To prawdziwa rewolucja. W niektórych przedszkolach opłaty za pobyt dzieci mogą być niższe nawet trzykrotnie. Teraz, za miesiąc, przy założeniu, że dziecko będzie w przedszkolu dziennie 8 godzin, rodzice zapłacą około 66 zł plus opłatę za stawkę żywieniową.
Zgodnie z nowym prawem, w placówce mogą odbywać się zajęcia dodatkowe dla dzieci, ale rodzice nie mogą być obciążani dodatkowymi kosztami, za to powinna zapłacić gmina.
Janina Jakubowska z Kuratorium Oświaty we Wrocławiu podkreśla, że każdy dyrektor przedszkola musi sam znaleźć rozwiązanie, jak zorganizować zajęcia dla dzieci tak, by rodzice nie musieli za nie zapłacić. - Rodzice nie mogą ponosić kosztów za zajęcia dodatkowe. Celem ustawy jest zniesienie barier w upowszechnieniu wychowania przedszkolnego, wyrównywanie szans dzieci. Nad ewentualnym pokryciem kosztów zajęć dyrektorzy powinni rozmawiać z organami prowadzącymi (czyli burmistrzami lub wójtami - przyp. red.) - dodaje.
Ponadto, rodzice nie powinni ponosić innych kosztów niż 1 zł za godzinę opieki (pow. 5 godz., podczas których realizowana jest podstawa programowa), opłata za wyżywienie i ubezpieczenie. - Opłata na radę rodziców jest całkowicie dobrowolna. Przepisy oświatowe nie upoważniają także do pobierania opłat na tak zwaną wyprawkę. Należy zadać pytanie, czy jeżeli tak się dzieje, to czy te pieniądze są w jakiś sposób księgowane, czy rodzice otrzymują pokwitowanie? - twierdzi Janina Jakubowska i dodaje, że w razie wszelkich wątpliwości można sprawdzić odpowiednie przepisy i informacje na stronie MEN-u.
Kiedy próbowaliśmy wczoraj uzyskać informacje na temat dodatkowych zajęć i tego czy będą odbywały się w przedszkolach, słyszeliśmy: "nie wiemy". Beata Szadkowska, dyrektorka publicznego przedszkola przy ul. 1 Maja w Trzebnicy, powiedziała, że sprawa powinna się wyjaśnić w połowie miesiąca, po spotkaniach rodzicami. Obecnie rodzice mają zdecydować czy chcą, aby ich dzieci uczestniczyły w zajęciach z religii, które są bezpłatne. Próbowaliśmy się również dodzwonić do przedszkola przy ul. Wojska Polskiego. - To mieszkanie prywatne. Mamy jakąś awarię na linii. Od rana odbieram telefony do przedszkola. Mam nadzieję, że szybko awaria zostanie usunięta - powiedział nam kobiecy głos w słuchawce.
Jadwiga Dobosz, dyrektorka publicznego przedszkola w Obornikach Śląskich, również nie wie jeszcze, jak rozwiązać problem zajęć dodatkowych.
- We wrześniu na pewno nie będzie żadnych zajęć. Jesteśmy w martwym punkcie.Zapisy ustawy są jasne: rodzice za zajęcia dodatkowe płacić nie mogą, choćby nawet chcieli.Rada rodziców nie może podpisywać umów z firmami zewnętrznymi, ponieważ nie ma osobowości prawnej. Ze wstępnych rozmów wiem, że gmina nie skłania się ku płaceniu za zajęcia, bo sama nie ma pieniędzy. Oczywiście zobaczymy jeszcze, jak spływać będzie dotacja rządowa. Łatwo jednak wyliczyć, że skoro w zeszłym roku rodzice płacili po 2,60 zł za każdą "dodatkową godzinę" i dodatkowe zajęcia były dodatkowo płatne, a teraz zapłacą 1 zł za godzinę, to pieniędzy raczej nie wystarczy - mówi Jadwiga Dobosz.
O tym, że problem z pieniędzmi będzie, potwierdzają kierownicy wydziałów oświaty. Janina Pastwik ze Żmigrodu mówi, że do końca tego roku, na jednego przedszkolaka, gminy dostaną nieco ponad 400 zł, czyli raptem 100 zł miesięcznie. A to stanowczo za mało.
Beata Maczuga, właścicielka największego, niepublicznego przedszkola w powiecie mówi, że zgodnie z literą nowego prawa, również jednostki niepubliczne będą mogły korzystać z dotacji, choć na innych zasadach, ale czy jej przedszkole z Prusic skorzysta z takiej możliwości - nie wie.
- W "Calineczce", za całodzienny pobyt dziecka rodzice płacą miesięcznie 160 zł, a do tego doliczana jest stawka żywieniowa za katering. Większość dzieci korzysta z opieki przez 8-10 godzin, a wtedy za godzinę wychodzi stawka ok.1 zł. To wcale nie jest dużo - mówi właścicielka przedszkola w Prusicach i dodaje, że jej zdaniem to rodzice powinni mieć wybór, czy chcą posyłać dzieci na dodatkowe, płatne zajęcia, czy też nie. - Trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw. Mam doświadczenia, że bardzo często przychodziły do mnie osoby chcące prowadzić zajęcia. Za 30 minutowy blok - bo dzieci i tak dłużej nie skupiają uwagi - raz w tygodniu, tacy instruktorzy mogą zarobić w jednym przedszkolu nawet 1 tys. zł. Jest to zatem zrozumiałe, że zależy im, żeby dzieci chodziły do nich na zajęcia. Trzeba też pamiętać, że dzieci mają swój rytm dnia, posiłków, mycia rąk, zębów, zajęć korekcyjnych, rysowanie, malowanie itd. Jeśli przeładujemy im czas dodatkowymi zajęciami, może się okazać, że nie wystarczy już czasu na wyjście na dwór, na plac zabaw - dodaje Beata Maczuga.
Ustawodawca chciał odciążyć finansowo rodziców, ale czy nie wylał dziecka z kąpielą? Fakt, rodzice będą płacić mniej, ale oferta publicznych przedszkoli nie będzie mogła konkurować z tymi prywatnymi, w których rodzice sami będą mogli decydować na jakie zajęcia zapisać dziecko. Rodzicom, którzy będą chcieli, by ich maluchy uczyły się, na przykład języków obcych skomplikuje życie, bo będą musieli dowozić dzieci na lekcje popołudniami albo w weekendy.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie