Monika Bauer, 39-letnia rodowita żmigrodzianka, od trzech lat zmaga się z przewlekłą chorobą, którą jest niezwykle rzadki nowotwór grasicy. Grasica jest narządem układu limfatycznego, który chroni organizm przed infekcjami. Szanse wyzdrowienia są zależne od wielu czynników - stadium choroby, rodzaj komórek nowotworowych, stan zdrowia pacjenta. Bardzo często po zakończonej terapii dochodzi do nawrotu choroby, a nowy guz może się zlokalizować w grasicy lub w innym narządzie. Taka też sytuacja spotkała Monikę. Całą sprawę utrudniał fakt, że kobieta zachorowała podczas ciąży, a zdiagnozowano ją krótko po porodzie.
Monika od kilku lat przebywa w słonecznej Hiszpanii, gdzie jeszcze jako osoba zdrowa układała sobie życie. Co ją tam sprowadziło? Okazuje się, że wcale nie pogoń za poszukiwaniem pracy.
- Do Hiszpanii sprowadziła mnie miłość. Mój mąż jest Hiszpanem. Poznaliśmy się w jednej ze szkół językowych w Berlinie; to był bardzo sympatyczny moment w naszym życiu i często go wspominamy - opowiada pani Monika. - Po pięciu latach pobytu w Berlinie zdecydowaliśmy się wyjechać do Hiszpanii, aby tam ułożyć sobie życie. Krótko przed tym jak dowiedziałam się o mojej chorobie, urodziła się nasza córeczka Nadia. Podczas ciąży miałam różne dolegliwości, ale najbardziej dokuczające były bóle kręgosłupa, które pojawiły się w dziewiątym miesiącu. To było straszne, nie spałam cale noce zwijając się z bólu, podczas gdy mój ginekolog tłumaczył, że to wszystko przez powiększającą się ciążę. Było to wyraźne niedopatrzenie z jego strony. Kiedy po urodzeniu się Nadii w końcu wróciłam szczęśliwa do domu, dostałam bardzo wysokiej temperatury i wtedy zostawiliśmy z mężem naszą córeczkę pod opieką babci, a sami pojechaliśmy do szpitala na ostry dyżur. To był najgorszy moment w moim życiu. Z tego szpitala nie wróciłam tak szybko. Podczas badania odkryto w moim śródpiersiu gigantycznego guza o nieznanym pochodzeniu. Przebywałam tam przez czternaście dni, które były potrzebne do zdiagnozowania mojej choroby i przez cały ten czas nie mogłam zobaczyć mojej nowo narodzonej córeczki. Dwa miesiące później zostałam zoperowana. Operacja okazała się bardzo skomplikowana, trwała 7 godzin i miałam dużo szczęścia, ze wszystko skończyło się dobrze. Po pewnym czasie ustalono pochodzenie mojego guza. Okazało się, że jest to nowotwór grasicy, niezwykle rzadko spotykany typ raka. Kilka miesięcy później przeszłam przez radioterapię. Od tamtego momentu minęły już trzy lata, w tym czasie miałam dwa nawroty choroby, przeszłam następnie dwie skomplikowane operacje i również chemioterapię. Przed dwoma miesiącami dowiedziałam się, że choroba ponownie powróciła, ale tym razem położenie guza jest bardzo niefortunne, bo w pobliżu serca. Leczący mnie dotychczas lekarze nie chcieli podjąć się następnej operacji. Wiem, że w przypadku mojej choroby jedną z najbardziej skutecznych metod leczenia jest zabieg chirurgiczny, a pozostałe metody leczenia są tylko wspomagającymi. Dlatego wciąż zbieramy informacje, konsultując się nie tylko z innymi lekarzami w Hiszpanii, ale również w Polsce i w Niemczech. Próbujemy znaleźć specjalistów, którzy podjęliby się tej niezwykle skomplikowanej operacji - mówi pani Monika.
Jaki jest koszt leczenia, który trzeba ponieść, aby kobieta mogła żyć dalej? - Koszt takiego zabiegu w Hiszpanii to 30-50 tys. euro, ale rozmawiamy z lekarzami w Polsce oraz w Niemczech. Wciąż czekamy na ich decyzje oraz opinie i jak już one zapadną, to oczywiście skonsultujemy również cenę leczenia, bo jak na razie jest za wcześnie, aby o niej rozmawiać - podsumowuje nasza rozmówczyni.
Mieszkańcy w akcji
Monikę w walce o zdrowie bardzo aktywnie wspierają mieszkańcy jej rodzinnego miasta, w tym drużyna rugby Dragons Żmigród. Nasze zainteresowanie wzbudziły zdjęcia w internecie ze spersonalizowaną puszką coca-coli z napisem "Monika B. Walcz - Dragons Żmigród pomaga Monice". Jakim sposobem rodowita żmigrodzianka doczekała się puszki tego popularnego napoju ze swoim imieniem? - Byłem za zakupach w Magnolii i zauważyłem punkt coca-coli. Pomyślałem sobie, co to? Okazało się, że w tym punkcie wyrabiają puszki na życzenie z dowolnym napisem. Wystarczyło przyjść z puszką coca-coli i okazać paragon. Pomyślałem więc, że może to być ciekawa forma promocji akcji pomocy dla Moniki - opowiada Mirosław Kłopotowski, żmigrodzianin, członek drużyny Dragons oraz lokalny aktywista. Puszka już niedługo poleci samolotem do Hiszpanii. Oprócz tego w niedzielę 30 czerwca na terenie żmigrodzkiego Ośrodka Sportu i Rekreacji odbył się Ogólnopolski Turniej Rugby 7 oraz Piknik Slackline, organizowany przez Dragons. Organizatorzy wykorzystali skalę imprezy do celu charytatywnego, jakim ma być kwesta przeprowadzona na rzecz leczenia Moniki. Co jeszcze robią żmigrodzianie, żeby pomóc? W piątek 21 czerwca w Żmigrodzkim Ośrodku Kultury odbył się koncert charytatywny, podczas którego wystąpili: zespół Adrenalina, Martyna Marek oraz Iza Możdżeń. Całość dochodu z tej imprezy zostanie przeznaczona na leczenie Moniki. Dodatkowo podczas Dni Smoka rozpoczęła się zbiórka publiczna, która potrwa do sierpnia. Żmigrodzianie mogą przez ten czas wspierać kwestę. Widać, że ludzie solidaryzują się z potrzebującą osobą i organizują różne akcje, które mogą jej pomóc. - Jesteśmy niezmiernie wdzięczni naszej rodzinie, znajomym i również wielu nieznajomym ludziom za poświecenie swojego czasu na zbiórkę funduszy na moje leczenie i za każde wsparcie nas w tej tak trudnej dla nas sytuacji. Bez pomocy wszystkich tych osób nie jesteśmy w stanie pokryć kosztów leczenia - mówi Monika. Życzymy naszej rozmówczyni dużo zdrowia i trzymamy kciuki!
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie