
Pan Aleksander Rajca mieszka naprzeciwko domu pani Jadwigi; furtka która wiedzie do jego domu graniczy z furtką, która prowadzi na podwórko sąsiadki. Nad panią Jadwigą mieszka syn pana Aleksandra - Grzegorz z rodziną. Oczkiem w głowie pana Aleksandra jest jego wnuczek Kubuś, którym czasem się opiekuje. Zazwyczaj chłopiec przychodzi do domu dziadka, jednak tym razem został u siebie.
- Oglądaliśmy telewizję, aż w pewnym momencie usłyszeliśmy potężny huk. Drzwi wejściowe się otworzyły, wyrwało część futryny, w przedpokoju pełno było pokruszonego tynku. Powiedziałem Kubie, żeby się nie denerwował i czekał na mnie w domu, a ja sprawdzę co się dzieje. Wyszedłem na klatkę schodową - cała była siwa od dymu, zszedłem niżej, drzwi od pani Siatkowskiej też były otwarte. Stałem u niej w przedpokoju i krzyknąłem czy ktoś jest w mieszkaniu. Nikt nie odpowiedział, więc wyobraziłem sobie co się mogło się wydarzyć. "Pewno coś z jej piecem" - pomyślałem - opowiada pan Aleksander Rajca.
Sąsiad zszedł do piwnicy, z której unosił się gęsty dym; nic nie było widać. Pan Aleksander zaczął krzyczeć "czy ktoś jest na dole?" - usłyszał wołanie o pomoc. Przez chwilę zastanawiał się co najpierw powinien zrobić: wyprowadzić z domu wnuka czy zejść do sąsiadki do piwnicy - wybrał to drugie. - Parę sekund później usłyszałem męski głos, kiedy mężczyzna podszedł bliżej mnie zobaczyłem Maćka Górnicza, który zapytał się co się stało. Postanowiliśmy, że on pierwszy zejdzie do piwnicy. Wrócił po chwili, mówi, że schodzimy, tylko żeby trzymać nisko głowę, bo pełno jest dymu. Kiedy byliśmy w piwnicy zobaczyliśmy leżącą panią Jadzię, cała była mokra dlatego trudno było ją wydostać z pomieszczenia. Ja ją wziąłem za ręce, Maciej za nogi. Pytaliśmy czy jest przytomna, mówiła że tak - opowiada pan Rajca.
Kiedy panowie byli już na półpiętrze usłyszeli trzeci męski głos, zawołali żeby podszedł i pomógł wynieść kobietę z piwnicy. Nie pamiętają kto to był. Panią Jadwigę położyli w przejściu między korytarzem a gankiem, a pan Aleksander poszedł dzwonić po pogotowie. W słuchawce usłyszał, że karetka już jedzie. Chwilę po tym pod dom podjechały dwa wozy strażackie, a następnie pogotowie. Pan Rajca zszedł z wnukiem, zobaczył jak sanitariusze opatrują nogi pani Jadwidze. Strażacy poprosili mężczyznę, by wskazał im gdzie znajdują się media, potem zaczęli prowadzić dochodzenia i kazali opuścić budynek. - Nie chcę robić z siebie bohatera, bo nie w tym rzecz. Tomek, syn pani Siatkowskiej, był u mnie osobiście i dziękował. Drugi raz postąpiłbym tak samo, trzeba ratować człowieka - dodaje pan Aleksander.
Drugim mężczyzną, który pośpieszył na ratunek pani Jadwidze był Maciej Górnicz, także sąsiad. - Usłyszałem spory huk, pomyślałam, że to u nas w domu coś się stało. Zapytałem się nawet mamy, czy coś się stało z piecem. Potem wyjrzeliśmy przez okno i zobaczyliśmy chmurę dymu unoszącą się z piwnicy sąsiadki. Szybko ubrałem kurtkę i wybiegłem z domu...- opowiada pan Maciej.
Kiedy wszedł do środka nic nie było widać, na klatce schodowej pełno było dymu, potem pan Maciej zobaczył pana Olka, który stał na półpiętrze do piwnicy i próbował wejść, usłyszał także wołającą o pomoc kobietę: - Założyłem bluzę na twarz i zbiegłem na dół, nie znałem tego pomieszczenia, słyszałem tylko wołanie. Było tak siwo, że końca nosa nie było widać. Udało mi się odnaleźć panią Jadzię, pytałem się czy może wstać- odpowiedziała, że nie wie. Kiedy nie mogłem jej podnieść pobiegłem po pana Olka. Udało nam się ją wynieść przy pomocy trzeciego mężczyzny, położyliśmy panią Jadzię na korytarzu. Przykryliśmy ją kocami, jakimiś kapami. Parowała od gorącej wody, aż się chmura wokół niej unosiła. Trudno było stwierdzić czy jest mocno poparzona. Nogi miała ułożone w nienaturalnej pozycji, do przyjazdu pogotowia chciałem je ułożyć w ten sposób, by jej się lepiej leżało, ale kiedy dotknąłem nogi zobaczyłem, że są jak z plasteliny - opowiada pan Maciej Górnicz.
Jeden z ratujących mężczyzn relacjonuje, że piwnica była zrujnowana, chociaż nic nie było widać, to na dole pełno było odłamków. Panią Jadwigę Maciej Górnicz znalazł skuloną w kącie: - Leżała nie tak jakby się chowała, tylko tak, jakby ją coś w ten kąt rzuciło. Nogi miała poowijane wokół rurek od pieca, nawet nie próbowałem ich wyciągać, bo wiedziałem, że jeszcze chwila i sam zemdleję od dymu. Już tak ją wyciągaliśmy widziałem te nogi powykręcane, jednak nie docierało do mnie, że są tak połamane - dodaje pan Maciej.
Podczas rozmowy obecna była mama pana Górnicza, która była w domu w chwili wybuchu pieca u sąsiadki: - Huk był taki, że nasz dom się podniósł i opadł. Gdy wyjrzałam przez okno, ujrzałam dym wychodzący z piwnicy sąsiadki. Zobaczyłam przyłożoną do okna paletę, która odleciała na 6 metrów - pewnie poleciałaby dalej, tylko zatrzymała się na płocie - dodaje mama pana Macieja. - Cieszę się, że udało nam się uratować panią Jadzię, że się nie udusiła w tej piwnicy.
- Nie jest to jednak najlepsze doświadczenie w moim życiu. Pewnie drugi raz bym się zastanowił co robić. Kiedy wbiegłem do mieszkania nie zastanawiałam się co się dzieje w piwnicy, czy jest tam dym. Zadziałałem impulsywnie, po prostu wbiegłem - dodaje pan Górnicz.
Syn pani Jadwigi również podziękował sąsiadowi za pomoc udzieloną swojej matce. Kilka dni po wypadku przysłał do naszej redakcji podziękowania dla wszystkich osób, które pomogły jego mamie: - Proszę o zamieszczenie podziękowań dla Maćka Górnicza, który jako pierwszy wszedł do kotłowni przy ul. Mickiewicza 4, by ratować moją mamę Jadwigę Siatkowską oraz panu Olkowi Rajcy i Kubie Miturskiemu, którzy pomogli Maćkowi ją wynieść. Odwaga Maćka Górnicza uratowała życie mojej mamie. Dziękuję wszystkim, którzy opiekują się moją mamą, znajomym, sąsiadom ze szczególnym uwzględnieniem rodziny Państwa Slansky`s oraz Piotrowskich, a także pani Miturskiej oraz osobom, które pracowały z mamą, za opiekę i okazane serce. Nie jestem w stanie podać wszystkich nazwisk, gdyż jest ich tak dużo, że wymagałoby to pewnie całej strony. Mama czuje się lepiej, chociaż prawa noga prawdopodobnie będzie wymagała kolejnego zabiegu. Poparzenia były bardzo bolesne, ale na szczęście tylko powierzchowne - dodaje Tomasz Runowski.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie