Reklama

Genevieve Chauvel, Le don d`aimer - powieść o Marii Leszczyńskiej, królowej Francji

11/07/2011 18:55
Rozdz. II cz. 3

To czego oczekiwano ode mnie nie wydawało mi się jasne: czy powinnam być wierzchowcem, czy łowną zwierzyną, czy też i tym, i tym, jednocześnie, wzbudzając żar namiętności i powstrzymując porywy uniesienia, aby osiągnąć to co niezbędne, czym będzie wydanie na świat następcy tronu - Delfina. Te myśli napełniały mnie gniewem i wściekłością. Moja słowiańska dusza wyobrażała sobie to bardziej romantycznie. Wymknęłam się dyskretnie pod koniec uczty, pytając siebie, czy znajdzie się w tym wszystkim choć trochę miejsca na miłość.

Pod koniec dnia usłyszałam krzyki woźniców i trzaskanie batów. Orszak powrócił ze Strasburga z radosnym zgiełkiem. W chwilę później zapukano do moich drzwi. Ojciec doniósł mi o dalszych szczegółach, które dawały mi trochę nadziei.

- Marychna! Mareszka! Przyszedłem z zadziwiającą wieścią i jestem oszołomiony wyrokami Opatrzności.

- Szybko. Czego dowiedziałeś się ojcze, czego jeszcze nie wiem?

- Byłaś ostatnią na liście stu możliwych księżniczek i to ciebie wybrał król, gdy zobaczył Twój portret.

Czy to był nadmiar czułości czy naiwności? Jego Wysokość, mój ojciec nie przestawał mnie zadziwiać. Chwyciłam jego rękę i przycisnęłam do moich dłoni.

- Wyrosłam już z wieku bajek. Proszę o prawdę.

Okazało się, że sto księżniczek, kandydatek na królową, istniało w istocie jedynie na papierze, ale jedno pociągnięcie piórem członków Rady Królewskiej nie pozostawiło więcej niż siedemnaście tych, które szczegółowo sprawdzano: charakter, wiek i reputację. Ich zalety i wady starannie rozważano i analizowano. Następne pociągnięcie pióra pozostawiło tylko dwie pretendentki: księżniczkę Walii i panią de Vermandois, siostrę Księcia Pana. Ale i te dwie osoby szybko odpadły. Córka króla Anglii odmówiła zmiany wiary, aby poślubić króla Francji, a Książę Pan, obawiając się niezliczonych intryg na dworze, sam wykreślił imię swej siostry. Nie pozostał nikt prócz mojej osoby, którą on sam odsunął ze współzawodnictwa, aby pozostawić dla siebie. Mój ojciec podsumował tę opowieść radosnym tonem:

- Książę uznał wtedy niepowodzenie tych zabiegów i nie chcąc narazić się na szyderstwa całego królestwa, wolał poświęcić się, dopisując Ciebie do krótkiej listy, którą zaprezentował władcy, a mówiąc o tobie przedstawił dzieło pana Goberta.

Zamknęłam oczy, aby ukryć tę zimną pustkę, która otuliła moje serce i pozostawiła mi ból, a jednocześnie głowę miałam pełną marzeń. Ludwik mnie wybrał. Nie byłam jedynie imieniem na kartce papieru, ale twarzą, w którą on się wpatrywał. Wyobrażałam sobie jego siłę i piękno. Czy okaże mi coś więcej poza dworską galanterią?

Tej nocy nie miałam żadnych kłopotów z zaśnięciem. W "Pieśni nad pieśniami" znalazłam słodkie słowa, które chciałabym usłyszeć:

Mój ukochany wznosi głos

On mi mówi:

"Wstań moja ukochana,

moja piękna, przyjdź

ponieważ oto zima przeminęła,

skończyły się deszcze,

one zniknęły.

Na ziemi widać kwiaty."

Od następnego rana w istocie rozpoczęło się nowe życie. Odeszło zimno, zabierając koszmary lat minionych. Słońce obudziło świat i nad naszym domem powiał wiatr euforii. Uwijano się od piwnicy po strych. Wszystkie inne sprawy przestały być ważne, trzeba było przygotować odpowiednie stroje.

- Chcę być elegancka - powiedziała moja matka. - Ale u kupca Ryszarda z Wissemburga są tylko szmaty.

Mama kręciła się z ożywieniem i jak zwykle wiele mówiła. Podniecała ją perspektywa zabaw i cudownej odmiany losu. Poprosiła swą przyjaciółkę, hrabinę Andlau, by poszukała jej w Strasburgu bogatych tkanin na suknie i spódnice. W tym czasie mój ojciec spotkał się dyskretnie z hrabią Burgu, który pożyczył mu pieniądze, a nasz wielki skarbnik udał się do Frankfurtu, aby odzyskać to, co było zastawione: nasze naczynia stołowe i kosztowności.

Ta radosna atmosfera wprawiała mnie w zakłopotanie. Do pełnego szczęścia brakowało ciągle oficjalnej zapowiedzi królewskich zamiarów. Minęły długie dwa tygodnie i... nadal nie było posłańca z Wersalu.

Wreszcie w końcu kwietnia kawaler Vauchoux przywiózł nam nowiny, jednak nie takie jakich się spodziewałam. Teraz myślałam, że wszystko już przepadło. Infantka powróciła do Madrytu, a jej odesłanie wywołało gniew Hiszpanów. Paryż szumiał od pogłosek i plotek. Krążyły paszkwile podające imiona księżniczek i spekulowano, która z nich będzie przyszłą królową: Angielka czy Vermandois? I nagle już nie mówiono o nikim, tylko o Polce. Francji proponowano królową z nazwiskiem, które kończy się na -ski. Natychmiast na dworze i w mieście zaczęto układać i śpiewać szydercze kuplety. Na moją prośbę Vauchoux przekazał nam próbkę takiej "twórczości", gorąco przepraszając za jej treść:

Według zawiadomienia Jego Wysokości

Ludwik czyni piękny związek.

Poślubia księżniczkę,

Która nie przynosi mu nic,

Poza swym wizerunkiem.

Mówią, że jest szkaradna.

Ale to nic nie znaczy,

Ponieważ jest cnotliwa

I jest dobrą córką.

Wobec naszego milczenia, Vauchoux kontynuował z chmurnym obliczem:

- Jad Paryża jest znany. Najbardziej niebezpieczne jest to, że Wersal nie chroni swych tajemnic. Nie wiadomo, jak one przeciekają. Zawsze jest ktoś, kto je wynosi i rozpowszechnia.

Poczułam nagłe kołatanie serca. Myślałam, że zemdleję. Czy Ludwik ma zamiar cofnąć swe słowo i uczynić mnie pośmiewiskiem Europy? Wolałabym raczej umrzeć natychmiast, niż żyć w takim wstydzie.

- Wyjaśnijcie to kawalerze - wykrzyknął ojciec, urażony w swej godności. Czy zostało anulowane to, co zapowiedziano wcześniej?

- Nie, Panie. Jego Królewska Wysokość nie słucha pogłosek albo je ignoruje. Ludwik nigdy nie był tak radosny, jak teraz. Poluje więcej niż zwykle; szczególnie lubi to robić w czasie deszczu, ponieważ nic go tak nie bawi, jak widok jego przemoczonej świty. Natomiast Książę Pan się niepokoi, ponieważ ciągłe intrygi powodują zamęt. Aby im przeciwdziałać, potrzebuje pewnych zabezpieczeń z Waszej strony.

Ostatnie słowa lekko mnie dotknęły. Traktowałam przecież z powagą królewską ofertę. Przemogłam swe wątpliwości i zdałam się na wyroki Opatrzności. A teraz, cóż mnie obchodzą intrygi i paszkwile. Najważniejsze, że Ludwik śmieje się z plotek i lekceważy dworską propagandę. On przecież ma silną wolę i osobowość. To jest rzeczywiście mężczyzna, a nie dziecko i on będzie wkrótce moim mężem. Reszta nie była ważna.

Słuchałam z roztargnieniem dalszego ciągu rozmów, które dotyczyły niedorzecznych doniesień jakiejś gazety. Ktoś nazywający się Marais czy Barbier, nie wiem dokładnie, miał tupet, by napisać: "Wiemy, jaki będzie dalszy ciąg tego małżeństwa...Król August, elektor Saksonii, która jest częścią Cesarstwa, prawdziwy król Polski, pogniewa się na nas, że zapraszamy na tron Francji córkę jego rywala i może on nam przyczynić kłopotów u cesarza. Połączy się z nim król Hiszpanii i wybuchnie okropna wojna całej Europy przeciwko nam".

Mój ojciec, zaczerwieniony z gniewu, wykrzyknął:

- To machinacje Augusta, ja go znam. Jego agenci są wszędzie. Nic nie może zatrzymać jego niecnych praktyk.

- Książę Pan proponuje Wam sposób, Panie.

Vauchoux wydobył ze swego rękawa jakiś dokument i pokazał go ojcu. Stanisław przeczytał, zbladł nagle i wyjąkał:

- Moja rezygnacja z tronu w Polsce?

Chwila była poważna; stałam w ciszy, unikając skrzyżowania spojrzeń z tym człowiekiem, którego tak bardzo kochałam. Nie wątpiłam w jego ofiarę, którą miał dla mnie ponieść. Aby zapewnić mą przyszłość, musiałby wyrwać ze swego serca te resztki nadziei, które mu jeszcze pozostały. Tu nie chodziło jedynie o tron, który utracił, ale najbardziej o ziemie jego przodków, tę Wielkopolskę, która chroniła rodowe pamiątki i o Polskę, do której miał więcej nie wrócić. Jego twarz się skurczyła. Pośpiesznie chwycił swe pióro i podpisał. Bardzo dostojnie oddał dokument i z wymuszonym uśmiechem, oświadczył głosem uroczystym:

- Proszę zapewnić Księcia Pana o moim najwyższym oddaniu.

(koniec cz. 3)

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do