– Festyn trwał gdzieś do wpół do drugiej w nocy. Wiadomo, jak jest na takiej zabawie: muzyka, tańce śpiewy. Ktoś się wygłupi, ktoś pokłóci. Oczywiście, że był alkohol. Ale kto ile wypił, nie wiem – powiedziała nam jedna z uczestniczek festynu, która chciała zachować anonimowość. – Ja poszłam do domu wcześnie, po ósmej i nic nie widziałam.
Inni napotkani mieszkańcy nie chcieli rozmawiać o tym, co się wydarzyło po północy podczas dożynek. Albo byli już w domach, albo zajęci sobą, nie zwracali uwagi na to, co się wokół nich dzieje. – Pan rozumie, jak to jest na takiej zabawie: Każdy sobie popił, bawił się ze swoimi znajomymi. Nikt nie zwracał uwagi na innych – usłyszeliśmy kilkakrotnie.
Dożynkowy festyn zakończył się o wpół do drugiej w nocy. W poniedziałek, przed godziną siódmą rano idący do pracy zauważyli, siedzącego przy jednym ze stolików mężczyznę... Jak się okazało, już nie żył. - To mój kolega go zauważył - powiedział nam jeden z mieszkańców. – Jak szedł do pracy, zobaczył, że jakoś dziwnie siedzi. Był jakoś tak wykrzywiony. Gdy podszedł do niego, to już się nie ruszał. Zawołał mnie, ja go poznałem po tatuażu. Zawiadomiliśmy pogotowie... ale było za późno.
59-letni Józef K., mieszkaniec pobliskiego Czachowa już nie żył.
Więcej po zalogowaniu lub w wydaniu papierowym. [hidepost=0]
Za pogotowiem do Głuchowa przyjechała policja i prokurator. – Z oględzin zwłok oraz wstępnego raportu z sekcji zwłok wynika, że śmierć nastąpiła bez udziału osób trzecich. Denat nie miał na ciele żadnych ran, ani śladów walki. Więcej o przyczynach zgonu będzie można powiedzieć, gdy dostaniemy wyniki badań histopatologicznych i toksykologicznych - powiedział nam prokurator rejonowy Leszek Wojdyła.
Większość mieszkańców wsi dobrze znała Józefa K. Z zawodu był rzeźnikiem. Bił świnie i rozbierał tusze w Głuchowie i w okolicznych wioskach. – Nie, na pewno nie był z nikim skłócony. On był bardzo towarzyski, nie był skory do kłótni, ale lubił wypić - dowiedzieliśmy się pod sklepem. Zapytani zgodnie mówią, że w czasie dożynek nie doszło do żadnego incydentu ze zmarłym mieszkańcem Czachowa. Józef K. przyszedł prawdopodobnie sam. Dużo pił, zwłaszcza z jednym kompanem. Jak długo byli razem, czy się rozstali, tego nikt nam nie umiał powiedzieć. – Tak, na festynie był bimber, ale nikomu nie zaszkodził – dowiedzieliśmy się nieoficjalnie.
Festyn zakończył się po pierwszej w nocy. Jeszcze przez kilkadziesiąt minut kilka osób sprzątało teren. Dlaczego nikt nie zainteresował się, nie zareagował, nie zaprowadził pijanego do domu?
– Może chciał się przespać i nie życzył sobie żadnej pomocy. Przecież to nie tylko on był wstawiony. Piło wiele osób, Jak ktoś wychodzi i sam jest zmęczony, nie zwraca uwagi na innych. Panie, które sprzątały mogły nie chcieć zaczepiać pijanego - powiedział nam mieszkaniec jednego z pobliskich domów, który zastrzegł, że nie był na dożynkach i to co mówi, mówi ze słyszenia.
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że policja przesłuchała już biesiadników, którzy kontaktowali się ze zmarłym. – Według zeznań świadków wynika, że był on na festynie jeszcze przed godziną pierwszą. Później, gdy zabawa się zakończyła i sprzątano plac nie było go. Być może po coś wrócił później i wtedy zasłabł - powiedział nam Piotr Dwojak z trzebnickiej policji.
Z sołtysem Głuchowa Górnego Andrzejem Koziarą nie udało nam się skontaktować. Mimo kilkunastokrotnych prób w ciągu tygodnia o różnych porach, telefonu nie odbierał. W piątek po południu w domu nikt nie reagował na dzwonek. [/hidepost]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie