Reklama

Afera z kluczami. Policja w starostwie

13/08/2015 05:27
W zeszły czwartek po południu otrzymaliśmy telefon od przewodniczącej Rady Powiatu Małgorzaty Matusiak, która informowała, że zaraz w starostwie będzie interweniować policja, bo nikt nie chce udostępnić jej biura rady. Gdy dotarliśmy na miejsce, biuro było wprawdzie już otworzone, ale szafki, w których znajdowały się pieczątki przewodniczącej, zamknięte.

Na miejscu zjawił się też wezwany przez pracowników, starosta Waldemar Wysocki.

Dalej akcja potoczyła się lawinowo, co uwieczniła nasza kamera. Film można obejrzeć na naszym portalu www.nowagazeta.pl

Dodajmy, że już po kilku godzinach film miał ogromną oglądalność. Tylko ten materiał miał ponad 3200 odsłon. A post zamieszczony na naszym profilu: facebook.com/gazeta.trzebnicka dotarł do 8000 osób!

Ale po kolei. Gdy przybyliśmy do starostwa przewodnicząca oznajmiła, że nie chciano jej wpuścić do pokoju biura rady, dopiero gdy powiedziała, że dzwoni po policję, to pani sprzątająca otworzyła jej biuro.

Jak twierdziła Małgorzata Matusiak nic to nie dało, bo pieczątki były pozamykane w szafkach. Powiedziała, że dzwoniąc do pracownika biura rady pani Barbary Czternastek, dowiedziała się, że starosta Wysocki polecił, żeby jej do biura nie wpuszczać i kazał ukryć klucze.

- Gdzie są klucze? Panie starosto, gdzie są klucze do pieczątek; ja muszę podbić ważne dokumenty – pytała starostę przewodnicząca.

- Ja nie wiem – odpowiadał wyraźnie zakłopotany sytuacją Wysocki. – Pani Basia jest na urlopie – dodał i poprosił sekretarkę, by połączyć się z panią Basią. Za chwilę okazało się jednak, że jest to niemożliwe, bo nikt nie ma do niej numeru telefonu. Starosta tłumaczył, że obowiązki miał przejąć sekretarz.

Tymczasem przewodnicząca twierdziła, że utrudnianie dostępu było celowe i gdy oznajmiła, że to nie jest folwark pańszczyźniany tylko budynek starostwa, pracownicy zaczęli się śmiać.

Po chwili weszła do pokoju sekretarza.

- Ja nie wiem gdzie są klucze. Gdybym je miał, to bym dał – oznajmił Robert Borczyk. Do dyskusji włączył się obecny na miejscu wiceprzewodniczący rady Adam Gubernat, twierdząc że przecież jakieś procedury powinny obowiązywać, skoro pracownik jest na urlopie, to klucze powinien przekazać do depozytu, a nie latać z nimi po mieście.

Cała akcja toczyła się na korytarzu starostwa. Starosta Wysocki przychodził na korytarz, po czym wychodził do sekretariatu. Pytano go, czy wie co się dzieje w starostwie i jak powinno się postępować. Odpowiadał, że wie, bo... jest regulamin.

Prosił też by zadzwonić do pani Basi, bo on nie ma numeru. Zapytaliśmy starostę, czy te klucze są, czy może jednak gdzieś zaginęły. Odpowiedział, że klucze są, tylko zabezpieczyła je pani, która przebywa na urlopie i w związku z tym nie wie gdzie je zdeponowała.

- Ale Pan powinien mieć nadzór nad pracownikami, jak on wygląda? – pytał Gubernat.

- Oczywiście, że tak. Proszę pana, bardzo dobrze wygląda, klucze są zdeponowane – odpowiadał starosta, ale dalej nikt nie wiedział gdzie.

W końcu przewodnicząca zadzwoniła ponownie do Barbary Czternastek i dowiedziała się, że starosta kazał klucze ukryć i nikomu nie dawać poza panią Ewą.

- Tak Pani powiedziała? Proszę mi ją dać do telefonu – powiedział Wysocki, ale przewodnicząca już się rozłączyła. Starosta poszedł do swojego gabinetu, a po chwili na miejscu pojawiło się dwóch policjantów. Pytali sekretarza, ten tłumaczył, że nie ma pojęcia, gdzie są klucze. Po chwili weszli do sekretariatu, a z gabinetu wyszedł starosta. Przewodnicząca jeszcze raz zapytała gdzie są klucze?

A starosta? Zapytał, jak gdyby nigdy nic: - Jakie klucze?

- No nie, jak to jakie? – rozłożyła ręce przewodnicząca.

Potem jednak zaczął tłumaczyć policjantom, że klucze ma pani Basia, która przebywa na urlopie, ale przekazała je pani Ewie Pietrzak, która poprosiła go o urlop, bo... przyjeżdża do niej siostra z zagranicy.

Przewodnicząca dalej utrzymywała, że pracownicy przekazali jej, że klucze zostały celowo ukryte, ale starosta temu zaprzeczał.

- Pan pilnuje kurnika czy starostwa? – zapytał wyraźnie zdegustowany całą sytuacją Adam Gubernat.

- Proszę nie obrażać, ja dbam o starostwo, a pan ten urząd nazywa kurnikiem – odpowiedział starosta. Gubernat tłumaczył, że to kpina, w starostwie panuje chaos, a starostwo to nie prywatna sprawa, tylko urząd.

Policjanci oznajmili, że nie są upoważnieni do otwarcia szafki, bo to mogą zrobić tylko w wypadku zagrożenia życia. W końcu udało się staroście dodzwonić do pani Basi.

- Pani Basiu, czy ja mogę otworzyć szafkę, gdzie znajdują się pieczątki – zapytał starosta swojej pracownicy, czym wywołał rozbawienie na twarzach radnych. Po chwili wszedł do biura rady, przymknął drzwi i za chwilę wyszedł z pieczątką biura rady. Przewodnicząca oznajmiła, że to nie wszystko czego potrzebuje. Starosta ponownie wszedł do biura, ale tym razem przewodnicząca poszła razem z nim. Starosta próbował ją wyprosić, ale Matusiak oznajmiła, że przecież jest w biurze rady i on nie ma prawa jej zabraniać tu przebywać. Starosta usiadł za biurkiem i otworzył szafkę, z której wyjął kolejną pieczątkę.

Po całym zdarzeniu i opublikowaniu filmu na naszym portalu. Ruszyła lawina komentarzy. O to niektóre z zabawniejszych:

 

Agnieszka Janiak: Drodzy Włodarze - granice autokompromitacji zostały dawno już przekroczone. Darujecie nam, skoro dla siebie w ośmieszaniu się litości nie macie.

 

Ada Kierz: Burdello bum bum. Czy taki poważny Urząd jak Starostwo Powiatowe i sprawy w nim rozwiązywane muszą być przy udziale mediów? SZOPKA noworoczna przy tym to pikuś.

 

Łukasz Żukowski: Normalnie kabaret NEONÓWKa i KABARET MORALNEGO NIEPOKOJU w JEDNYM... A właściwie PARANiENORMALNi II oj jajca jak berety.

 

Zniesmaczony: Widać tu nie do końca zorganizowaną pracę urzędu .... w/g mnie klucze od wszelkich bardziej i mniej ważnych jak i tych nieważnych pomieszczeń powinny być deponowane w zamykanej kasetce, a każde pobranie i zwrot dokładnie notowane, a kasetka taka winna być pod pieczą ... hm ... np. sekretarki i problem rozwiązany, a tak wychodzą na wierzch jakieś niesnaski i nieporozumienia co jeszcze bardziej pogrąża nasze(?) starostwo. I po co zajmować się takimi pierdolami, które można w prosty sposób rozwiązać, a Szpital Trzebnicki IDZIE NA DNO! !!

 

cross: A ja rozumiem Panią Przewodniczącą. Przychodzi do pracy, drzwi zamknięte. Kiedy gabinet stoi przed nią otworem, okazuje się, że nie ma kluczy do szuflady. Nie ma kluczy, nie ma pieczątek. Jest za to Starosta, sekretarka, pan Sekretarz i nikt nic nie wie. Trudno uwierzyć także w to, że nikt nie posiada telefonu do urzędnika, który przebywa na urlopie. Jeżeli jednak to prawda, to świadczy to jak najgorzej o organizacji Starostwa. Jeżeli ktoś to robi złośliwie, to znaczy że nie dorósł do takiej funkcji.

 

Głos zabrał również starosta Waldemar Wysocki: - W takich warunkach pracować się nie da! Pani Małgorzata Matusiak dyżury przewodniczącej rady ma pełnić w środy do godz. 17.15. Dyżurów tych nie pełni! Wczoraj (środa 5.08.2015) pani Matusiak na dyżurze nie było. Klucze do biura rady znajdują się w starostwie, a klucze do szafek posiada pracownik biura rady p. Barbara Czternastek, która obecnie przebywa na urlopie. Pani Małgorzata Matusiak biega po starostwie z dziennikarzami, szukając swojej pieczątki. Starostwo Powiatowe to jest urząd a nie kurnik.

 

Dorota Jagusztyn: - Wstyd ,wstyd i jeszcze raz wstyd. To niedopuszczalne, żeby takie cyrki działy się w tak poważnej instytucji. Ludzie, dogadajcie się w końcu bo my trzebniczanie powoli już tego wszystkiego nie ogarniamy!!!! Przecież cała Polska się z tego śmieje.

 

Swoje oświadczenie wydała i przesłała do redakcji również przewodnicząca rady Małgorzata Matusiak. Publikujemy je obok. A w poniedziałek na profilu starosty pojawiło się i jego oświadczenie. Okazało się, że starosta oskarża przewodniczącą o łamanie prawa i twierdzi, że ta chciała rzekomo podmienić uchwałę rady.

Starosta rzucił poważne oskarżenia. Skąd wiedział, że przewodnicząca chce rzekomo podmieniać dokumenty? Tego nie wiemy, ale jeśli jako urzędnik posiada wiedzę, o łamaniu przez kogoś prawa, to ma obowiązek zgłosić ten fakt do prokuratury.

Tymczasem Małgorzata Matusiak, poinformowała nas, że oświadczenie starosty ma znamiona pomówienia i w związku z tym podjęte zostaną odpowiednie kroki prawne.

We wtorek okazało się, że starostwo wysłało do nadzoru wojewody uchwałę, która nie była głosowana. W dokumencie bezprawnie użyto pieczątki przewodniczącej. O sprawie piszemy na stronie 6.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do