
66-letni mieszkaniec gminy Zawonia Marek L., który na co dzień posługiwał się imieniem Janusz, został aresztowany we wrześniu ubiegłego roku. Usłyszał zarzuty wykorzystania seksualnego trójki dzieci. Podejrzany do dzisiaj przebywa w areszcie, a prokuratura dotarła do kolejnych ofiar...
Marek (Janusz) L. w zawońskiej społeczności znany był od wielu lat. Do gminy przeprowadził się kilkanaście lat temu i od razu zaczął interesować się lokalnymi sprawami. Przedstawiał się jako prawnik i społecznik. Często występował na sesjach rady gminy, zadając władzom wiele pytań. Składał wiele wniosków o dostęp do dokumentów, które później ujawniał. Twierdził, że zależy mu na przejrzystości działań lokalnej władzy. Na Facebooku prowadził też stronę, którą określał jako internetowa gazeta. Mówił o sobie, że jest dziennikarzem. Jednak podczas sesji, zadając pytania, często wdawał się w ostrą dyskusję z radnymi czy władzami gminy, co prowadziło do destrukcji obrad. Miał też oskarżyć urzędnika, że rzekomo przejechał mu po stopie, gdy wyjeżdżał z parkingu przed urzędem. Ale zdarzenie nagrały kamery, na których widać było jak Marek L. udaje i sam rzuca się na maskę samochodu. Udało nam się też ustalić, że kilka lat temu zmienił nazwisko.[paywall]
Był wrzesień ubiegłego roku, kiedy jego lokalną “karierę społecznika” przerwało nagłe aresztowanie. Według prokuratury Marek L. miał też “drugą twarz”. Zebrane dowody wskazują, że dopuszczał się czynów pedofilskich na dzieciach, którymi rzekomo się opiekował.
Jak udało nam się ustalić, policja zatrzymania dokonała we Wrocławiu, gdzie podejrzany prowadził działalność gospodarczą. Zabezpieczono telefony oraz komputery, które będą teraz sprawdzane przez biegłych. Według prokuratury, mężczyzna miał działać na terenie gminy Zawonia, ale także we Wrocławiu i na terenie gminy Sobótka. Zarzuty są bardzo poważne i choć mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu przestępstw, to dowody były na tyle mocne, że Sąd Rejonowy w Strzelinie przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował 3-miesięczny areszt. Areszt miał początkowo trwać do 4 grudnia. Po tym czasie prokuratura wystąpiła o jego przedłużenie. Śledztwo, choć trudne, było bardzo rozwojowe.
- Podejrzany, w nieustalonym precyzyjnie czasie od 2017 do 2021 roku, we Wrocławiu, w gminie Zawonia i na terenie gminy Sobótka wykorzystał trójkę dzieci - przekazała nam wówczas Monika Rakus, szefowa Prokuratury Rejonowej w Strzelinie i po chwili odczytała, jak wyglądały konkretne czyny. Ze względu na ich drastyczny charakter, a także ze względu na ofiary i rodzinę podejrzanego, nie będziemy ich szczegółowo opisywać. Możemy jedynie przekazać, że mają one charakter seksualny i są porażające. Prokurator dodała, że wszystkie dzieci miały poniżej 15 lat.
Wiadomość o aresztowaniu Marka L. szybko trafiła do lokalnej społeczności i wzbudziła ogromną sensację. Do naszej redakcji dotarły jednak informacje, że podejrzany spodziewał się, że lada moment może zostać zatrzymany. Według naszych rozmówców, opowiadał, że opiekował się dziećmi pewnej rodziny. Mówił, że kupował im prezenty, że zabierał do siebie do domu, a także, że wspomagał tą rodzinę finansowo. Żalił się, że gdy ostatnio "odmówił pomocy", to rzekomo jedna z nieletnich miała mu grozić, że "wrobi go" w molestowanie. Zapytaliśmy o to prokuraturę.
Jak nam przekazała prokurator Monika Rakus, ten wątek również był sprawdzany, ale jest mało prawdopodobny. Cała sprawa wyszła przypadkiem, przy okazji innych czynności. Dodała, że zeznania dzieci są bardzo szczegółowe, spójne i przeprowadzone w towarzystwie psychologów, którzy nie mieli wątpliwości, że ofiary mówią prawdę. Prokurator wspomniała jeszcze o jednym szczególe, który ma istotne znaczenie dla całej sprawy, ale ze względu na dobro postępowania, nie możemy go ujawnić na tym etapie śledztwa.
Po naszej publikacji w internecie pojawiło się wiele komentarzy. Wójt Agnieszka Wersta udostępniła nasz artykuł na ten temat i napisała: - "Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat" - Janusz Korczak. Ten Pan ma postawione zarzuty najgorszego czynu wobec dzieci. Brak słów aby wyrazić na jak bardzo długo mógł zabrać dzieciom uśmiech, spokój, poczucie bezpieczeństwa i niewinną radość dziecięcych dni.(...)”.
Tymczasem mieszkańcy co pewien czas pytali naszą redakcję, czy wiemy coś na temat dalszych losów śledztwa. Chcieli wiedzieć, czy sprawa trafiła do sądu i czy wydano wyrok.
W styczniowym artykule podaliśmy również numer telefony do prokuratury - tel. 71-392-48-00. Za naszym pośrednictwem prokuratura zaapelowała do osób, które mogą mieć wiedzę na temat działań podejrzanego, aby zgłaszały je bezpośrednio do jednostki. Tak też się stało. Po naszej publikacji jedna z osób sama zgłosiła się do prokuratury. Ze względu na dobro śledztwa nie możemy ujawnić ani kontekstu przekazanych danych, ani kim był świadek.
Jednocześnie prokuratura prowadziła intensywne śledztwo, ponieważ podejrzewano, że ofiar może być więcej. Tym bardziej, że prokurator dotarła do zatartego już wyroku z 2001 roku. Wtedy Marek L., który nosił inne nazwisko, został skazany za czyny pedofilskie wobec 5 dziewczynek.
Śledczy po zabezpieczeniu sprzętów elektronicznych, w tym komputerów i telefonów podejrzanego, skrupulatnie zaczęli przeglądać pliki. Zauważyli, że są tam zdjęcia innych dzieci. Niektóre z nich, były porozbierane. Zdjęcia były dość stare i wszystko wskazywało na to, że osoby na nich widoczne mogą już być dorosłe. Mimo tego, prokuratura spróbowała je odnaleźć. Sprawa nie była prosta, bo przy zdjęciach nie było żadnych danych. Prokurator wiedziała jednak, że Marek (Janusz) L. prowadził i działał w fundacjach i innych podmiotach, które sam zakładał. Postanowiono więc przejrzeć dokładnie dokumenty tych instytucji.
W komputerze podejrzanego znaleziono między innymi uchwałę fundacji, z której wynikało, że miała ona niby pomagać pewnej rodzinie mieszkającej na drugim krańcu Polski, w okolicy Suwałk.
- Po nazwisku przeszukaliśmy bazę PESEL i udało nam się odnaleźć tą rodzinę. Przesłuchałam matkę, która przypomniała sobie, że faktycznie kilka lat temu ten Pan się do niej zgłosił. Mówił, że widział reportaż w TVN i chce pomóc jej dzieciom - opowiada nam prokurator Monika Rekus, która dodała, że bardzo pomogli jej lokalni policjanci. Kobieta podczas rozmowy podała też PESEL-e swoich dorosłych już dzieci.
Śledczy ustalili, że podejrzany miał “pomagać” tej rodzinie w latach 2008-2010. Rodzina była wielodzietna, a on szczególnie “zaopiekował się” trójką rodzeństwa.
Kilka dni temu prokuraturze udało się dotrzeć do tych osób, które dzisiaj są już pełnoletnie. Okazało się, że przez te wszystkie lata nikomu nie powiedziały, co je spotkało. Dopiero teraz, podczas rozmowy ze śledczymi, opowiedziały co z nimi robił Marek L. Jak powiedziała prokurator, matka do dziś nie miała świadomości, że gdy oddawała dzieci, by pojechały na wakacje, daje je człowiekowi, który je skrzywdzi i wykorzysta. Poszkodowana trójka dzieci nie rozmawiała też o tym ze swoim rodzeństwem. Ofiary rozpoznały się też na zdjęciach z komputera, które okazali im śledczy. Opowiedziały ze szczegółami, co im robił Marek L., gdzie to nastąpiło i w jakich okolicznościach. Okazało się, że doskonale wszystko pamiętają i dzisiaj mówiąc o tym, niejako zrzucają z siebie skrywaną przez lata tajemnicę. Ze względu na drastyczny charakter zeznań, nie będziemy opisywać szczegółów. Dodamy tylko, że w tamtym okresie ofiary Marka L. miały od 8 do 10 lat.
Prokurator Rekus już rozszerzyła Markowi L. zarzuty, w tym o gwałt na dziecku. Jednocześnie opowiada, że w komputerze znaleziono zdjęcia kolejnej dwójki dzieci, które są roznegliżowane. To chłopiec i dziewczynka. Prokuratura jednak nie może na razie ustalić personaliów tych osób. Za naszym pośrednictwem apeluje o kontakt każdego, kto może coś wnieść do sprawy, pod podany wyżej numer telefonu.
5 czerwca prokurator kolejny raz wystąpiła do sądu o przedłużenie aresztu. Sąd wyraził zgodę. Marek L. przebywa więc w odosobnieniu. Odmówił składania wyjaśnień, ale na ostatnim przesłuchaniu, gdy stawiano mu kolejne zarzuty, nie był już taki hardy i pewny siebie.
Prokurator czeka jeszcze na opinie biegłych i lada moment zostanie przygotowany akt oskarżenia. Prokurator rozważa jeszcze o jaką karę będzie występowała, bo niektóre czyny, w tym podejrzenie o gwałty na dzieciach, które zostały popełnione wiele lat temu, mogły ulec przedawnieniu. W tej chwili przepisy zostały zaostrzone. Dzisiaj za gwałt grozi 30 lat więzienia, a czasem nawet dożywocie, mówi nam prokurator.
Co ważne, prokurator dodała też, że w przypadku rodziny spod Sobótki zarzuty usłyszeli też rodzice i babcia dzieci, którzy wiedzieli, że dzieci są krzywdzone, a nigdzie tego nie zgłosili. Jakby tego było mało, ojciec zniszczył telefon i kartę SIM dziewczynki, na którym były nagrania z gwałtu na jego 10 letniej córce. Dzisiaj twierdzi, że zrobił to dlatego, bo i tak nikt by w to nie uwierzył. Prokuratura jednak uważa, że powód mógł być inny.
Prokurator dodała, że czeka jeszcze na opinię biegłych i niebawem akt oskarżenia zostanie przesłany do sądu.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.