O przetargu na lokale basenowe głośno zrobiło się pod koniec 2010 roku. Powoli inwestycja trzebnicki park wodny zbliżała się do finału. W listopadzie burmistrz Długozima ogłosił przetargi na wynajem lokali na basenie. Ogłoszenie pojawiło się w prasie oraz na banerach przed urzędem miejskim. Okazało się, że zainteresowanie jest bardzo duże.
Tak się złożyło, że na przetarg nasi dziennikarze wybrali się z kamerą i całość licytacji nakręcili. (Film można zobaczyć na naszej stronie www.nowagazeta.pl - przyp. redakcji.) A było co kręcić, bo licytacja, jak żadna inna, była bardzo emocjonująca. Chętnych do wynajmu tego lokalu było wielu i szybko cena wywoławcza, którą ustalono na ok. 1300 zł poszybowała w górę.
W końcowej fazie o lokal "biły się" już tylko dwie osoby. W końcu jeden z oferentów zaproponował kwotę 6950 zł netto. Prowadzący licytację Andrzej Podsiadło zaczął odliczanie i wtedy z ust Barbary Mroczkowskiej padła ostateczna propozycja 7000 zł netto. Tej kwoty już nikt nie przebił. Zaraz po przetargu zapytaliśmy zwyciężczynię czy jest zaskoczona, odpowiedziała: - No, troszkę to wszystko mocno poszło. Miałam nadzieję na mniejszą kwotę. Zobaczymy.
Radości nie krył wtedy burmistrz Marek Długozima, który powiedział nam, że ogromnie cieszy się, że licytacja tak przebiegła. Mówił nawet o rekordzie świata. Niemniej zdumiony był Andrzej Podsiadło, który stwierdził, że te przetargi pod względem zainteresowania były rekordowe, bo oferentów było kilkunastu. Wydawało się zatem, że wszyscy są zadowoleni i że wszystko odbędzie się zgodnie z tym, co ustalono w przetargu. Tymczasem po dwóch latach docieramy do dokumentów, które rzucają zupełnie inne światło na ten przetarg.
Tajemniczy aneks
Dotarliśmy do umowy najmu i do aneksu do tej umowy. Wystąpiliśmy też do gminy o kopię faktur wystawianych najemcy. I wtedy okazało się, że wynajmujący za dzierżawę wcale nie płaci tyle ile wylicytował, tylko dużo mniej!
Ale od początku. W marcu 2011 roku burmistrz Marek Długozima podpisuje z najemcą umowę, z której wynika, że na podstawie wygranego przetargu najemca zapłaci za czynsz 7 tys. zł netto miesięcznie. Czytamy też, że czynsz ma być płacony z góry do 10 dnia każdego miesiąca. Dalej czytamy, że czynsz ma być płacony od dnia rozpoczęcia działalności, ale nie później niż 31 maja 2011 roku.
I co się okazuje? Mija niespełna 3 miesiące, a burmistrz Długozima podpisuje z najemcą aneks do umowy, który zawarty zostaje 27 czerwca 2011 roku, a więc dosłownie na 4 dni przed oficjalnym otwarciem basenu. Ze zdumieniem czytamy, że nagle zmniejszyła się nieznacznie powierzchnia lokalu, zamiast 66,6 m kw., gmina wynajmuje 58 m kw.
Burmistrz wspaniałomyślnie zmniejsza również czynsz miesięczny i zamiast 7 tys. zł netto najemca ma płacić 5250 zł.
Na jakiej podstawie prawnej tego dokonano? W czyim interesie działał burmistrz? Gminy czy prywatnego podmiotu? Czy poinformowano innych oferentów, a zwłaszcza Pana, który oferował 6950 zł, że czynsz zostaje zmniejszony i czy on jest chętny podtrzymać swoją propozycję? Takie pytania chcieliśmy w poniedziałek zadać burmistrzowi Markowi Długozimie. Niestety nie odpowiadał na nasze telefony.
Pytania wysłaliśmy mailem, ale dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Dodajmy, że nawet gdyby uwzględnić ową zmianę powierzchni lokalu, to po pierwsze burmistrz powinien ogłosić nowy przetarg, a po drugie gdyby "załóżmy o tym zapomniał", to przeliczając cenę najmu na metry kwadratowe i tak najemca powinien zapłacić, nie 5250 zł, a około 6100 zł. netto!
Co ciekawe, z aneksu nie wynika nic ponadto. Nie uzasadniono, dlaczego burmistrz tak wspaniałomyślnie obniżył najemcy czynsz. Czy takie działanie jest zgodne z prawem? Bo przecież nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której jakaś osoba "zaprzyjaźniona" z burmistrzem umawia się z nim i licytuje nawet 10, albo nawet 20 tys. zł za czynsz, wiedząc, że później burmistrz aneksem obniży jej kwotę do 5 tys. zł. W ten sposób przetargi wygrywaliby tylko "wtajemniczeni". No ale właśnie, czy to jest zgodne z prawem?
Zadzwoniliśmy do RIO oraz do NIK-u. W rozmowie telefonicznej przedstawiliśmy ten przypadek i zarówno w jednej, jak i w drugiej instytucji, powiedziano nam, że takie działanie jest niedopuszczalne. Oznajmiono, że w przypadku zmiany ceny, czy metrażu wylicytowanego lokalu powinien zostać ogłoszony nowy przetarg. Powiedziano nam, że jest to zwykła niegospodarność i działanie na szkodę gminy i że o wszystkim powinniśmy jak najszybciej powiadomić organy ścigania. Ale badając dalej sprawę okazuje się, że to nie koniec.
Wrześniowe rozmowy i umowa
1 września 2012 r. zostaje zawarte kolejne porozumienie tym razem między burmistrzem, a prezesem Aquaparku, na mocy którego wynajmującym zamiast gminy zostaje spółka Trzebnicki Park Wodny Zdrój. Co to oznacza - a no tyle, że pieniądze z czynszu zamiast trafiać do gminy i zasilać jej budżet będą teraz trafiały na konto spółki.
Co prawda, gmina podpisuje jeszcze aneks do w/w umowy, w którym napisano, że w związku z przejęciem umów, basen będzie gminie płacił powiększony czynsz za, jak to ujęto "korzystanie i pobieranie pożytków z lokalu". Ale o ile, tego już nie napisano. Może czynsz zostanie zwiększony o np. złotówkę? Jak mówią nasi rozmówcy, to ukryta forma dotacji basenu.
Po prostu, basen co miesiąc dostanie teraz w prezencie kwotę czynszu, którą wcześniej otrzymywała gmina. Dzięki temu spółka będzie mogła wykazać, że ma mniejszą stratę, bo przecież czynsz zaliczy się do przychodu spółki. Wydawało się więc, że prezes spółki, która odnotowuje straty powinien być zadowolony z takiego obrotu sprawy, tymczasem z niewiadomych powodów już w październiku ogłoszony zostaje przetarg na... wynajem lokalu na bar.
Wtedy wydawało nam się, że chodzi o kolejny bar na basenie, ale gdy przybyliśmy na przetarg okazało się, że licytowany jest lokal, w którym bar cały czas istnieje. Jak już pisaliśmy ogłoszenie wisiało na dole tablicy przy wejściu na basen, tak więc ledwo można było je zauważyć. Mimo informacji, że ogłoszenie zostało opublikowane w prasie lokalnej nie udało nam się ustalić też, w której gazecie i kiedy je zamieszczono.
Co ciekawe ogłoszenia nie zamieszczono w gazetce gminnej, którą burmistrz co miesiąc za ciężkie pieniądze podatnika rozdaje. Jest to o tyle dziwne, że przecież spółka w 100% należy właśnie do gminy Trzebnica, a więc burmistrzowi powinno zależeć, by o przetargu dowiedziało się jak najwięcej osób. Było jednak raczej odwrotnie, bo na przetarg stawiła się tylko jedna osoba i dlatego bez licytacji zaproponowała minimalną stawkę.
Od tej pory stara - nowa najemczyni za czynsz płacić będzie nie 7 tys. zł, nie 5250 zł, a raptem 1120 zł netto. Próbowaliśmy skontaktować się z prezesem Drukarczykiem, ale telefonu komórkowego nie odbierał, a gdy dzwoniliśmy na basen powiedziano nam, że prezes jest zajęty i prosi o przysłanie pytań na maila. Oczywiście pytania wysłaliśmy, ale jak dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Sprawa ma wiele niewiadomych i robi się bardzo tajemnicza. Kulisy, bądź co bądź, dziwnego zarządzania mieniem próbował na ostatniej sesji badać Karol Idzik, który w punkcie mówiącym o planie pracy komisji rewizyjnej na ten rok, zaproponował aby sprawę najmów lokali użytkowych na basenie zbadała komisja rewizyjna. Niestety okazało się, że radni Marka Długozimy wspólnie z radnymi z ugrupowania Trzebnica 2000 plus nie chcieli zbadać tej sprawy, jakby w pełni akceptując obecny stan. Swoją drogą to dziwne, że radnych nie interesuje dlaczego do kasy gminnej wpływa mniej pieniędzy.
Ile na tym straciliśmy?
My szybko policzyliśmy ile gmina straciła na przedziwnym aneksie do umowy podpisanym przez burmistrza Długozimę. Zakładając, że najemca zgodnie z tym co wylicytował powinien płacić 7 tys. zł netto, a nie jak napisano w aneksie 5250 zł gmina przez 18 miesięcy funkcjonowania trzebnickiego basenu "straciła" 31,5 tys. zł. netto.
Dodajmy, że poprzednia umowa miała trwać 5 lat, a zważywszy, że od stycznia tego roku, ten sam najemca będzie płacił tylko 1120 zł netto, to przez kolejne 3 lata do kasy gminnej, czy do kasy spółki wpłyną o wiele mniejsze pieniądze. Szybko policzyliśmy, że za lata 2013-2015, a więc za 36 miesięcy, najemca zapłaci o 211 tys. 680 zł netto mniej niż wylicytował w pierwszym przetargu.
Jako podatnicy możemy powiedzieć, że w wyniku aneksu podpisanego przez burmistrza, późniejszego przeniesienia praw do umowy i wreszcie na ogłoszeniu nowego przetargu straciliśmy wszyscy około 243 tys. zł, które, zgodnie z umową z marca 2011, powinny zasilić kasę gminy.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie