Przygotowujemy artykuł związany z zakończonym postępowaniem wyjaśniającym, które powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Maciej Rataj prowadził w związku z nielegalnym koncertem, który odbył się w czerwcu ub roku na scenie przy ul. Leśnej w Trzebnicy. Przeglądając zgromadzoną dokumentację mogliśmy m.in. przeczytać wyjaśnienia, jakie złożył dyrektor ośrodka kultury. Adam Waz twierdzi, że to uczniowie z trzebnickich szkół odpowiedzialni są za zorganizowanie tej dużej hip-hopowej imprezy. Nic mu nie jest wiadome, by ktokolwiek z organizatorów występował o zgodę na zorganizowanie tego koncertu i to mimo tego, że na scenie korzystano z prądu, że zamontowano barierki ochronne itp. Przeglądając pismo przesłane przez dyrektora można wysnuć wniosek, że Adam Waz nie wie co dzieje się na terenach, którymi zarządza, jako dyrektor TCKiS. Z lektury pism wynika, że to młodzież uprawiając samowolkę wtargnęła na scenę, podłączyła sprzęt nagłośnieniowy do prądu (skąd go mieli?), oczywiście wcześniej włamując się do skrzynki. Potem owa młodzież wywiesiła baner gminy Trzebnica, zapewne każdy z nich trzyma taki w swojej piwnicy, a na koniec zaprosiła na scenę burmistrza Długozimę, który podczas koncertu dziękował młodzieży.
Po zapoznaniu się z całą dokumentacją mieliśmy wiele pytań i wątpliwości, dlatego chcieliśmy poprosić o komentarz i wyjaśnienie m.in dyrektora ośrodka kultury Adama Waza. W piątkowe popołudnie udaliśmy się z wizytą do siedziby TCKiS. Tam usłyszeliśmy, że dyrektora nie ma, nie wiadomo gdzie jest. - Nie chce odpowiadać na żadne pytania, żądając złożenia ich na piśmie - tak poinformowała sekretarka jednostki, po uprzedniej telefonicznej konsultacji ze swoim szefem. Nie daliśmy za wygraną i ruszyliśmy na poszukiwania dyrektora. Możliwości było kilka: hala ZAPO, orlik, stadion lub objazd po świetlicach wiejskich. Zaczęliśmy od hali sportowej, gdzie... zastaliśmy dyrektora studiującego za biurkiem dokumenty.
Jak się okazało wszelkie próby podjęcia jakiejkolwiek rozmowy z Adamem Wazem spełzły na niczym. Dyrektor ostentacyjnie odwracał głowę od mikrofonu, twierdził, że nie będzie z nami rozmawiał, bo nie ma takiej ochoty ani obowiązku. Mówił, że nie będzie odpowiadać na pytania, ponieważ w tej chwili jest zajęty, a my tylko przeszkadzamy w wykonywaniu jego obowiązków. Na prośbę o wyznaczenie dogodnego dla siebie terminu, kiedy mógłby do kamery wyjaśnić kilka kwestii także nie uzyskaliśmy konkretnej odpowiedzi. Cóż, kultura w pełnej krasie.
Niech pan to oficjalnie zrobi, redaktorze
W trakcie dyskusji, jaka wywiązała się między redaktorem Danielem Długoszem a Adamem Wazem, ten ostatni postanowił nagle przemówić do kamery. Wywiązał się taki dialog:
- Powiem, jak się zachowują pańscy pracownicy - zaczął Adam Waz.
- Bardzo proszę - zgodził się Daniel Długosz
- Na przykład przedostatni pobyt pańskiego pracownika, który nazywa się Buryło, Andrzej ma na imię. Tylko chciałbym, żeby pan to oficjalnie zrobił - dodał dyrektor TCKiS.
- Proszę bardzo - odpowiedział redaktor.
- Taranując drzwi chciał wejść do mnie, do mojego gabinetu i wychodząc zamknął mnie na klucz, w moim gabinecie, na ul. Prusickiej - oświadczył Adam Waz.
- Relacja naszego pracownika była zupełnie inna. To pan siłą go chciał wypchnąć z gabinetu - sprostował Daniel Długosz.
- Czy pan może opublikować to co powiedziałem? - wytrwale pytał dyrektor.
- Tak, pod warunkiem że pan odpowie na nasze pytania - odpowiedział naczelny NOWej.
- Nie odpowiem, ale to proszę skomentować. To, co powiedziałem oficjalnie i wtedy panu odpowiem - zakończył Adam Waz.
- Relacja pana Buryły była zupełnie inna. To pan siłą wypchnął go z gabinetu. To pan nie chciał go wpuścić i udzielić informacji na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej, do której jest pan zobowiązany - dodał naczelny gazety.
- Powiem panu następną rzecz. Będąc tutaj obraził mnie bardzo mocno... - kontynuował dyrektor.
- W jaki sposób? - dopytywał redaktor.
- Muszę sobie przypomnieć dokładnie żeby nie zmienić zdania: "Świry tak postępują".
- Tak pana nazwał?
- Więc mu to przebaczyłem, ale uznałem, że popełnił błąd. Ale to, że chciał staranować drzwi i że mnie zamknął w gabinecie... - nadal wyjaśniał Waz.
- Był pan zamknięty i nie mógł wyjść z gabinetu? - dopytywał Daniel Długosz.
- Czy ja mogłem wyjść, czy nie, to jest mój temat. Ale on to zrobił - zakończył rozmowę Adam Waz.
O co chodziło dyrektorowi?
Do zdarzenia, o którym mowa wyżej doszło podczas wizyty, jaką nasz dziennikarz Andrzej Buryło złożył Adamowi Wazowi w ośrodku kultury przy ul. Prusickiej. Nasz kolega przygotowywał materiał prasowy dotyczący dziwnie prowadzonej polityki sprzedawania powierzchni reklamowej, którą prowadzi dyrektor TCKiS. Dziennikarz NOWej chciał zobaczyć cennik, o którym dyrektor wspominał w urzędowych pismach do redakcji. O tym co wynikło z szukania tego dokumentu pisaliśmy w poprzednich numerach gazety.
Kto z kogo chce zrobić świra?
NOWa: - Czy to prawda, że zamknąłeś dyrektora w jego gabinecie?
Andrzej Buryło: - To absurd, to dyrektor Waz zamknął przede mną drzwi gabinetu, gdy szedłem za nim, prosząc o udostępnienie cennika reklam.
- Ale dyrektor twierdzi, że staranowałeś drzwi, wszedłeś do środka i przekręciłeś zamek?
- Dlaczego zatem nie wezwał policji? Na staranowanych drzwiach na pewno byłyby ślady zniszczenia.
- Czyli nie wszedłeś do środka?
- Oczywiście, że nie. No chyba, że potrafię przenikać przez zamknięte drzwi i ściany, ale w takim razie są to umiejętności ukryte, o których jeszcze nic nie wiem.
- A powiedziałeś, że: "Świry tak postępują"?
- (śmiech), A jak postępują, bo ja się na tym nie znam. A tak poważnie, jak przyszedłem do sekretariatu i czekałem na dyrektora, to miałem włączony dyktafon. Pewnie go to zmartwi, ale nie nagrały się żadne odgłosy taranowania drzwi, wtargnięcia do gabinetu czy przekręcania klucza. Nie słychać też, by ktoś w zasięgu mikrofonu powiedział "świry tak postępują". Być może w centrum kultury doszło do zakrzywienia czasoprzestrzeni i znaleźliśmy się w równoległych wszechświatach?! Moja wersja wydarzeń na pewno nie jest tak dramatyczna i bardziej niż amerykański thriller, przypomina scenę wizyty petenta w gabinecie prowincjonalnego urzędnika.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie