O modernizacji kanalizacji w Żmigrodzie pisaliśmy już wielokrotnie. Głośno zrobiło się także na początku roku, gdy podwyższono opłaty za ścieki. Przypomnijmy, że inwestorem i spółką odpowiedzialną za modernizację jest Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej "Dolina Baryczy". Jej celem jest realizacja inwestycji na rzecz ochrony środowiska, w tym modernizacja infrastruktur kanalizacyjnych trzech gmin będących udziałowcami - Milicz, Cieszków i Żmigród. Przedsięwzięcie warte jest 190 mln złotych. Wartość kontraktu remontu kanalizacji w Żmigrodzie to ok 23 mln brutto, z czego ponad 11,2 mln złotych stanowi dofinansowanie ze środków unijnych. PGK jako inwestor w drodze przetargu wyłoniło wykonawcę, firmę Energopol - Południe S.A. z Sosnowca i wynajęło firmę do nadzoru inwestycji. W ten sposób Żmigród jako udziałowiec spółki uzyskał bez ponoszenia kosztów z budżetu gminy możliwość zrealizowania największej od 20 lat inwestycji. Ale jak się okazało, był to tylko uroczy początek późniejszych problemów...
Pierwotny termin zakończenia modernizacji kanalizacji, zgodnie z umową, to koniec ubiegłego roku. Gdy było już wiadomo, że wykonawca nie zdąży w tym terminie zrealizować inwestycji, w wyniku negocjacji, wyznaczono drugi termin, który ustalono na koniec marca tego roku. Gdy urzędnicy zapewniali już, że inwestycja ma się bliżej końca niż początku, a burmistrz Robert Lewandowski prosił mieszkańców o cierpliwość, okazało się, że na wierzch wypływają problemy z finalizacją inwestycji. Wskutek nieporozumień między inwestorem a wykonawcą ucierpi mający niewiele w tej sprawie do powiedzenia Żmigród, który, paradoksalnie, do powiedzenia powinien mieć najwięcej.
Bezpośrednią przyczyną nieporozumień między spółką PGK "Dolina Baryczy", a firmą Energopol - Południe z Sosnowca, były kwestie finansowe. 21 lutego do spółki PGK wpłynęło pismo od Energopolu, w którym firma informuje o odstąpieniu od części umowy na wykonanie inwestycji modernizacji kanalizacji w Żmigrodzie. Energopol uzasadnia swoją decyzję tym, że zamawiający nie otrzymywał w terminie wynagrodzenia za wykonane roboty budowlane. W uzasadnieniu firma podpierała się datami wykonanych robót oraz wystawionych na to faktur. Skandal? Niekoniecznie. Prezes spółki PGK "Dolina Baryczy" nie wyraża zgody na to, aby firma zrezygnowała ze zlecenia i wzywa wykonawcę do powrotu na plac budowy.
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci traci
– Energopol Sosnowiec ma poważne kłopoty, zarówno w Żmigrodzie, jak i w Oławie, skąd zostali wyrzuceni z budowy i sprawa trafiła do sądu. Tuż przed częściowym odstąpieniem od umowy na modernizację sieci ogólnospławnej w Żmigrodzie swoje stanowisko stracił wiceprezes tej giełdowej spółki, były wojewoda wrocławski Ryszard Nawrat. Energopol walczy więc o życie, bo kolejna sprawa sądowa oznaczać będzie koniec możliwości ubiegania się o zamówienia publiczne. Odstąpienie od umowy było więc próbą zatuszowania własnej nieudolności i opóźnień w realizacji kontraktu żmigrodzkiego, swoistą ucieczką do przodu. Nie wystawiano zgodnie z harmonogramem faktur za wykonane roboty, mimo naszych ponagleń i wyraźnych zapisów w kontrakcie, realizowanym w reżimie unijnym. Żądanie przygotowania programu naprawczego wystosowaliśmy już po pół roku, a nasze zastrzeżenia zgłaszaliśmy praktycznie na każdej radzie budowy, czyli co dwa tygodnie. Podejrzewam, że droga sądowa jest nieunikniona, a to oznacza, że Żmigród będzie rozkopany co najmniej przez pół roku, o ile nie dłużej – mówi prezes PGK "Dolina Baryczy" Zbigniew Węgrzyn, który podkreśla, że w ramach budowy kanalizacji w trzech gminach Doliny Baryczy (Żmigród, Milicz, Cieszków) jego spółka odpowiada wyłącznie za płatności, natomiast nadzorem nad pracami budowlanymi i całą inwestycją zajmuje się warszawska spółka Prochem, działająca w imieniu PGK, jako zamawiającego budowę. Pole manewru zamawiającego jest więc niewielkie, a całość procesu inwestycyjnego regulują szczegółowe i bezwzględne unijne procedury, których wszyscy muszą się trzymać, przede wszystkim wykonawca prac i firmy z nim współpracujące.
Z kilkustronicowego uzasadnienia PGK jednoznacznie wynika, że wykonawca nieterminowo realizował zlecenie oraz notorycznie nie wywiązywał się z obowiązku wystawiania faktur. A to faktura jest dokumentem, na podstawie którego zamawiający wypłaca należność. PGK "Dolina Baryczy" twierdzi, że to niedotrzymanie przez wykonawcę założeń własnego planu płatności doprowadziło do sytuacji, gdy nastąpiło spiętrzenie faktur. Energopol nie respektował warunków kontraktu dotyczących terminu składania rozliczeń, dokumentacja nie była prowadzona na bieżąco, a to z kolei doprowadziło do zatorów płatniczych. Realizacja kontraktu przebiegała z ogromnymi opóźnieniami. Kontrakt opiewał na ok 23 mln zł, a na dzień dzisiejszy kwota zafakturowana przez wykonawcę to niewiele ponad 4 mln zł. Jednocześnie PGK poucza, że próba odstąpienia od kontraktu jest bezprawna, nawołuje wykonawcę do powrotu na plac budowy i przestrzega przed wyciągnięciem skutków prawnych w razie niedokończenia prac. Czy wykonawca powróci? Tego na razie nie wiemy, choć nie jest to wykluczone. Poprosiliśmy przedstawicieli firmy Energopol o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Firma twierdzi, że jedynym powodem, dla którego odstąpiono od kontraktu było niewywiązanie się z podstawowego obowiązku zapłaty wynagrodzenia, za wykonane przez Spółkę i zafakturowane roboty budowlane, zarówno w 30 dniowym terminie umownym, który upłynął w dniu 25 stycznia br., jak i dodatkowo wyznaczonym terminie, w dniu 20 lutego.
" Na pismo spółki wzywające zamawiającego do wywiązania się z obowiązku zapłaty wynagrodzenia pod rygorem odstąpienia od umowy, spółka nie otrzymała żadnej odpowiedzi – pisze do nas w mailu Agnieszka Zbojak, p.o. dyrektor biura Zarządu Energopol – Południe S.A. - Jednocześnie Zarząd "Energopol – Południe" S.A. żałuje, że jedynym pozostałym Spółce sposobem rozwiązania sporu jest poddanie go rozstrzygnięciu właściwej instytucji zgodnie z postanowieniami kontraktu. Dopiero po zakończeniu procedury prawnej, będzie możliwe skomentowanie okoliczności, w jakich doszło do sporu mającego skutki tak uciążliwe dla mieszkańców Żmigrodu" - tak sprawę przedstawia wykonawca. Zarówno inwestor, jak i wykonawca wypowiadają się o sprawie w sposób przesądzający o inwestycji. Co na to burmistrz Żmigrodu, Robert Lewandowski?
Między młotem, a kowadłem
Spotykamy się z włodarzem miasta, aby zapytać go o całą sytuację. – Równocześnie z modernizacją kanalizacji jest robiona sieć wodociągowa i teletechniczna, której wykonawcą także jest firma Energopol. Prace te zostały podjęte na podstawie umowy z gminą, niezależnej od umowy na przeprowadzenie modernizacji kanalizacji. Chcemy z Energopolem skończyć to zadanie bez względu na kontrakt kanalizacyjny. W środę firma przedstawi zaktualizowany harmonogram prac, więc w ciągu najbliższych kilku miesięcy inwestycja ta zostanie zakończona. Ma to kapitalne znaczenie dla mieszkańców, ponieważ znaczna część dróg zostanie odbudowana w ramach kontraktu wodociągowego – mówi Lewandowski. Co do wypowiedzenia umowy przez Energopol, gmina Żmigród podjęła się mediacji w tej sprawie. Tylko tyle może w tej sprawie zrobić, ponieważ tak jak pisaliśmy wyżej, miasto nie ponosi żadnych kosztów tej inwestycji. – Doprowadziłem do spotkania wszystkich stron w poniedziałek. Ustaliliśmy, że Energopol złoży pismo z propozycją nowego terminu na dokończenie prac. Pomimo to, prezes PGK, Zbigniew Węgrzyn, nie może powiedzieć, czy to będzie możliwe do przyjęcia ze względu na warunki udzielania dotacji przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska – mówi burmistrz. Spotkanie, po którym prezes PGK będzie mógł powiedzieć coś więcej o dalszej przyszłości tej inwestycji odbędzie się w Warszawie 18 marca. – Zbigniew Węgrzyn będzie na tym spotkaniu omawiać sprawy związane z inwestycjami przeprowadzanymi na terenie trzech gmin. Chcę doprowadzić do zbliżenia dwóch stron. Kanalizacja będzie na pewno skończona. Ja chcę doprowadzić do tego, żeby to był ten sam wykonawca. Będę apelował do prezesa Węgrzyna, aby wziął pod uwagę to, że w razie nie dogadania się inwestora z wykonawcą, najbardziej ucierpią mieszkańcy. Ja, jako burmistrz, muszę, powinienem i chcę na to zwrócić szczególną uwagę. Niestety decyzja w tej sprawie nie zależy bezpośrednio ode mnie. Czy się uda, czy nie, trudno powiedzieć - dodaje burmistrz.
Firma Energopol w swoim stanowisku odniosła się do poniedziałkowego spotkania, które zainicjował Lewandowski, ze znacznie mniejszym optymizmem, niż burmistrz Żmigrodu: - Z uwagi na stanowisko przekazane przez PGK "Dolina Baryczy" Sp. z o.o. po odbytym spotkaniu, które zmienia wcześniejsze uzgodnienia, zdaniem Zarządu Spółki osiągnięcie porozumienia stało się znacznie trudniejsze. Na podstawie oświadczenia PGK Dolina Baryczy Sp. z o.o. oraz przekazanego po spotkaniu pisma, Energopol – Południe S.A. w dniu 7 marca 2013 roku przedstawił swoje stanowisko prawne podtrzymujące w sposób stanowczy oświadczenie woli o odstąpieniu od realizacji pozostałej części kontraktu z winy zamawiającego tj. PGK "Dolina Baryczy" - tłumaczy przedstawicielka Energopolu. Jak widać, nawet najlepsze chęci Roberta Lewandowskiego mają nikłe znaczenie w tej sprawie. Jeśli PGK nie dojdzie do porozumienia z Energopolem, PGK będzie musiało przeprowadzić inwentaryzację i ogłosić przetarg na wyłonienie nowego wykonawcy. Procedura ta może potrwać od trzech do sześciu miesięcy, a może nawet dłużej. I to jest największa bolączka mieszkańców i osób przejeżdżających przez miasto. Trudno jest sobie wyobrazić, że miasto – w stanie, w którym znajduje się obecnie – może pozostać na najbliższe pół roku, a może nawet i rok. Niestety, taka może być brutalna rzeczywistość. Wówczas gmina będzie musiała podjąć kroki, aby drogi utrzymać w stanie przejezdności. – Dziękuję mieszkańcom za wyrozumiałość, bo zdecydowana większość ją wykazuje. Tym, którzy nie mają wyrozumiałości, polecam sprawdzić, jak to się odbywa w większych miastach. Na przykład we Wrocławiu jest o wiele większe obciążenie dróg i dłuższe objazdy, co przekłada się na korki – dodaje burmistrz.
Związek skomplikowany
Inną kwestią, którą warto poruszyć, jest związek PGK "Dolina Baryczy" z gminą Żmigród, czyli udziałowcem spółki. Pomimo tego, że spółka Zbigniewa Węgrzyna finansuje modernizację kanalizacji w Żmigrodzie, to jej związek z gminą przechodził przez różne perturbacje, nie zawsze kończące się kompromisem. W lipcu ubiegłego roku miasto przegrało proces o unieważnienie powołania nowej rady nadzorczej spółki, w której zasiadali członkowie tylko większego udziałowca. Ostatnio na tapecie były stawki za ścieki, o które w styczniu prezes Węgrzyn spierał się na sesji z burmistrzem Lewandowskim. Radni na prośbę włodarza nie przyjęli proponowanej przez Węgrzyna stawki, tym samym wywołując u prezesa, łagodnie mówiąc, niezadowolenie. Pytamy więc, jak będą wyglądać relacje Żmigrodu ze spółką w przyszłości? – Nie chciałbym tego komentować. Powiem tylko tyle, że zawsze szukam kompromisu, co czasami bywa trudne. Rozumiem PGK w tej sytuacji, bo są inwestorem, ale my, jako gmina, musimy brać pod uwagę czynnik społeczny. Osoby ze spółki inwestorskiej nie biorą za zaistniałą sytuację odpowiedzialności politycznej, tylko to ja, jako burmistrz, za te trudności odpowiadam przed mieszkańcami. Trzeba pamiętać, że miasto nie byłoby w stanie zrobić tej inwestycji z własnego budżetu . Prawdopodobieństwo otrzymania dofinansowania z Unii Europejskiej bezpośrednio przez gminę było małe, a nawet jeżeli by się udało, to sam udział własny należałoby szacować w milionach złotych. Szkoda, że relacje między spółką, a gminą nie są bardzo dobre, bo wtedy inwestycja byłaby realizowana bezboleśnie – dyplomatycznie tłumaczy włodarz. Burmistrz podczas naszej rozmowy jest rzeczowy i spokojny. – Ja nie ukrywam, że przeżywam tę sprawę. Zdążyłem okrzepnąć, bo minęło już kilka dni. Przede wszystkim jest szansa na pozytywne zakończenie tej sprawy – dodaje.
Prezes PGK "Dolina Baryczy" również nie jest zadowolony z rozwoju wypadków. Podkreśla jednak na każdym kroku, że wszyscy uczestnicy procesu inwestycyjnego związani są drakońskimi przepisami, obowiązującymi w trakcie realizacji wielomilionowych inwestycji finansowanych ze środków unijnych i pole manewru jest ściśle określone. – Obowiązują nas procedury unijne, opisane krok po kroku. Wszystko musi być jawne, w tym nasza korespondencja z wykonawcą, było nie było firmą giełdową, mającą nad sobą "czapę" w postaci Komisji Nadzoru Finansowego. Odstąpienie od umowy, to dla spółki notowanej na giełdzie coś w rodzaju wypowiedzenia umowy o pracę przez pracownika. Zawsze to lepsze, niż dyscyplinarka, jaką byłoby wypowiedzenie przez nas - PGK - umowy na wykonanie kanalizacji. Aby uzdrowić sytuację wokół żmigrodzkiej kanalizacji trzeba przeprowadzić inwentaryzację już wykonanych robót, co potrwa co najmniej półtora miesiąca. Dopiero potem trzeba powołać komisję rozjemczą, która podejmie próbę pogodzenia wykonawcy z zamawiającym. Jeżeli i to nie przyniesie rezultatu, wtedy czeka nas proces sądowy. W międzyczasie, dzięki inwentaryzacji, możliwe stanie się rozpisanie nowego przetargu, obejmującego pomniejszony, o już wykonany przez Energopol, zakres robót. A to potrwa kolejne miesiące. Obawiam się, że prace mogą zostać wznowione dopiero pod koniec roku. W Oławie nowy wykonawca wszedł na plac budowy dopiero po roku. To jest skala problemu, z którym mierzy się nasza spółka i władze Żmigrodu – wyjaśnia Zbigniew Węgrzyn, niejako na marginesie wspominając, że Energopol zdążył się już poróżnić z podwykonawcami, co źle rokuje, jeżeli chodzi o rychły powrót robotników na rozkopany plac budowy. A do zrobienia jest jeszcze praktycznie cały rynek oraz niewielki odcinek w kierunku na Borzęcin, notabene od dawna ukończony i gotowy do podłączenia do sieci miejskiej. Nie wszystko jednak stracone. W piątek 8 marca prezes PGK "Dolina Baryczy" spotkał się z wiceprezesem Energopolu, Piotrem Kwiatkiem, który zapewnił go o dobrej woli przedsiębiorstwa i pewnych ruchach restrukturyzacyjnych w spółce, które mają uzdrowić obecną sytuację.
Skandal informacyjny
O sprawie dowiedzieliśmy się na początku ubiegłego tygodnia. Gdy zapytaliśmy burmistrza, dlaczego nie podał oświadczenia w tej sprawie do wiadomości publicznej, odpowiedział, że chciał mieć czas na zebranie dokładnych informacji i precyzyjne przedstawienie sprawy. Jak się okazało, włodarza wyręczył radny Damian Sułkowski. Późnym wieczorem na jednym z portali społecznościowych opublikował komunikat o następującej treści: "W dniu dzisiejszym PGK Dolina Baryczy, główny wykonawca Energopol wraz ze wszystkimi wykonawcami wycofali się z prac kanalizacji i wodociągów w Żmigrodzie". Informacja ta wywołała falę komentarzy i zapytań, o co tak naprawdę chodzi. Dzień później radny dodał następną informację: "Wczoraj Energopol zszedł z placu budowy i przekazał jednocześnie pismo do PGK "Dolina Baryczy" o odstąpieniu od umowy dotyczącej realizacji prac przy modernizacji kanalizacji. Według zapewnień naszego magistratu prace przy wodociągach i sieci teletechnicznej będą dalej prowadzone. PGK oczywiście nie uznało odstąpienia od umowy i wezwało wykonawcę do powrotu. Sytuacja wygląda bardzo nieciekawie, zobaczymy jak się potoczy. W każdym bądź razie prace ustały".
Zapytaliśmy radnego, czy nie uważa postępowania w ten sposób za zbyt pochopne i szybkie. – Szybkie? W momencie niedotrzymania pierwszego grudniowego terminu zakończenia prac było wiadomo, że inwestycja jest zagrożona. W styczniu br. odbyło się z mojej inicjatywy posiedzenie komisji budżetowej w tej sprawie. Pod koniec lutego coraz mniej brygad pracowało na mieście. Mieszkańcy często zadawali mi pytanie, co się dzieje, dlaczego mimo ładnej pogody nie ma robotników? Pierwszego marca PGK "Dolina Baryczy" oficjalnie podała informację o odstąpieniu Energopolu od prac w Żmigrodzie. Parę dni później podałem do publicznej wiadomości informację o przerwaniu robót. Uważam, że mieszkańcy mają prawo wiedzieć co się dzieje i nie wolno robić z tego tajemnicy, zwłaszcza że sprawa dotyczy środków publicznych – tłumaczy radny.
Tymczasem Robert Lewandowski zdecydowanie odpiera zarzuty: – Nie można tak postępować. Radni nie powinni publicznie podgrzewać atmosfery lub wręcz, w pewnym momencie, pisać nieprawdę. Mówię o podaniu informacji, że nastąpił koniec inwestycji wodociągowej i sanitarnej. Jest to naganne postępowanie. Mieszkańcom trzeba podawać wiarygodne informacje. Nie chcieliśmy mówić o tym od razu, bo uznaliśmy, że jest szansa mediacji w tej sprawie i sytuację można uratować. Czekaliśmy, żeby móc podać więcej szczegółów.
Żadna ze stron, z którą się kontaktowaliśmy, nie jest w stanie wskazać winnego obecnego stanu rzeczy. Jak powiedział nam radny Damian Sułkowski, firmy dokładnie analizują swoje możliwości oraz zakres prac do wykonania. – W tym przypadku wykonawca przez większość czasu prowadził roboty z małym zaangażowaniem i teraz nie może po raz kolejny dotrzymać terminu. W dodatku prace prowadzone były chaotycznie, w całym mieście i z wyjątkiem ulicy Kolejowej nie ukończono żadnego innego odcinka – mówi nasz rozmówca. W tej chwili wszyscy wstrzymali oddech i oczekują na pozytywne rozwiązanie problemu. – Największy wpływ na rozwiązanie tej sprawy ma prezes Węgrzyn. Będę robił wszystko, aby wpłynąć na jego decyzję – zapewnia burmistrz Żmigrodu.
Rezygnacja wiceprezesa
Aby czegoś więcej dowiedzieć się o firmie Energopol, skontaktowaliśmy się z Zakładem Wodociągów i Kanalizacji w Oławie. Nasza rozmowa z Prezesem ZWiK z Oławy potwierdziła słowa Zbigniewa Węgrzyna o problemach, które pojawiły się w tym mieście z Energopolem. Prezes PGK poruszył także inną kwestię związaną z wykonawcą. Zbigniew Węgrzyn powiedział, że wiceprezes firmy Energopol stracił stanowisko tuż przed odstąpieniem od umowy na wykonanie inwestycji modernizacji kanalizacji. Udało nam się dotrzeć do źródła tej informacji. Okazuje się, że wiceprezes firmy Energopol-Południe, Ryszard Nawrat, trzy dni przed wypowiedzeniem umowy zrezygnował z pełnionej przez siebie funkcji. Jako powód podał sprawy osobiste. Zbieg okoliczności?
O Ryszardzie Nawracie wiadomo, że oprócz pełnionej funkcji wojewody dolnośląskiego, ma na swoim koncie wyrok w zawieszeniu za przyjęcie łapówki w formie luksusowej wycieczki. Z jego panowaniem na stanowisku wojewody, związana jest ciekawa anegdota, przez wielu nazywana "karą" lub "zrządzeniem losu". Za czasów rządów Nawrata, we Wrocławiu odbywały się Dni Filmu Czeskiego. Po mieście porozwieszano plakaty z zaproszeniem na projekcję obrazu pod tytułem "Powrót idioty". W nocy pozaklejano tytuł filmu nie chcąc, aby ktoś skojarzył go z wojewodą. W oryginale tytuł filmu brzmiał "Navrat Idiota". Wygląda na to, że temat żmigrodzkiej kanalizacji dostarczy nam tematów na jeszcze wiele następnych numerów...
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie