Reklama

Kiedyś rządziła stara kadra - dzisiaj rację ma klient

Z naprawy obuwia trudno wyżyć, więc szewcy ratują się dorabianiem kluczy i ostrzeniem noży. Czy ta praca daje satysfakcję? I z czym do szewca przychodzą klienci? Rozmawiamy z Mirosławem Pindorem, szewcem z Trzebnicy, który nie tylko naprawia buty. Szył również obuwie i części zbroi dla bractwa rycerskiego. Interesuje się też historią lokalu, w którym mieści się jego zakład.

NOWa: Szewstwo nie jest popularnym rzemiosłem. Skąd pomysł na taki biznes?

[middle1]

Mirosław Pindor: - Pomysł wziął się z przypadku. Byłem operatorem koparek w Anglii. Wróciłem do Polski i zamieszkałem we Wrocławiu. Praca na koparce jakoś nie bardzo mi odpowiadała, rozglądałem się za czymś innym. Wyszedłem z żoną na spacer i znalazłem ogłoszenie. Zakład szewski na ulicy Ruskiej szukał pracownika, poszedłem zapytać o wymagania. Okazało się, że z innych pracowników jeden jest mechanikiem, a drugi cukiernikiem, albo kucharzem, już dokładnie nie pamiętam. Więc można było powiedzieć, że ja ze swoimi kwalifikacjami też mieściłem się w ramach. 

Mirosław Pindor opowiada o swojej pracy. Mówi jakie niezwykłe sytuacje go w niej spotkały. Przyznaje, że szewstwo to zanikający zawód.

Cały artykuł ukaże się w jutrzejszym wydaniu NOWej Gazety Trzebnickiej, ale już dzisiaj możesz go przeczytać. Wystarczy wykupić płatny dostęp do treści PREMIUM. Zapraszamy...

NOWOŚĆ: Po wykupieniu możesz też przeglądnąć całą gazetę w formacie PDF.





...

Płatny dostęp do treści

Spokojnie, ten tekst możesz przeczytać w całości. Dołącz do nas już teraz! Będziesz mógł czytać wszystkie teksty, bez ograniczeń. Sprawdź, co zyskasz.

Pozostało 91% tekstu do przeczytania.

Wykup dostęp

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do