Dzięki mecenatowi Starostwa Powiatowego w Trzebnicy i osobiście starosty Roberta Adacha mogliśmy rozpocząć jesienną sesję Wieczorów Lisztowskich.
Na początek recitalu artysta wybrał muzykę baroku - Sonatę E-dur K - 380 Domenica Scarlattiego. Pianista wprowadził nas w świat swej sztuki, lekkimi, pojedynczymi akordami, a zakończył utwór muzyką wartką, pełną ciepła. Nokturn, etiudy, a szczególnie mazurki Fryderyka Chopina to utwory bardzo nam wszystkim bliskie, mocno osadzone w naszej narodowej kulturze, interpretowane przez artystę mistrzowsko, z wielką troską o oddanie myśli kompozytora.
Zupełnie niezwykle zabrzmiała Dolina Obermanna, utwór inspirowany powieścią "Obermann" Étienne Pivert de Senancour`a, przedstawiającą skrajnie pesymistyczny obraz zmagań człowieka ze swoim losem. To było najlepsze wykonanie muzyki Ferenca Liszta na trzebnickich Wieczorach Lisztowskich.
W części drugiej Grzegorz Niemczuk zaprezentował równie piękne interpretacje dwóch większych form muzycznych - sonat: Franza Schuberta (a - moll op. 143) oraz Fryderyka Chopina (h-moll op. 58). W tej ostatniej mogliśmy podziwiać radosne piękno na przemian z muzyką bardzo wyważoną, z pięknie wplecionymi momentami ciszy (Largo). Po burzliwej owacji, artysta w bisie wrócił do muzyki żywej i radosnej, prezentując Marsz turecki Wolfganga Amadeusza Mozarta.
Zapytany o wrażenia Bogusław Kowalski, prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Żmigrodzkiej powiedział: – Podziwiam prostotę dźwięków płynących z fortepianu, talent młodego pianisty potrafiącego wlewać w nasze serca ciepło muzycznych doznań. Słuchając gry dzisiejszego wykonawcy, a szczególnie utworów Chopina czułem, jakby, były one tworzone specjalnie dla mnie... Włodzimierz Pastuła potwierdził te doznania, dodając: - Te koncerty, choć na chwilę wprowadzają mnie w inny świat. Myśli zaprząta muzyka, a nie dzisiejsze sprawy. Warto tu bywać...
Najmłodszą słuchaczką koncertu była Natalka, uczennica Szkoły Muzycznej w Trzebnicy. Piękny był obrazek, gdy późną już porą, kiedy dziadkowie zdecydowali o powrocie do domu, dziewczynka stała jeszcze przy półprzymkniętych drzwiach, chłonąc dźwięki muzyki Mozarta.
Na spotkaniu po koncercie Grzegorz Niemczuk wykonał jeszcze kilka utworów na zabytkowym instrumencie (z końca XIX w.), który od niedawna zdobi wnętrze naszej sali koncertowej. Mówiąc o swej działalności artystycznej, pianista stwierdził, że dla niego jest to służba dla słuchaczy, z którymi może podzielić się swą muzyką. Dokonał także wpisu do kroniki, dziękując w ciepłych i sympatycznych słowach za przyjęcie w Trzebnicy, a kończąc tradycyjnym śląskim pozdrowieniem "Szczęść Boże".
Konkludując można stwierdzić, że przez parę lat jakie minęły od poprzedniego koncertu artysta, choć znany jest już w wielu częściach świata, nie zmienił się wcale jako osoba. Swą wielką chęcią i radością grania, w pełni potwierdził, że jest "czarodziejem fortepianowego uśmiechu". Rozwinęły się natomiast niebywale jego umiejętności wykonawcze. W kuluarach sali koncertowej mówiono: "szczęście, że jego recital może odbywać się w większej sali koncertowej, bowiem Klub -"ik" nie pomieściłby takiego mistrza klawiatury".
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie