W ramach spotkań w cyklu "Edukacja kulturowa", które są organizowane nieprzerwanie od 2008 roku przez trzebnicką Bibliotekę Pedagogiczną, w miniony czwartek, w sali Starostwa Powiatowego, swój wykład miała dr Renata Faron-Bartels. - To kobieta z pasją. Jej dwie najważniejsze pasje to archeologia i podróże. Efektem tych pasji jest nie tylko dzisiejsze spotkanie, ale przede wszystkim książka "Ludzie i bogowie Ameryki Środkowej". Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem, a jej drugą zaletą jest bardzo wysoka zawartość merytoryczna. Za chwilę, wyruszymy w podróż w czasie, do Mezoameryki z czasów pierzastego węża - tak zapowiedział wykład dr Faron-Bartels pracownik Biblioteki Pedagogicznej dr Sebastian Węgrzynowski. Renata Faron Bartels jest wykładowcą w Wyższej Szkole Filologicznej we Wrocławiu; wykłada zagadnienia związane z Ameryką Środkową i Południową. Na spotkanie przybyli uczniowie trzebnickich szkół, a także osoby, które interesują się ludami prekolumbijskimi.
Na początku wykładu, archeolożka wyjaśniła, że obecna piłka nożna ma niewiele wspólnego z tą, w jaką grali dawni mieszkańcy Ameryki. - Wtedy była to gra rytualna, a nie sportowa. Zawodnicy odbijali kilkukilogramową piłką wykonaną z kauczuku całym ciałem, poza rękami i nogami. Czasem, kiedy zawodnik chciał ją odbić biodrem, kończył grę z pogruchotanymi kośćmi. Nie można było dopuścić do tego, aby piłka spadła na ziemię, wtedy zwiastowało to nieszczęście. Po każdej grze jedną z drużyn składano na ofiarę bóstwom, ale do dziś nie wiadomo, czy była to drużyna wygrana czy przegrana. Dzięki Bogu, z upływem czasu zmieniły się reguły gry, choć dzięki wandalom i łobuzom czasem dochodzi do krwawych starć, przez co składa się pokłon bóstwom głupoty i nierozsądku - zażartowała dr Faron-Bartels.
Swoją prezentację podróżniczka rozpoczęła od podstawowych informacji, przypomniała, że Krzysztof Kolumb "odkrył Amerykę" przez przypadek, ponieważ szukał drogi "na skróty" do Indii, aby w łatwy sposób znaleźć drogę do drogocennych przypraw korzennych i materiałów. Zresztą dlatego ludzi żyjących w Ameryce nazwał Indianami. Archeolożka wyjaśniała wydarzenia, opisując je bardzo plastycznie. Mówiła między innymi o tym, że kiedyś wierzono, iż Ziemie nie jest kulista, a na końcu świata znajduje się przepaść z potworami. Opowiadała także o tym, że aby zdobywający nowe ziemie wojskowi i marynarze nie buntowali się i nie chcieli wracać do swojej ojczyzny, palono ich łodzie zaraz po tym, jak dopłynęli do celu. Dr Faron-Bartels tłumaczyła jak radzili sobie ludzie w Ameryce. Opowiedziała o bardzo ciekawym sposobie upraw, jaki ludzie wypracowali wtedy, kiedy "wyłowili" niemal wszystkie zwierzęta. Otóż, aby oszczędzać teren, który był nawadniany, uprawiano równocześnie 3 rośliny: sadzono kukurydzę, po której pięła się fasola, a na ziemi płożyły dynie. Dzięki takiemu systemowi uprawy ludzie mieli co jeść przez sporą część roku, ponieważ każda z tych roślin owocuje w innym miesiącu. Archeolożka zaprezentowała również bardzo ciekawe slajdy pokazujące rzeźby i obrazy Majów, Azteków i Inków. Jak mówiła, do dziś nie wiadomo, jak ówcześni mieszkańcy Ameryki byli w stanie przetransportować ogromne kilkudziesięciotonowe głazy z odległych o 70 km gór (nie znali wtedy koni, które dotarły do Ameryki z Europy, część tam zdziczała i tak dała początek mustangom), aby na miejscu, w miastach zrobić z nich niezwykle realistyczne rzeźby. Jako ciekawostkę podała również, że mężczyźni zamieszkujący tamte tereny w czasach prekolumbijskich nie mieli zarostu na twarzy. Pokazała bardzo skomplikowany system pisowni, który znali tylko najlepiej urodzeni - jak dodała, niektórych hieroglifów do tej pory nie udało się rozszyfrować naukowcom. Dr Renata Faron-Bartels opowiadał również o wierzeniach. Tłumaczyła, że dla dobra i powodzenia pozostałych mieszkańców państwa-miasta, niektórzy ludzie na ochotnika sami oddawali się w ofierze. I to właśnie składanie ofiar, krwawe i w odczuciu nam współczesnych bezsensowne, sprowokowało najwięcej pytań i najgorętsza dyskusję z młodzieżą. Uczniowie chcieli zrozumieć, dlaczego ludzie dawali wyrywać swoje bijące jeszcze serca z klatki piersiowej i jeszcze zgłaszali się na ochotnika.
Jako ciekawostkę naukowiec podała również sposoby karania dzieci. Otóż kara była uzależniona od wieku i od przewinienia. Za dobre zachowanie nagradzano dodatkową racją żywieniową, a za złe karano brakiem jedzenia, ale i też bardziej okrutnie: rozpalano ognisko, wrzucano do niego bardzo ostre papryczki, a niegrzeczne dzieci musiały wdychać żrący dym.
Ze spotkania chyba wszyscy wyszli zadowoleni. Starsi uczestnicy konferencji najbardziej zafascynowali byli myślą techniczną, wiedzą, a także organizacją ludów prekolumbijskich. Uczniowie na pewno zapamiętali czym różniła się ówczesna piłka nożna od dzisiejszej, a także to, że kultura i wierzenia miały ogromny wpływ na ludzi.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie