Reklama

Żywot dziennikarza prasy lokalnej

21/02/2013 21:20
Być dziennikarzem w prasie lokalnej to rzecz specyficzna. Ludzi, których opisujesz, spotykasz potem na ulicy albo w kolejce w sklepie. Napiszesz coś, co przez kogoś jest odebrane negatywnie – znajdujesz się pod ostrzałem często niesłusznych ataków i oskarżeń, napiszesz coś przychylnego – pojawiają się osoby, które będą przesadnie okazywać swoją życzliwość. Nawet jeśli oddźwięk artykułu jest neutralny, to ludzie potrafią zaczepiać na ulicy z różnymi zastrzeżeniami, a radni na sesjach samorządowych wylewać kubeł z pomyjami na głowy obecnych przedstawicieli prasy. Może niektórych zaskoczę lub zawiodę, ale rzetelna praca dziennikarska nie polega na uporczywym szukaniu dziury w całym lub knuciu intryg przeciwko władzy. Ta praca polega na tym, żeby zdobywać informacje u wiarygodnych źródeł, przedstawiać różne punkty widzenia na opisywaną sprawę oraz rzecz pozostawić do oceny i refleksji czytelnika. Wydaje się proste, ale dla wielu osób z którymi wciąż przychodzi nam się stykać w tym zawodzie wciąż nieoczywiste.

Głównym źródłem wiedzy mediów lokalnych na tematy istotne dla mieszkańców są urzędy miejskie i pracownicy innych lokalnych instytucji. Dziennikarz, który chce się skontaktować z urzędnikiem lub osobami z wyższych szczebli władzy, może spotykać się z niechęcią i nastawieniem w stylu "Z czego ci dziennikarze znowu chcą zrobić aferę". Otóż tak nie jest. Każda próba kontaktu nawiązywana przez dziennikarza z przedstawicielami danej instytucji jest szansą dla tych właśnie osób na przedstawienie swojego punktu widzenia w przygotowywanym materiale prasowym. Kluczowe jest tu zrozumienie słowa "szansa". Jeśli takiego dziennikarza się zbywa lub odmawia rozmowy z nim, trzeba być wyjątkowo naiwnym, żeby liczyć na przedstawienie sprawy przemawiającej na korzyść osoby odmawiającej udzielenia informacji. Oczywiście są w naszym powiecie samorządowcy czy burmistrzowie, którzy umożliwiają prasie dostęp do informacji w sposób grzeczny i z należytym szacunkiem do tego zawodu. Taka postawa u samorządowca wymaga jednak klasy i rozumienia pełnionej przez siebie funkcji.

Główną siłą napędową tytułów lokalnych są czytelnicy i ich sprawy, z którymi zgłaszają się do redakcji lub poszczególnych dziennikarzy, a nie, jak się może niektórym wydawać, wymyślane godzinami konspiracje w ciemnych korytarzach redakcji, późną nocą  i tematem: jak tu zaszkodzić lokalnej władzy?

Ważne dla lokalnej siły politycznej jest zrozumienie, że nie należy nadinterpretować tekstów, które ukazują się w gazecie. Jeśli na przykład piszę o tym, że chodnik się zapada, to dokładnie to mam na myśli, i nie należy tekstowi nadawać dodatkowych znaczeń typu "napisali, że chodnik się zapada, na pewno chcą przez to powiedzieć, że samorząd nie ma funduszy i czasu żeby to naprawić". Dziennikarska wolność wypowiedzi, w naszym demokratycznym kraju, jest na tyle duża, że gdyby dziennikarz to właśnie miał na myśli, nie bawiłby się w aluzje tylko napisałby o tym wprost. Żeby nie popaść w skrajność, dodam także, że nieprawdą jest stereotyp, że prasa dla zasady musi pozostawać z samorządem w konflikcie. Sama miałam okazję doświadczyć uprzejmości i poważnego traktowania mojej osoby ze strony wysokich urzędników miasta, w którym mieszkam, co przełożyło się tylko i wyłącznie na rzetelność napisanych przeze mnie tekstów, jaki by one oddźwięk nie miały.

Podsumowując, głównym powodem, powodującym że dziennikarz odwiedza urząd, jest zdobycie rzetelnej informacji, a poprawne relacje między prasą lokalną a samorządem leżą w interesie mieszkańców, którzy dla jednej strony są wyborcami, a dla drugiej – czytelnikami. Warto o tym pamiętać.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    M - niezalogowany 2013-02-22 12:16:28

    Artykuł jest długi i porusza kilka spraw a ja chciałbym odnieść się tylko do dwóch zdań. Cytat: "Jeśli takiego dziennikarza się zbywa lub odmawia rozmowy z nim, trzeba być wyjątkowo naiwnym, żeby liczyć na przedstawienie sprawy przemawiającej na korzyść osoby odmawiającej udzielenia informacji. Oczywiście są w naszym powiecie samorządowcy czy burmistrzowie, którzy umożliwiają prasie dostęp do informacji w sposób grzeczny i z należytym szacunkiem do tego zawodu. " 1. Dziennikarz powinien być obiektywny bez względu na to jak jest traktowany - to czy ktoś okazuje mu sympatię lub wrogość nie powinno mieć znaczenia w opisywanej sprawie - to się nazywa profesjonalizm. 2. Na szacunek trzeba sobie zapracować rzetelną pracą. Broda nie czyni mędrcem. A zakup identyfikatora z napisem prasa nie gwarantuje "należnego" szacunku.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Anty Anty - niezalogowany 2013-02-22 11:51:15

    Już się tak nie wybielajcie, byliście i jesteście stronniczy. Szukacie czegokolwiek aby było nie przychylne burmistrzowi, cokolwiek aby zasiać ziarno nienawiści. Myślicie jak poseł Kurski "ciemny lud to kupi" Ale lub już dawno przestał być "ciemny".

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    ntsc28 - niezalogowany 2013-02-22 00:00:50

    Bełkot jak za PRL w Trybunie Ludowej. . Wyjdźcie cienkopisy na ulice i popytajcie ludzi co chcą czytać w lokalnym pisemku. Reklamówka z dino jest bardziej ekscytującą lekturą niż wasze wypociny o tym, że urzędasy mają na was w...ne. Też bym miał...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do