Reklama

W klubie mówią do mnie tatuś

04/10/2012 07:48

Miłość do gry w piłkę nożną u pana Józefa pojawiła się w czasie, gdy nie było jeszcze tak urozmaiconej  rozrywki, ani możliwości zabawy jak teraz. Józef Ulatowski twierdzi, że trzeba było sobie znaleźć jakiejś zajęcie w wolnym czasie, więc wspólnie z kolegami zaczęli spotykać się aby pograć.

 - Mieliśmy taką starą piłkę, jeszcze sznurowana była i graliśmy nią. Od początku grałem czynnie. Na początku w Ligocie Pięknej, później przeszedłem do Widawy Wrocław, gdzie grałem przez rok  i znów powróciłem do Ligoty. Była to już B klasa.  I tutaj z przerwami gram już 10 lat - wspomina pan Józef, który grał także w A klasie. Był piłkarzem w Kotowicach, ponieważ brat go tam ściągnął, a także grał "na wypożyczeniu" w Malince Malin. W tej chwili występuje już tylko w klubie z Będkowa.

Jak wspomina pan Józef, gdy był młodszy miał troszkę inne priorytety i wówczas lepiej grało mu się z A klasie, ponieważ liga była wyższa, organizowano dalsze wyjazdy, był lepszy poziom. Teraz jest troszkę inaczej. Dzisiaj woli grać w B klasie, gdzie można robić to bardziej rekreacyjnie. Gra sprawia mu do dzisiaj ogromną przyjemność.

- Młodzi chłopcy obecnie nie chcą biegać, wolą chodzić na różne imprezy, grać na komputerach, playstation i nie garną się do piłki,  ani do innych sportów. Często można u nich zauważyć, że na początku jest zapał, który niestety gdzieś szybko ucieka - powiedział pan Józef.

Józef Ulatowski choć jest najstarszym piłkarzem w będkowskim klubie, wcale nie zamierza przestawać grać. Chce dawać dobry przykład młodym ludziom. Aby nie wypaść z wprawy i utrzymywać dobrą kondycję, razem ze swoim kolegą trenuje w Ligocie i razem też jeżdżą na mecze.

Swoją pasją udało mu się zarazić swoich trzech synów. Na początku wraz z synami grali na podwórku. Było dwóch na dwóch. Zima, mróz, śnieg a oni wychodzili na podwórko i grali.

- Często graliśmy razem w piłkę. To jest sport rodzinny. Jeden z synów grał nawet w Śląsku Wrocław, gdzie był kapitanem. We wszystkich trzech zaszczepiłem miłość do piłki nożnej i wszyscy zaczynali swoją grę w Parasolu Wrocław. Jeździli na turnieje, mistrzostwa Polski. Najstarszy syn grał w IV lidzie w Trzebnicy, ale łękotka go wyeliminowała z dalszej kariery, średni w Śląsku. Najmłodszy syn też grał, ale skręcił kostkę - opowiada pan Józef.

Józef Ulatowski opowiada, że w klubie w Będkowie mówią na niego "tatuś".

 - W klubie gra wielu młodych ludzi, a ja potrafię stworzyć fajną atmosferę, rozładować stresujące sytuacje, bo w takich klasach gra się dla przyjemności, a nie dla osiągnięcia jakiś pieniędzy czy innych sukcesów. Poza tym piłkarze często przychodzą do mnie po poradę, wielu się ode mnie uczy - dodaje pan Józef.

Treningi odbywają się raz w tygodniu na Orliku w Trzebnicy. Ale panu Józefowi to nie wystarcza.

 - Kolega trenuje C klasę i chodzę sobie jeszcze dwa razy w tygodniu z nim na trening. Mnie po prostu do piłki nożnej cały czas ciągnie. I cieszę się, że mam wspaniałą i tolerancyjną żonę. To dzięki niej mogłem i nadal mogę grać. Przecież jak dzieci były małe, ona zostawała z nimi w domu, a ja uciekałem grać w piłkę. I to w zasadzie co niedzielę. Ona to akceptowała - dodał na koniec Józef Ulatowski.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do