Takiego "prezentu" pod choinkę chyba burmistrz się nie spodziewał, chodź o sprawie jest głośno już od kilku miesięcy. Tak jak przewidywaliśmy, Gmina Trzebnica dostała od Wojewody Dolnośląskiego żądanie zwrotu części dotacji, wraz z ogromnymi odsetkami, otrzymanej na budowę wysypiska śmieci w Marcinowie. O jakie kwoty chodzi?
Według wojewody, należność główna wynosi nieco ponad 2 mln 34 tys. zł. plus odsetki liczone jak dla zaległości podatkowych. Korzystając, z dostępnego na portalu infor.pl kalkulatora zaległości podatkowych, wyliczyliśmy, że gdyby gmina zapłaciła należność w dniu 4 stycznia tego roku, to samych odsetek byłoby prawie 1 mln 480 tys zł. Łatwo zatem policzyć, że trzebnicka gmina może stracić ponad 3,5 miliona złotych! W tym miejscu warto dodać, że każda zwłoka w oddaniu płatności, w znaczący sposób zwiększa kwotę odsetek. Co zrobi burmistrz?
Informację i dokument potwierdzający wezwanie do zwrotu tych kwot, otrzymaliśmy dopiero w piątek 3 stycznia, tego roku. Jednak, jak się dowiedzieliśmy w urzędzie wojewódzkim, do gminy pismo zostało wysłane 21 grudnia, a 23 grudnia zostało odebrane przez trzebnicki urząd. Co ciekawe, wojewoda dał burmistrzowi 7 dni na zwrot pieniędzy, zaznaczając, że jeśli tego nie zrobi, to zostaną podjęte "czynności zmierzające do odzyskania należnych środków dofinansowania z wykorzystaniem dostępnych środków prawnych". Co to oznacza?
Wojewoda zapewne złoży pozew do sądu o zapłatę należności w trybie nakazowym, jeśli burmistrz złoży sprzeciw, to odbędzie się normalne postępowanie w procesie cywilnym. Sprawa może potrwać kilka miesięcy, a gdy wojewoda uzyskałby korzystny wyrok, co w świetle zgromadzonego materiału jest wielce prawdopodobne, gmina będzie musiała zapłacić dodatkowo koszty procesu, czyli jakieś kilkadziesiąt tysięcy złotych. Znacznie wzrosną również odsetki.
Nie udało nam się skontaktować z burmistrzem Markiem Długozimą, ale w budżecie na 2014 rok nie zabezpieczono takiej kwoty. Gdyby więc burmistrz zdecydował się zapłacić, to musiałby zwołać sesję rady, zrezygnować z niektórych zaplanowanych inwestycji i dokonać zmian w budżecie. 3.500.000 zł - to przybliżona kwota, wraz z odsetkami, jaką na dzień 4 stycznia 2014 roku, musi zwrócić Gmina Trzebnica, za nieprawidłowo rozliczoną dotację i zatajenie przed kontrolerami faktu, o naliczeniu kary umownej. 2.034.344,08 zł - to należność główna, której zwrotu domaga się wojewoda. 900 tys. zł - mniej więcej o taką kwotę według biegłych powołanych przez prokuraturę, zawyżono prace przy remoncie stawu przy ul. Leśnej.
Dlaczego wojewoda żąda zwrotu pieniędzy?
Sprawa niejasności przy rozliczeniu dotacji na budowę wysypiska śmieci w Marcinowie pojawiła się w roku 2012, kiedy to grupa radnych, nie mogąc uzyskać z gminy niektórych informacji, powiadomiła prokuraturę, by ta sprawdziła wątpliwości, które ich zdaniem powstały, podczas rozliczenia kary umownej.
Pod koniec zeszłego roku, oleśnicka prokuratura postawiła burmistrzowi Markowi Długozimie zarzuty przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego. (Marek Długozima wyraził zgodę na upublicznianie pełnego imienia i nazwiska oraz wizerunku - przyp. red.) Prokurator przedstawił już burmistrzowi zarzuty, jednak ten nie przyznał się do winy. Dodajmy, że nasi dziennikarze dotarli do dokumentacji, z której wynika, że przed kontrolerami z urzędu wojewódzkiego zatajono informację o naliczeniu kary umownej, a wręcz na piśmie poświadczano, że takiej kary nie naliczono! Warto zauważyć, że kontrola przeprowadzana była w 2008 roku, a porozumienie zawarto w roku 2007. I jeszcze jedno, z ramienia gminy kontrolerom informacji udzielali: skarbnik Barbara Krokowska, naczelnik wydziału techniczno - inwestycyjnego Zbigniew Zarzeczny oraz Paweł Jędrzejewski, pracownik wydziału techniczno - inwestycyjnego. Natomiast samą informację pokontrolną, czyli ów dokument, podpisał już tylko burmistrz Marek Długozima.
Trudno uwierzyć, że o porozumieniu i naliczeniu kary umownej nie wiedziała Barbara Krokowska, w końcu jako skarbnik, odpowiada przecież za finanse gminy. Ciężko uwierzyć również, że o porozumieniu i karach umownych, nie wiedzieli Zbigniew Zarzeczny i Paweł Jędrzejewski, przecież to oni, z ramienia gminy, nadzorują inwestycje i co ciekawe, to właśnie oni podpisali protokół odbioru. A już na pewno o naliczeniu kary umownej i porozumieniu musiał wiedzieć burmistrz Marek Długozima, który przecież sam podpisał owo porozumienie, dotyczące rozliczenia kary umownej, a już kilka miesięcy później podpisał dokument, w którym napisano, że kary umownej nie naliczono!
Prokuratura, jak dotąd nie rozstrzygnęła jednak kwestii, kto zataił przed kontrolerami urzędu wojewódzkiego informację o porozumieniu z austriacką firmą, na mocy którego zamiast zapłaty kary umownej, wykonawca zobowiązał się wyremontować staw przy ul. Leśnej i kto odpowiada za poświadczenie nieprawdy. Porozumienie o tyle dziwne, że staw, w żaden sposób nie był związany z inwestycją w Marcinowie. Co więcej, na remont nie ogłoszono żadnego przetargu, a trzebniccy urzędnicy, bezkrytycznie zaakceptowali kosztorys prac, przygotowany przez austriacką spółkę. Było to tym bardziej zaskakujące, że kwota kosztorysu niemal pokrywała się z naliczoną karą umowną. Sam odbiór prac, również budzi wiele kontrowersji. Okazuje się, że protokół odbioru końcowego, wielomilionowej inwestycji, sporządzono... na jednej stronie papieru. Co ciekawe, mimo iż, w protokole podano nazwiska osób odbierających prace, to już podpisy przedstawicieli gminy są jedynie nieczytelne. Nie ma też żadnych urzędowych pieczęci, a przedstawiciel wykonawcy, mimo iż był wymieniony, że brał udział w odbiorze, nie podpisał się wcale. Jakby tego było mało, powołani przez prokuraturę biegli ustalili, że koszt prac remontowych przy stawie, zawyżono, o co najmniej 900 tys. zł!
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie