Wyjątkowo głośno minionej wiosny na terenie województwa dolnośląskiego było o kibicach Piasta Żmigród, którzy rozgłos zyskali dzięki głośnemu i kulturalnemu wsparciu swoich ulubieńców, zarówno w meczach rozgrywanych na własnym stadionie, jak i w wyjazdowych. Jednak mało kto wie, że narodziny fanów Piasta rozpoczęły się kilka lat temu, a dokładnie mówiąc w sezonie 2009/2010, kiedy to żmigrodzcy piłkarze rywalizowali jeszcze we wrocławskiej lidze okręgowej. – Chciałbym podkreślić i wyraźnie zaznaczyć, że ta dzisiejsza atmosfera na trybunach podczas meczów Piasta, to zasługa grupki przyjaciół, która już 4 lata temu wspierała naszych piłkarzy. Na czele tych inicjatorów był Marek Sipowicz, który niestety, na początku tego roku kalendarzowego zginął w wypadku samochodowym. Marek ciągle jest w naszej pamięci, a dowodem na to niech będą częste wspomnienia wydarzeń z jego udziałem. Oni po prostu wsiadali w auto i jechali za drużyną. Z biegiem czasu dołączały do nich kolejne osoby, a dziś możemy organizować wyjazdy grupowe – mówi wierny kibic Piasta Sebastian Polewiak.
Kolejne miesiące mijały, Piast pod wodzą trenera Jana Fedyny awansował do IV ligi dolnośląskiej, a później do użytku oddano zmodernizowany stadion w Żmigrodzie. – To był kulminacyjny moment żmigrodzkiego kibicowania. Na mecze Piasta przybywało coraz więcej ludzi, a my postanowiliśmy zorganizować grupę rozśpiewanych kibiców. Pomysł wypalił, gdyż z każdym kolejnym meczem stwarzaliśmy wspólnie coraz efektowniejszy doping. Dzisiaj wielki wkład w meczowe oprawy mają młodzi kibice, którzy są razem z nami i wszyscy nawzajem się szanujemy – dodaje Grzegorz Olejniczak, kolejny z kibiców.
W końcu żmigrodzcy fani przełamali kolejną barierę i wiosną sezonu 2010/2011 po raz pierwszy zorganizowali grupowy wyjazd. Dokąd? Do Strzelina, gdzie Piast już pod wodzą trenera Marka Nowickiego walczył w debiutanckim sezonie na poziomie IV-ligowym z miejscową Strzelinianką. Pojedynki między tymi drużynami zyskały wówczas miano "świętej wojny", dlatego też na trybunach strzelińskiego stadionu było więcej kibiców przyjezdnych aniżeli miejscowych. Wówczas też doszło też do pierwszej "konfrontacji" żmigrodzkich kibiców. – Konfrontacja, to zdecydowanie za dużo powiedziane. Przez całą pierwsza połowę meczu kilku kibiców Strzelinianki prowokowało nas wulgarnymi przyśpiewkami. W przerwie meczu postanowiliśmy więc przejść się do ich sektora i wyjaśnić cel naszej obecności. My tylko chcieliśmy wspierać dopingiem piłkarzy Piasta, a oni nam przeszkadzali – wspomina Grzegorz Olejniczak.
Jak się okazało słowne uświadomienie lokalnych kibiców poskutkowało, a druga połowa meczu upłynęła przy głośnych i kulturalnych przyśpiewkach z obu sektorów trybun strzelińskiego stadionu. Z biegiem czasu grupa fanów Piasta się powiększała i organizowała kolejne wyjazdowe wyprawy, aż w końcu doszło do pierwszej policyjnej eskorty. – W rundzie jesiennej sezonu 2011/2012 wyjechaliśmy liczna grupą do Kochlic, gdzie Piast grał z miejscową Iskrą. Doping był fantastyczny, a ozdobą meczu był gol z połowy boiska Grzegorza Sawickiego. Atmosfera była naprawdę fantastyczna, a w drodze powrotnej w Lubinie dołączyła do nas eskorta policji. Byliśmy trochę zdziwieni, ale okazało się, że "stróże prawa" tylko zabezpieczali trasę, choć z naszej strony oczywiście zagrożenia żadnego nie było – opowiada Sebastian Polewiak.
Wspomniane wyprawy do Strzelina i Kochlic są dzisiaj najbardziej rozpamiętywane przez fanów Piasta. Prawdziwa eksplozja kibiców piłkarskiej "Dumy Doliny Baryczy" miała jednak miejsce minionej wiosny. Podopieczni trenera Mirosława Drączkowskiego w rundzie rewanżowej "niczym czołg" niszczyli każdego kolejnego rywala, a na trybunach odbywała się prawdziwa piłkarska fiesta. Najbardziej efektowne były wyjazdowe pojedynki z Olimpią Kowary i Łużycami Lubań. – W tych dwóch meczach wszyscy daliśmy przykład kulturalnego i głośnego dopingowania własnej drużyny. W Kowarach byliśmy świadkami meczu o wszystko, a pomimo tego zaprzyjaźniliśmy się z miejscowymi kibicami. To był naprawdę niesamowity dzień i wspaniała oprawa meczowa. Natomiast w Lubaniu odbyła się już końcowa feta, którą "przenieśliśmy" do żmigrodzkiego rynku. W samym sercu naszego miasta, w efektownym stylu przywitaliśmy "żywe legendy żmigrodzkiego futbolu" – opisuje Grzegorz Olejniczak.
Zaangażowanie kibiców musi się jednak przekładać się na zaangażowanie samych piłkarzy. Obok tak znaczącego wsparcia z trybun, żaden z zawodników nie może przejść obojętnie. – Wszyscy oczekujemy od piłkarzy zaangażowania w grę. My dajemy z siebie wszystko, aby pomóc drużynie, więc zawodnicy też muszą oddać serce na placu boju. Rozumiemy, że czasami coś nie wyjdzie w grze, ale walką i zaangażowaniem wszystko można nadrobić – dodaje Grzegorz.
Co ciekawe, nie trudno nie zauważyć innych wartości, które wzmacniają żmigrodzkich kibiców. – Dzisiaj razem na trybunach przebywają dzieci, młodzież, dorośli, seniorzy, mężczyźni i kobiety. Widok młodego nastolatka, który śpiewa wspólnie z 60-letnim kibicem i obaj są ubrani w barwy klubowe zapiera dech w piersiach. Mamy już nawet "kibicowską skarbonkę", którą wspólnie zapełniamy, a zebrane środki idą na potrzeby związane meczowymi oprawami. Takie małe szczegóły dodatkowo wzmacniają naszą załogę. Piast niewątpliwie jednoczy żmigrodzian i to jest dodatkowy atut tych wspaniałych futbolowych wydarzeń – wyznaje Sebastian Polewiak.
Aktualnie jest przerwa w rozgrywkach ligowych, ale fani Piasta już myślą o tym jak urozmaicić kibicowanie, teraz już w III lidze. – Chcemy kontynuować nasze priorytety, a więc doping głośny i kulturalny. Jest nas dużo, ale może być jeszcze więcej, dlatego też zachęcamy wszystkich zainteresowanych z terenu gminy Żmigród do przyłączenia się do naszej załogi. Wielkie przeżycia i emocje sportowe gwarantowane, a najważniejsze, że to wszystko odbywa się naprawdę w przyjaznej atmosferze – zachęca Sebastian Polewiak. Żmigrodzkie środowisko kibiców piłkarskich zdaje sobie jednak sprawę, że na taki obrót tych wszystkich wydarzeń ma wpływ wiele czynników. – My wszyscy na trybunach podczas meczów Piasta znakomicie się bawimy, ale wiemy, że to wszystko jest zasługą samych piłkarzy, jak i działaczy klubowych, czy w końcu sponsora głównego, a więc Urzędu Miejskiego w Żmigrodzie, na czele którego stoi burmistrz Robert Lewandowski. Dzięki zaangażowaniu i ambicji tych wszystkich ludzi, my możemy delektować się futbolem i przeżywać historyczne chwile w dziejach naszego miasta – kończy Sebastian Polewiak.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie