
„Piłka nożna nie jest dla dziewczyn” – to przekonanie, które wciąż pokutuje, mimo że rzeczywistość jest zupełnie inna. Problem nie leży w tym, że dziewczynki nie chcą grać, ale w tym, że nawet nie wiedzą, że mają taką możliwość. Brak widocznych wzorców, wsparcia i promocji sprawia, że koło się zamyka – gdy nie promuje się żeńskiej piłki, młode zawodniczki nie mają gdzie się rozwijać, a potem najłatwiej powiedzieć, że ich po prostu nie ma.
Agnieszka Nowak to jedna z nielicznych kobiet, którym udało się przełamać bariery stawiane dziewczynom. Od 22 lat posiada uprawnienia sędziowskie, przez 7 lat sędziowała na Szczeblu Centralnym PZPN jako sędzia główna. Zdobyła już wszystkie stopnie awansu. Ponadto jest trenerką z licencją UEFA A oraz Beach Soccer FIFA. Aby podkreślić, w jak wąskim gronie się znalazła, wystarczy przytoczyć dane z raportu FIFA (Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej), według którego w Polsce tylko 5% sędziów to kobiety, a wśród trenerów piłkarskich kobiet jest zaledwie 3%.
Przez 6 lat prowadziła treningi w APN Talent Trzebnica, obecnie za cel obrała sobie stworzenie żeńskich drużyn w Wielkiej Lipie, Ścinawie oraz Wołowie.
- Odkąd pamiętam, to piłka zawsze ze mną była. Miałam wsparcie od rodziców, brata, kolegów. Jednak gdy chciałam wejść w ten sport bardziej niż jako w bieganie po podwórku, to pojawił się problem, bo zawsze powtarzane było stwierdzenie, że dziewczynki muszą grać z dziewczynkami. Tylko, że u nas żadnej drużyny dziewczynek nie było. Więc do 14 – 15 roku życia trenowałam sama. Ale miałam tyle samozaparcia, że się nie zraziłam. Dopiero w tym wieku trafiłam na trenera, dla którego nie było problemem, żebym grała z chłopakami. Więc w drużynie było 25 chłopców i ja jedna. Zdawałam sobie sprawę, że jako dziewczyna, jestem gdzieś na samym końcu, że muszę sobie wywalczyć miejsce w składzie. Jak weszłam do drużyny jesienią, tak na wiosnę weszłam do składu na mecz.
- Jeśli chłopczyk chce grać w piłkę, niezależnie, w jakim wieku, to on zawsze znajdzie drużynę. U dziewczyn jest większy problem. Jeśli znalazłaby się jedna pełnoprawna drużyna na powiat, to już byłoby dobrze. U mnie było około 6 dziewczynek. Ale to nie wystarcza, żeby stworzyć drużynę, nie wspominając już o możliwościach rotacji w składzie.
Czyli takie błędne koło. Po co mają trenować, jak nie mogą nawet zagrać meczu.
- Nie ma motywacji. Bo jaka ma być motywacja, jeśli one nie mogą grać w żadnej lidze, w żadnych turniejach. Do tego w takiej drużynie często są dziewczyny w różnym wieku. W pewnym momencie zaczyna być problem, jeśli 7-latka ma grać razem z 14-latką.
Ciężko, żeby dyskutować o zyskowności, czy rentowności dziewczęcej piłki, jeśli nie ma faktycznych drużyn, które mają gdzie się pokazać.
- Kluby też postrzegają często dziewczęce drużyny jako stratę pieniędzy. Tylko o jakich pieniądzach mówimy? Oczywiście trzeba opłacić jednego trenera, ale boisko już przecież mają. Jeśli dobrze zorganizuje się trening, to nie trzeba nawet pół boiska, wystarczy ćwiartka.
I właśnie pieniądze są częstym obiektem dyskusji w tej kwestii. Tylko to jak z każdą inwestycją. Bez jakiegokolwiek wkładu, nie przyniesie pieniędzy.
- Jesteśmy brane na samym końcu, bo nie przyciągamy, bo nie dajemy pieniędzy. Ale jak dostaniemy szansę rozwoju, to zaczniemy się piąć coraz wyżej. Tylko musimy zacząć i wtedy będą z tego pieniądze. Będziemy fajnie grać, będą sukcesy, a za każdym sukcesem idzie zainteresowanie, idą pieniądze, prawda? Łatwo powtórzyć po wszystkich, że kobieca piłka nie przynosi pieniędzy, ale co się zrobiło, żeby ją promować?
Czyli z czego może wynikać ten problem, że tych drużyn nie ma?
- Często to wygląda też tak, sama wielokrotnie to przerabiałam, że jak zajęcia są bezpłatne to, przykładowo, pojawi się 20 dziewczynek, jednak, gdy tylko wprowadzę jakieś składki, to większość się już nie pojawi. I nie chodzi tutaj bezpośrednio o kwestie finansowe.
Ale opłaty za treningi są chyba w każdym sporcie. Chłopcy również płacą za zajęcia piłki nożnej.
- Tak, chłopcy bez problemu płacą nawet 250 zł miesięcznie i licznie chodzą. A ja, gdybym dała cenę 100 zł, to nie uzbierałabym drużyny.
A może właśnie to wynika z tego, jak ciężko jest później kobietom rozwijać w sporcie karierę. Nie tylko jako piłkarki, ale jako działaczki, trenerki. Chłopcy mają wzorce, którymi mogą się inspirować.
- Po części tak, bo wiele osób patrzy, czy im się to opłaci. Ale w głównej mierze może to wynikać z tego, jak ten sport jest postrzegany przez rodziców, czy nawet dalsze pokolenia. Jeśli za treningi chłopca trzeba płacić, to z automatu płacą, ale jeśli dziewczynka idzie na trening i trzeba zapłacić, to już pojawia się problem, pojawiają się wątpliwości.
Czyli nie ma przekonania, że wtedy ma to sens. Nie jest to normalne, nie chce się poświęcać na to funduszy.
- I właśnie nie ma przekonania w całej społeczności, nie tylko tej piłkarskiej. Nie ma tego przekonania w rodzicach, dziadkach, że to jest zwyczajny sport. Że dziewczyny też mogą sobie grać, też mogą sobie super radzić, że też mogą budować drużynę, że mogą zdrowo spędzać czas.
Ale też te zajęcia nie są aż tak promowane. Nie pisze się o nich, nie pokazuje aż tyle zdjęć.
- I tu jest kolejna kwestia. Przez to, że ta przepaść jest już tak wielka, to z promocją żeńskiej piłki musimy się dużo więcej natrudzić. Powinniśmy zacząć od wyjścia do szkół, ale nie tylko, aby powiesić plakat. Trzeba pokazać, że warto, że to fajne, ale również powiedzieć na czym to polega, bo przecież dziewczynek się od małego tego nie uczy.
Chyba też teraz takim masowym kanałem są media społecznościowe. To tam powinno się pokazywać zdjęcia, motywować.
- Tak. I mnie nawet na Facebooku brakuje takich informacji. Na stronach klubów widać kilkadziesiąt postów o męskiej piłce, a o dziewczęcej może jeden. Czasem, gdy ja wrzucałam coś na relację, rodzice to zobaczyli, to od razu pojawiały się pytania o treningi. Więc da się to ruszyć, tylko trzeba więcej chęci.
Mam wrażenie, że u chłopców jest to zupełnie normalne, że w wieku 4, 5, 6 lat są z tak zwanego “automatu” posyłani na piłkę nożną.
- Ale to jest naturalne, bo piłka jest u nas najpopularniejszym sportem, narodowym. Tylko, że męskim. A ogólnie powinna być męskim i kobiecym. Jeśli ogłaszamy nabór do drużyny, to powinniśmy ogłosić nabór do drużyny dziewczynek, bo w momencie, gdy nabór jest wspólny, to pojawi się zwykle jedna dziewczynka w drużynie i to jest sukces. My musimy, na tym naszym szczeblu, przekonać społeczność lokalną, że piłka nożna dziewczynek jest zupełnie normalna, traktowana tak samo.
Tak, jak wygląda to często w innych dyscyplinach, np. siatkówce, czy koszykówce. I panuje takie przekonanie – że to "piłka nożna kobiet", a nie po prostu "piłka nożna"
- Piłka nożna dziewczynek, czy też kobiet, musi być traktowana jak zupełnie normalny sport. Jak każdy inny. Nie porównywana do męskiego, czy traktowana jako „doczepka”. To samo podejście panuje w mediach, gdzie kobieca piłka nożna określana jest jako "żeńska wersja męskiej piłki". Jakby kobiety grające w piłkę robiły coś bardzo męskiego, a jest to przecież normalny sport, który można chcieć trenować niezależnie od płci.
Takie porównywanie często bywa problemem. W ten sposób uwypuklają się pewne cechy, którymi można łatwo manipulować, które sprzyjają negatywnym komentarzom, a ostatecznie utrwalają głęboko zakorzenione stereotypy.
- Dokładnie, dlatego powinniśmy to budować na swoim poziomie. Jeszcze raz to powiem, nie porównujemy piłki nożnej żeńskiej, z męską. Budujemy ją na swoich strukturach, na jednym poziomie, równolegle. A stereotypy i tak niestety później zostają, nawet w formie żartu.
Zdarzały się takie sytuacje, że dziewczynki rezygnowały z treningów z powodu stereotypów, hejtu, czy właśnie tych żartów?
- Zwykle głównym problemem jest fakt, że nie mają gdzie i z kim grać. Były pojedyncze sytuacje, że mówiły, że jakiś kolega się z nich śmieje. Tłumaczyłam im wtedy, że jeden się śmieje, ale potem 10 przyjdzie i będzie im bić brawo.
Czyli chłopcy też już w większej mierze widzą, że ich koleżanki mogą grać.
- Bardziej demotywuje je ogólna narracja. Zdarzały się sytuacje, że dziewczynka grała w podstawówce, ale później np. zmieniała szkołę, szła do gimnazjum, wchodziła w ten wiek „starszej młodzieży” i zdawała sobie sprawę, że w sumie to chyba „nie wypada” grać w piłkę. Ja wtedy starałam się tłumaczyć, że przecież można grać w piłkę i w międzyczasie się rozwijać swoim torem, uczyć się, chodzić do szkoły, czy później pracy.
Problem jednak jest głęboko zakorzeniony, bo przecież nawet w szkole, na zajęciach WF, dziewczyny często nie mają okazji nawet spróbować gry w piłkę.
- Zdecydowanie trzeba zacząć od dzieci. Często słyszę, że nauczyciel nie robi lekcji piłki nożnej, bo “dziewczyny nie chcą”. No ale przecież jak im nie zrobi, nie pokaże, to jak mają chcieć?
Siatkówka, czy koszykówka pojawiają się jednak często.
- Dokładnie, powinno się grać w siatkówkę, piłkę nożną, ręczną, koszykówkę. Żeby dać dzieciom jakąś możliwość poznania. Co dziewczyny mają wiedzieć o piłce, jak nie wiedzą, jak się gra? Niech mają możliwość wyboru.
Gdyby ktoś im tę piłkę w wieku kilku lat pokazał, to może od razu by złapały tzw. „zajawkę”. Chłopcy są niemal od urodzenia bombardowani, przecież już ubranka mają piłkarskie motywy. Później ledwo chodzą i rodzice dają im piłkę pod nogi. Przecież to nie jest tak, że chłopcy się z tą piłką rodzą.
- To jest właśnie to głęboko zakorzenione przekonanie, ale jak później pojawia się szkoła i lekcje WF, to można to nadrobić, po to też te lekcje są. Tylko muszą być prowadzone atrakcyjnie. Nie może to być na zasadzie “rzuć piłkę i graj”. Dopiero jak piłka ci przeszkadza i nie umiesz jej kopnąć, to nie będziesz chciała grać. Tak samo jak w siatkówce, jeżeli nie umiesz odbić piłki górą czy dołem, to raczej nie masz z tego frajdy.
Trochę pokazuje to tę smutną prawdę, że dziewczyny, kobiety, nie mają takiej ogólnodostępnej możliwości, żeby w ten sport się „wbić”.
- A przecież nawet jeśli zaczną grać w piłkę, to potem mogą przecież przejść do innego sportu. Nawet jak nie będą chciały robić kariery, to i tak ten sport gdzieś z nimi zostanie. Gdy będą miały 20, 30, czy 40 lat, to zostanie nawyk poruszania się. Pójścia pobiegać, na siłownię, na rower, czy nawet na spacer. Uprawianie sportu zostaje w człowieku w jakiś sposób na zawsze. A gdy wcześniej grało się w drużynie, stworzyło społeczność, to później dalej można się spotykać w jakimś gronie i wieczorem pograć razem w piłkę.
Jest to dość popularne wśród mężczyzn, w zasadzie w niemal każdym wieku. Umawiają się raz, dwa razy w tygodniu i idą pograć w piłkę. Tylko często uznawane jest to za typowo „męskie wyjście”.
- Tak, dokładnie. Ja czasem słyszę, że to wstyd, że kobieta ma 50 lat i będzie szła kopać piłkę. A niby czemu wstyd? Facet ma 70 lat, bierze piłkę i co? Wstyd, że poszedł sobie pokopać? No nie, idą sobie z kolegami i grają. Tylko oni mają tę grupę. Ale ja uważam, że przecież my też możemy taką grupę stworzyć. Tylko te kobiety nie mogą się tym stresować, że wstyd, że nie potrafią. Przyjdą, są wśród swoich, wśród innych dziewczyn, wśród kobiet. Znajdą się wspólne tematy, zainteresowania i wsparcie. Masz 50 lat i chcesz pograć na orliku? No to przyjdź i pokop, co z tego, że nie trafisz od razu dobrze w piłkę?
Często pojawiają się głosy, że kobiet nie ma w piłce, bo są za słabe fizycznie. Problem jednak w tym, że to nie tak, że nie ma ich tylko jako zawodniczek. Nie ma ich w organizacjach, nie ma ich sztabach trenerskich, nie ma sędzin. Według raportu FIFA (Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej) w Polsce tylko 5% sędziów to kobiety, a wśród trenerów to tylko 3%. Pani jest jednak i trenerką i sędziną.
- W momencie kiedy kobieta będzie chciała zostać menadżerem, dziennikarką piłkarską, komentatorką to nie powinno być „wow”. Przecież w momencie, gdy zdecyduje się na taką ścieżkę, to tak samo jak inni będzie musiała poznać zagadnienia, zawodników, formacje. Przejść przez tę samą dawkę wiedzy. Tu nawet nie ma tych często przywoływanych „zdolności fizycznych”. Facet będzie się uczył z tej samej książki co ja. To jak sprzedamy tę wiedzę to już nasza wewnętrzna sprawa. Umiejętności możemy mieć dokładnie takie same. Niestety, gdy chcemy wejść do struktur męskich, to ciężej jest się przebić. Trzeba naprawdę mocno udowodnić, że się zna, napracować nawet więcej niż oni. Często pojawia się przekonanie, że piłka nożna jest dla nich wręcz zarezerwowana. A niby z jakiej racji?
Wciąż te kobiety traktowane są jak jakiś wyjątek.
- Ja to widzę, głównie, gdy jadę sędziować do mniejszej miejscowości. Wtedy ludzie bywają w szoku, że na murawę wychodzi kobieta. Gdy wychodziłam trenować mężczyzn, chłopców, to też zdarzało się, że myśleli, że sobie nie poradzę. Ale ostatecznie się dziwili.
Pojawiają się wtedy komentarze?
- Aktualnie coraz rzadziej pojawiają się takie negatywne okrzyki, czy reakcje. Ale wszystkie te rzeczy zostały spłycone do formy „żartu”. Mam wrażenie, że zawsze, gdy gdzieś może pojawić się jakaś rywalizacja między mężczyznami i kobietami, to to dogryzanie się pojawia. Ja się tym nie przejmuję, ale inne podejście będą miały młodsze dziewczyny, zwłaszcza np. w wieku dojrzewania, gdzie ta opinia zewnętrzna jest ważna. Nie jest to dla nich żadna motywacja.
Widać różnicę, jak odbierają to wszystko młodzi, a jak starsi np. działacze?
- Gdy czasem wejdzie się w towarzystwo wieloletnich działaczy, graczy, czy ogólnie osób z piłkarskiego świata, to widać, że mogli nie mieć kontaktu z kobietą w tym środowisku. I oni praktycznie do końca pozostają negatywnie nastawieni. A jeśli zdarzy się tylko jakiś jeden incydent, to od razu krytykują.
Kobiety są chyba bardzo generalizowane. Nie ocenia się ich indywidualnie.
- Właśnie, zwykle jak facet przy sędziowaniu popełni jakiś błąd, to zostanie zwyzywany. Kobieta usłyszy „do garów”, ale głównym problemem jest to, że wtedy wszystkie kobiety zostaną wrzucone do jednego worka. Już pojawią się komentarze, że kobiety się nie nadają do piłki, tak ogólnie, nie że ta jedna. Że po co się pchają. Wszystkie kobiety zostają obrażone. A przecież błąd może popełnić każdy, ważne, żeby wyciągnąć z tego wniosek, poprawić się.
Co możemy zrobić, żeby to poprawić? Wydaje się, że potrzeba ruchów zarówno lokalnych, od tzw. „dołu”, ale również wsparcia z góry.
- Tak, ja się staram działać lokalnie. Zawsze mówię, że trzeba do tych naszych małych społeczności dotrzeć, wyjść, pokazać się. Trzeba zaangażowania. Może najpierw należy się skupić, żeby popularyzować piłkę wśród dziewczynek, po prostu jako sport. Jako fajną odskocznię od komputera, fajnie spędzony czas. Liczy się ruch. Ale nie możemy rozkręcić tego sami. Potrzebujemy wsparcia „tych wyżej”. Ten brak równowagi osadzony jest tak głęboko, że potrzeba wiele pracy. A zawodnicy będą odbierać kobietę trenera, czy sędzinę, tak samo jak faceta, tylko wtedy, kiedy ta piłka kobieca wzrośnie, kiedy będzie ogólnodostępna.
Wygląda jakby sytuacja była lepsza niż parę lat temu, że może tego hejtu jest mniej, ale co z tego, jak wciąż dysproporcja jest tak gigantyczna. Jak wciąż nie jest to normalna rzecz, żeby zapisać się na treningi.
- Myślę, że główną przyczyną tego, czemu te dziewczynki nie wykazują zainteresowania nie są te negatywne komentarze. Oczywiście, część z nich będzie to dotykać, jednak im młodsze pokolenie, tym tego hejtu mniej. Ale największym problemem jest niewiedza. One nie wiedzą, że mają taką możliwość, nie wiedzą, czy im się to podoba, czy nie. Nie mówi się o tym, nie pokazuje im się tego. Wychowuje się je w takim przekonaniu, że ta piłka jest gdzieś tam obok i trenują ją sobie koledzy z klasy. A jak już się zainteresują, to nie mają wielu możliwości. I tak to się właśnie kręci.
„Piłka nożna jest tylko dla mężczyzn” – Często spotyka się takie stwierdzenia, które sugerują, że kobieta w piłce nożnej to wyjątek lub zjawisko dziwne. Przecież piłka nożna jest sportem uniwersalnym i może być uprawiana przez każdą osobę, niezależnie od płci. Doskonałym przykładem są Stany Zjednoczone, gdzie to właśnie kobieca piłka jest bardziej popularna i generuje większe zyski. Ale jest to kombinacja wielu czynników, m.in. inwestycji na wczesnym etapie i wsparcia.
„Piłka nożna dla kobiet to tylko zabawa” – Zaniżanie jakości kobiecego sportu i traktowanie go jako mniej profesjonalnego to kolejny przykład dezinformacji. W rzeczywistości kobieca piłka nożna jest coraz bardziej profesjonalna. Gdyby tylko powstało odpowiednie zaplecze, to mógłby to być znacznie częściej wybierany przez kobiety sport i zawód.
„Kobieta w roli trenera czy sędziny to wyjątek, który nie pasuje do piłkarskiego świata” – To przekonanie ignoruje fakt, że kobiety mogą być doskonałymi trenerkami i sędziami, posiadającymi taką samą wiedzę i doświadczenie jak mężczyźni. Takie nastawienie tylko utrudnia dostęp do równości w zawodach około piłkarskich. Póki co jest to wyjątek, ale nie z tego powodu, że kobiety się do tego nie nadają, a z tego, że mają ograniczane możliwości.
Wymieniać można bez końca.
Aby kobiety mogły grać na równych zasadach, trzeba zacząć od zmiany tych narracji. Poprzez edukację, wsparcie na różnych poziomach – zarówno lokalnym, jak i instytucjonalnym – piłka nożna kobiet ma ogromny potencjał. Należy tylko dać jej szansę. Dopiero wtedy zobaczymy, jak wiele dziewczyn chce i potrafi grać na najwyższym poziomie.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie