Faktycznie około godziny 8 rano w piątek, przy ul. 1-go Maja pojawił się radiowóz. Stanął przy małej ciężarówce, tuż obok sklepu nocnego. Kierowca został poproszony o dokumenty i oznajmiono mu, że zostanie ukarany mandatem za złe parkowanie. Pytał na jakiej podstawie, przecież tu nie ma zakazu parkowania. Funkcjonariusz odpowiedział, że utrudnia przejazd innym kierowcom. W jaki sposób utrudnia? Tego już nie powiedziano. Kierowca nie przyjął mandatu. W podobny sposób ukarano innych kierowców, którzy parkowali albo przy sklepie spożywczym Mandarynka, albo przy sklepie nocnym. Czterech z nich przyjęło mandaty, reszta odmówiła ich przyjęcia. Co ciekawe, policjanci nie wszystkich traktowali tak samo. Niektórym kierowcom dano tylko pouczenia. Dlaczego? Czy byli to znajomi funkcjonariuszy? Jeden z "pouczonych" kierowców zadzwonił do naszej redakcji i opowiedział o tej sytuacji.O tym fakcie mówiły nam też osoby, które obserwowały manewry policji.
Po chwili przed sklepami zrobiło się spore zamieszanie. Rozmawiać próbowali kierowcy, tłumacząc, że przecież wszyscy tu od dawna parkują i nigdy nie było problemu. Tłumaczyli, że przed sklepami parkują też ich koledzy, policjanci i często idą po bułki czy wodę.
Tymczasem właściciele sklepów próbowali pytać funkcjonariuszy, na jakiej podstawie odstraszają im klientów. Pytali, czy zostali napuszczeni przez konkurencję?
Gdy zapytaliśmy o to kontrolujących funkcjonariuszy, jeden z nich odpowiedział, że nie rozumie pytania. Zażądał dokumentów i oznajmił, że otrzymamy mandat za złe parkowanie w wysokości 100 zł. Oczywiście mandatu nie przyjęliśmy, zwłaszcza, że na całej ulicy 1-go Maja w tym momencie, była zaparkowana tylko ciężarówka i radiowóz pod sklepem nocnym, a nasz samochód pod Mandarynką. Tak więc z łatwością kierowcy mogli omijać zaparkowane pojazdy. Nie wiemy zatem, czy funkcjonariusz próbował w ten sposób zastraszyć dziennikarza czy może zniechęcić do robienia materiału prasowego? Czy faktycznie mogło chodzić o rozgrywki między sklepikarzami? Czy policja została wykorzystana do walki o klienta? I wreszcie, czy policjanci słusznie karali mandatami kierowców?
- Tak, znam już sprawę i chciałbym wszystkich kierowców przeprosić i uspokoić. Owszem na odprawie mówiliśmy o tym, że mamy zgłoszenia od mieszkańców, że w tej okolicy jest utrudniony przejazd, ale znak zakazu zatrzymywania się jest po drugiej stronie i gdyby tam ktoś zaparkował, to wtedy moglibyśmy mówić o utrudnianiu przejazdu. A tak, owszem jest trudność, ale zaparkowane pojazdy można ominąć - tłumaczył nam jeszcze w piątek zastępca komendanta Piotr Krzysztoń - Ci kierowcy, którzy przyjęli mandat mogą w ciągu 7 dni złożyć odwołanie. Zostanie im wtedy anulowany. Ja tego sam nie mogę zrobić, dlatego ważne, by złożono odwołanie w terminie. Te osoby, które nie przyjęły mandatu prawdopodobnie nic nie dostaną, bo sami anulujemy wezwania. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że interweniowali funkcjonariusze z prewencji, a nie z drogówki.
Zastępca komendanta dodał też, że absolutnie na ma mowy o żadnych donosach ze strony konkurencji. Policja w takie rozgrywki się nie angażuje.
- To miejsce faktycznie jest w tej chwili newralgiczne. Nie można postawić zakazu, bo przecież tam prowadzona jest działalność gospodarcza. Z drugiej strony jest też przedszkole i nowa szkoła, stąd wzmożony ruch. Może rozwiązaniem będzie znak pozwalający na parkowanie do 10 minut? - zastanawiał się Piotr Krzysztoń i dodał, że sprawa będzie niebawem analizowana.
Jednak już w poniedziałek policja wypowiadała się już inaczej. Najpierw otrzymaliśmy lakoniczny komunikat, z którego wynika, że policja może ukarać mandatem osoby, które utrudniają bądź blokują przejazd. Czy taka sytuacja miała miejsce w tym wypadku? Czy policjanci dysponują zdjęciami?
Ponownie zadzwoniliśmy do zastępcy komendanta by raz na zawsze wyjaśnić czy kierowców słusznie ukarano i czy można parkować w tym miejscu.
- Nasze stanowisko wysłane do Państwa jest obowiązujące - próbował wyjaśniać zastępca, gdy pytaliśmy, czy zatem można tam parkować. Policjant odpowiedział, że o tym mówią odpowiednie przepisy. Nie można utrudniać przejazdu. Ale skoro zaparkowany samochód nie utrudnia to czy może zatrzymać się pod sklepem, dociekaliśmy i informowaliśmy, że zarówno w niedzielę w Dniu Dziecka, stał tam cały szpaler samochodów i podobnie było w poniedziałek. Ale wtedy policja nie interweniowała. Zastępca odpowiedział, że każda sytuacja jest inna. Funkcjonariusze podczas interwencji ocenili, że samochody blokują przejazd. Zapytaliśmy zatem, czy są nagrania z prośbami o interwencje, które rzekomo mieszkańcy zgłaszali do policji.
- Takich nagrań nie ma - odpowiedział zastępca i dodał - Ale zgłoszenia były u dyżurnego i bezpośrednio do patroli.
Pytaliśmy też, dlaczego jednych kierowców pouczano, a innych karano mandatami. - Widocznie tak sytuację ocenili funkcjonariusze, ale powtarzam, od nałożonego mandatu można się odwołać - dodał Piotr Krzysztoń. Czy zatem można parkować w tym miejscu? Zastępca komendanta poprosił o pytanie na piśmie.
Komentarz
Trudno uwierzyć, że nagła akcja policji przeprowadzona została po interwencji mieszkańców. Nie ma żadnych nagrań. Do tej pory, przez wiele lat policja nic nie robiła. Ba, radiowozy same często stawały w tym miejscu, a funkcjonariusze robili zakupy. Na drodze, nie ma znaku, który by zakazywał zatrzymywania się. Czy stojący pojazd utrudnia przejazd? Widać zależy to tylko od dowolnej interpretacji funkcjonariuszy. Jednym to przeszkadza i dają mandaty innym nie i sami stają. Sytuacja wydaje się dwuznaczna, ponieważ w grę wchodzi też, być albo nie być, właścicieli pobliskich sklepów. A może zgłaszający, to właściciele konkurencyjnych sklepów? Tego nie wiemy. Jedno jest pewne takich ulic, gdzie samochody parkują po jednej stronie jest w mieście mnóstwo. Choćby pobliska Armii Krajowej. Jednak tam takiej nadgorliwości policji nie widzieliśmy.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie