzinnego jest Bogusław Bartosiak, lokalny przedsiębiorca. Rozmawiamy z nim na chwilę przed zebraniem wiejskim, na którym miano zadecydować o odwołaniu sołtysa ze stanowiska. (Mieszkańcy zadecydowali, że Barbara Borucka zostanie na stanowisku.) Pokazuje nam wąską, nieutwardzoną drogę, która biegnie wzdłuż jego posesji aż na pola. Zaznacza, że za domem znajdują się pola należące do niego. To, co przykuwa nasz wzrok i wprowadza w zdumienie, to kilka znaków zakazu zatrzymywania i postoju, ustawione po obu stronach drogi, na wlocie, a ostatnie kończą się na wysokości posesji pana Bogusława.
- Ludzie przystają w tym miejscu żeby zrobić zdjęcia, takich absurdów nie ma chyba na terenie naszego powiatu - rozpoczyna Bogusław Bartosiak.
Zapytany przez nas o przyczynę postawienia znaków, zaczyna się uśmiechać. Wyjaśnia, że ma to związek z... limuzyną, którą wynajmuje na uroczystości - śluby.
- Najpierw przed moim domem pojawił się jeden znak, gdzie teraz mam zaparkowany samochód. Więc przestawiłem limuzynę na środek wioski. Później ten znak pojawił się w miejscu, gdzie stała limuzyna. Kiedy chciałem wyjaśnić sytuację okazało się, że znaki postawiono na prośbę mieszkańców, bo moja limuzyna przeszkadza im. Nie wiem w czym, bo przecież auto nie stało na ulicy, podobno w przejeździe. Chciałem wyjaśnić tą sytuację z sołtyską, było trochę sprzeczek, zwyzywała mnie od różnych, tak się skończyło. Na następny dzień zadzwonił do mnie syn i powiedział: "tata znaki nam stawiają". Chodziło o te znaki przy polnej drodze. Zostawiłem wszystko w pracy i pojechałem do domu zabierać auta. To było w wakacje - dopowiada nasz rozmówca.
Więcej przeczytasz po zalogowaniu lub w wydaniu papierowym.
[hidepost=0]To nie wina limuzyny, tylko sprzętu rolniczego? Droga, na której od kilku miesięcy stoi szereg znaków drogowych, jest własnością gminy. Dzwonimy do MZGK, by zapytać na czyje polecenie postawili znaki, czy otrzymali zgłoszenie w tej sprawie od mieszkańców, a jeśli tak, to kiedy do nich wpłynęło? - Nie udzielę pani informacji w tej sprawie, stawiałem znaki na zlecenie urzędu, proszę tam dzwonić - usłyszeliśmy od jednego z pracowników. Dzwonimy do urzędu, sprawdzamy historię znaków w wydziale inwestycyjnym. - Pojawił się wniosek ze strony mieszkańców, zadzwoniła do mnie pani sołtys, która po rozmowie z radą sołecką, poinformowała o problemie. Okazało się, że rolnicy nie mają możliwości dojazdu z drogi powiatowej, biegnącej przez wieś, do swoich pól. Te znaki drogowe zostały postawione po obu stronach, by rolnicy mogli ze swoim sprzętem do tych pól dojechać. Postawiliśmy znaki po obu stronach, ponieważ jeśli znak stał po jednej stronie, to ten pan stawiał sobie samochód po drugiej, i dojazd był niemożliwy. Ten pan może sobie postawić samochód na swojej posesji albo tuż przy wjeździe, ale tego nie robi. Taki sam znak zakazu postoju został postawiony przy wjeździe do wsi, by każdy mógł swobodnie przejechać. Dodatkowo znaki zostały przyspawane, bo ten pan robił nam problemy i na złość przestawiał znaki albo je wykopywał. Po jednej z takich interwencji kazałem pracownikom je przylutować, bo inaczej ten pan myślał, że jak je okręci, to nie będą one go obowiązywać. Teraz jest jednak spokój - powiedział nam Krzysztof Frąckowiak z wydziału inwestycyjnego. Na nasze pytanie od kiedy w wiosce pojawił się problem, od kiedy rolnicy nie mogą się dostać na pola, odpowiedział: - Z tego co wiem, to pojawił się konflikt na wsi, jakieś wewnętrzne sprawy tego pana z sołtyską. Była nawet próba odwołania, nieudana. Próbujemy sprawę wyjaśnić na policji: czy wydawali opinię w sprawie zasadności stawiania aż takiej ilości znaków i to na polnej drodze? Iwona Mazur informuje nas, że policja nie ma obowiązku wydawania opinii na temat tego czy i jakie znaki powinny znajdować się na drodze. To leży w kompetencji zarządcy drogi, a w tym konkretnym przypadku droga jest własnością gminy. Oficer prasowy trzebnickiej komendy dodała, że funkcjonariusze interweniowali w sprawie znaków. Zgłoszenie miało miejsce w lipcu ubiegłego roku. Otrzymali zgłoszenie o samowolnym umieszczeniu na drodze znaku: - Wezwany na miejsce patrol ustalił, że pracownicy ZGKiM w Żmigrodzie wkopali, przy nadzorze sołtys, znak. Otrzymali od nich stosowne wyjaśnienie w tej sprawie - powiedziała policjantka. Na tym sprawę zakończono. Iwona Mazur nie rozwiała jednak naszych wątpliwości, dlatego przesłaliśmy na jej skrzynkę mailową zdjęcie przedstawiające ów problematyczne znaki drogowe. Zapytaliśmy także o to: w jakich przypadkach mogą być stawiane znaki drogowe po obu stronach drogi; czy jest zasadne, aby w przypadku braku dojazdu do pól przez rolników stawiać znaki na polnych drogach i to po obu stronach? Rzeczniczka tak odpowiedziała na pytania: - Znaki zakazu na drodze o ruchu dwukierunkowym umieszczane są po prawej stronie drogi wówczas kierujący zatrzymując się po lewej stronie drogi powinien upewnić się czy z drugiej strony nie obowiązuje również zakaz. Dopuszcza się jednak ustawianie znaków zakazu po obu stronach drogi, co w pewnością wpływa na większą informację dla kierujących, którzy nie muszą upewniać się czy z drugiej strony drogi obowiązuje zakaz. Decyzje o ustawieniu wydaje zarządca drogi lub właściciel terenu - wyjaśniła Iwona Mazur. Dopytaliśmy policjantkę o to, czy znają przypadki stawiania znaków na polnych drogach, czy jest to zasadne: - Nie udzielę takiej odpowiedzi, to nie my stawiamy znaki, proszę pytać zarządców dróg - odpowiedziała Iwona Mazur. Dowiedzieliśmy się, że to nie jedyny przypadek w gminie Żmigród, gdy znaki stawiane są na drodze wewnętrznej, pełniącej funkcję dojazdowej do pól. Poinformowano nas, że podobne znaki ułatwiające rolnikom przejazd stoją w Kanclarzowicach, Dobrosławicach i Powidzku. Próbowaliśmy dodzwonić się do sołtys Boruckiej, ale była nieuchwytna.[/hidepost]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie