– Przy ul. Milickiej jest awaria. Nie przyjmują ścieków w wozach asenizacyjnych. Te z kanalizacji wypuszczane są bez oczyszczania – powiedział nam mieszkaniec jednej z podtrzebnickich wiosek. Wyjaśnił, że umówił się na wywóz nieczystości z szamba, ale właściciel beczkowozu zadzwonił, że nie przyjedzie, bo ścieki nie są przyjmowane w zakładzie utylizacji. Pośrednik miał poinformować naszego Czytelnika, że w oczyszczalni jest awaria i ścieki nie są oczyszczane.
Nie zdążyliśmy jeszcze sprawdzić informacji u źródła, gdy do redakcji zadzwoniła zaniepokojona mieszkanka Komorowa. – Od jakichś dwóch tygodni codziennie rano przyjeżdża do nas beczkowóz. Jedzie od Trzebnicy, a za wsią skręca na pola i tam rozrzuca ścieki. Później wraca w kierunku miasta i znowu wywala zawartość przyczep. Wygląda to strasznie, a jeszcze gorzej śmierdzi. Wieczorem, gdy zaczyna parować, trudno tu wytrzymać; nie można otworzyć okien. Właścicielem pola jest poznaniak. On tu często nie bywa, więc nie wiadomo, czy wie, co się na jego uprawach dzieje... Zadzwoniłam do Straży Miejskiej w Trzebnicy, to mnie przełączyli do ochrony środowiska. Tam jakaś pani powiedziała, że się zajmą, ale do tej pory nic nie zrobili.
– Żadnego zgłoszenia o awarii w oczyszczalni nie było. Mieliśmy natomiast anonimowe zgłoszenie o wywozie nieczystości. Nie zareagowaliśmy na razie, bo zgłoszenie jest anonimowe. Nie wiemy gdzie, co i kto wywozi. Przecież to może być zupełnie legalne – powiedział nam naczelnik wydziału ochrony środowiska Urzędu Miejskiego Szczepan Gurboda.
Stwierdzenie o tyle dziwne, że na bramie oczyszczalni rzeczywiście wisiała karteczka: "10 i 11 czerwca oczyszczalnia nieczynna". A więc jednak.
– Oczyszczalnia nie była ani na chwilę wyłączona. "Chodzi" cały czas. Ograniczony był tylko dowóz ścieków wozami asenizacyjnymi, dlatego, że mieliśmy awarię jednej dmuchawy. Trzeba ją było zdemontować i oddać do naprawy. Spowodowało to, że mieliśmy za mało tlenu, potrzebnego do uzdatniania ścieków. Jednak wieczorem, gdy temperatury były niższe i mniejsze było zapotrzebowanie na tlen, przyjmowaliśmy niewielkie ilości. Z kanalizacji miejskiej ścieki przez cały czas były przyjmowane normalnie. To co wychodziło z oczyszczalni było w pełni oczyszczone i zbadane – powiedział nam kierownik oczyszczalni ścieków w Trzebnicy Marian Nowicki. – To nie jest szlam, to jest osad nadmierny z oczyszczalni ścieków. Właściciel działki wyraził na to zgodę. Ten osad przed wywiezieniem jest badany w niezależnym akredytowanym laboratorium i w żadnym wypadku nie jest szkodliwy. Przeciwnie, służy do użyźniania gleby; można powiedzieć jako nawóz. Nie wiem jak długo dokładnie jest wywożony do Komorowa, ale nikt tutaj u nas się nie skarżył. Także z gminy nie miałem żadnych sygnałów o skargach. My składujemy osad w miejscu wskazanym przez rolnika. Jeśli były skargi, ktoś z wydziału ochrony środowiska powinien pojechać i sprawdzić, czy jest to uciążliwe, czy nie.
– Tak, zgadzam się na składowanie tych odpadów z oczyszczalni ścieków, bo wiem, że są one badane i nieszkodliwe. Rozrzucam je jako nawóz pod kukurydzę. Stosuję je także na innych moich gruntach. Do tej pory nie było żadnego problemu - powiedział nam właściciel pola, rolnik z Wielkopolski. - W Komorowie zdecydowałem się przyjmować osady po raz pierwszy. Jednak, jeśli to przeszkadza mieszkańcom, to zrezygnuję, bo chce dobrze żyć z sąsiadami - zadeklarował.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie