Pani Kucner mieszka z mężem w Sulisławicach w małym jednopokojowym mieszkanku z kuchnią. Jej mąż od czterech lat ciężko choruje, jest pod stałą opieką lekarzy, często musi być hospitalizowany. Choroba ciągle postępuje. Mężczyzna porusza się tylko po mieszkaniu, wychodzi z domu tylko w razie konieczności. Opiekuje się nim żona. -Mąż jest w ciężkim stanie. Ma usunięty płat płucny. Ciągle pod tlenem. Bywa tak, że się dusi i trzeba go wtedy natychmiast wieźć do szpitala. Dobrze, że do Trzebnicy jest blisko, bo czas dojazdu ma bardzo duże znaczenie.
To bardzo trudna sytuacja, tym gorsza, że państwo Kucnerowie muszą opuścić swoje mieszkanie. Trzy lata temu upadła Spółdzielnia Mieszkaniowa "Wiosna", do której należeli. Mieszkanie było spółdzielcze, lokatorskie.
Likwidator zaproponował im kupno zajmowanego 28-metrowego lokalu za 34 tysiące złotych. To była dla małżeństwa ogromna kwota, o wiele za wysoka na ich skromny budżet. A więc ich mieszkanie zostało sprzedane innemu nabywcy. A oni dostali eksmisję.
Teraz muszą się wynosić. Przysługuje im lokal socjalny. Gmina zaproponowała dom socjalny w Blizocinie. To daleko, o wiele za daleko dla karetki pogotowia, która może nie zdążyć na czas do pana Kucnera. Poza tym warunki mieszkaniowe, jak twierdzi pani Janina są nie do przyjęcia dla człowieka chorego:
[caption id="attachment_73267" align="aligncenter" width="640"] Pani Janina stale podaje mężowi tlen.[/caption] - Jest tam pokoik, który dla nas wystarczy. Ale kuchnia i łazienka są wspólne. Ja przy mężu wszystko muszę zrobić. Jak mam go umyć we wspólnej łazience? Ja już dwa razy odmówiłam tego mieszkania. Skończy się tak, że nas wyrzucą na ulicę.
Komornik obiecuje, że pójdziemy do przytułku, ciągle nas nęka listami. Wrzodów na żołądku dostałam ze zgryzoty. I nie widzę wyjścia z sytuacji, bo mąż w Blizocinie umrze.
Pani Janina od dwóch lat stara się o mieszkanie. Chodzi i prosi - jak na razie bez skutku. Gmina już dwukrotnie przydzieliła małżeństwu lokal w Blizocinie, a oni już dwukrotnie odmówili. Boją się, że zostaną bez dachu nad głową, ale mieszkania w Blizocinie nie przyjmą, ze względu na stan zdrowia mężczyzny. - Chcemy tylko dostać mieszkanie blisko Trzebnicy, żeby karetka dojechała - prosi pani Janina.
- Suche, niezagrzybione, z własną łazienką i kuchnią. I nisko, bo mężowi trudno wejść nawet na parter. Byłam już tyle razy w urzędzie i u pana burmistrza, ale jak dotąd bezskutecznie. Burmistrz mówi, że nie ma innego lokalu i dodaje, że myśli, co z nami zrobić. Nie wiem, co będzie dalej, bardzo boję się każdego pukania do drzwi, bo za każdym razem myślę, że już nas wyrzucają. Pani Janina chce tylko takie mieszkania, w którym jej mąż będzie miał szansę na życie. Czy ktoś zdoła jej pomóc?
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
ten artykuł to stek bzdur dla kogoś kto zna ten przypadek, "nowagazeta" powinna ponieść odpowiedzialność karną za szerzenie takich treści. p. Kucner żyją całe życie na czyjś koszt, to pijacy i nieroby
odpowiedz
Zgłoś wpis
Mieszkaniec - niezalogowany
2015-06-09 21:36:52
A może tak dzieci pomogą matce i ojcu a nie tylko wszystko od gminy
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
ten artykuł to stek bzdur dla kogoś kto zna ten przypadek, "nowagazeta" powinna ponieść odpowiedzialność karną za szerzenie takich treści. p. Kucner żyją całe życie na czyjś koszt, to pijacy i nieroby
A może tak dzieci pomogą matce i ojcu a nie tylko wszystko od gminy